Nazwisko John Green tak naprawdę z niczym mi się nie kojarzyło, aż przyszedł taki moment, że pojawiało się prawie wszędzie tam, gdzie tylko miałam okazję bywać: na blogach, portalach czytelniczych... zainteresowana czytałam recenzje jego twórczości i już wtedy coś we mnie zakiełkowało, jakaś potrzeba poznania, wejścia w świat Greena.
Czy John Green rzeczywiście jest godny poznania? Miałam przekonać się o tym niebawem na własnej skórze a raczej na własnych oczach. :)
Muszę przyznać, że sam tytuł już wzbudził moją ciekawość; jaka jest tytułowa Alaska? Czy tak samo zmienna jak klimat stanu w USA? Kto wymyślił jej tak nietypowe imię? Wiele pytań kołatało się w mojej głowie, na szczęście odpowiedzi znalazłam w powieści Greena.
Wspaniale wziąć do ręki książkę tak pozornie ?lekką?, tak pozornie nie spodziewać się niczego większego, czegoś co czai się za każdą stronicą, do czego zbliżamy się w zawrotnym tempie. Przecież podział powieści na ?przed? i ?po? nie musi wcale oznaczać niczego złego... Co może się zdarzyć pomiędzy tymi dwoma słowami - ?przed? i ?po? ?
Na myśl przychodzi tylko jedno... W pakiecie ze środowiskiem młodzieży, szkoły z internatem możemy dostać tylko jedno --- MIŁOŚĆ.
Jakie moje zdziwienie, kiedy tym ?przed? i ?po? okazuje się zupełnie coś innego!
Wtedy to właśnie przychodzi czas na kwintesencję twórczości Greena, olbrzymi entuzjazm wkracza w czytelnika, kiedy właśnie odkrywa świetnie zawoalowaną prawdę. Bardzo rzadko udaje się autorowi przechytrzyć czytelnika, być o krok przed jego własnymi knowaniami. Ludzka wyobraźnia zna tyle rozwiązań, że nic nas już nie zdziwi.
John Green zaskoczył mnie... osobę, która przeczytała już setki książek, poznała ścieżki każdego gatunku literatury i wiecie co, wcale mnie to nie smuci, przeciwnie jestem zafascynowana takim rozwiązaniem. Utwierdza mnie to w przekonaniu ogromnego talentu autora, lekkości z jaką wypowiada się w połowie książki opisując typowe życie nastolatków, by potem rzucić nam nie lada sensację.
Śmiałam się, płakałam, marzyłam, po prostu przeżywałam rozterki bohaterów i ich niecne dowcipy. Potrafiłam doskonale wyobrazić sobie każde wzruszenie jakie przeżywał przyjaciel Alaski - ?Klucha?. Czułam smród dymu papierosowego i odór taniego wina.
Widziałam oczami umysłu zacieśniającą się coraz bardziej więź przyjaźni tych młodych ludzi spragnionych akceptacji i szacunku innych.
Poczułam też chłód, zimny wiejący chłód niczym szalejący wiatr na Alasce.
Takich przeżyć nie spodziewałam się otwierając karty tej niepozornie zwyczajnej książki. Nic nie zapowiadało tak ogromnej dawki emocji.
Ukazana przez autora młodzież okazuje się nie tylko rozrywkowa, spontaniczna ale również wierna, czasami rozgoryczona, lecz szanująca uczucia i oddana aż do bólu.
?Szukając Alaski? to powieść niezwykła, nieskomplikowana, a jednak solidnie zanurzona w emocjach. Pozwala czytelnikowi miło spędzić czas, nie śpiesząc się delikatnie sączy słowo po słowie..
John Green upaja nas młodością, marzeniami i pokusami niczym wyśmienitym winem. A stąd już tylko jeden krok do sięgnięcia po następną powieść pisarza, kto wie, może okaże się jeszcze bardziej wciągająca niż Alaska...
Ja znalazłam już Alaskę i zakochałam się a czy Wy również poddaliście się urokowi J. Greena?