Książkowe bestsellery z tych samych kategorii

Sztukmistrz z Lublina (twarda)

książka

Wydawnictwo Literackie
Oprawa twarda
  • Dostępność niedostępny

Opis produktu:

Tę książkę miliony czytelników na całym świecie od lat umieszcza na liście lektur, które odmieniły ich życie. Wybitna powieść, jedno z najlepiej znanych dzieł noblisty Izaaka Bashevisa Singera, powraca w nowym wydaniu. Jasza Mazur, choć tylko sztukmistrz, uchodził za majętnego i szczęśliwego człowieka - miał wierną żonę, romans z asystentką i kochanki w kilku miastach. Potrafił pozyskać życzliwość każdego, kogo spotkał i - przekonany o własnej wyjątkowości - zdawał się drwić z Boga swoich przodków. Poważnym moralistom, którzy usiłowali go sprowadzić na drogę cnoty, odpowiadał zawsze: `Kiedy byliście w niebie? Jak wyglądał Bóg?`. Jednak w pewnym momencie Jasza, nawykły do brania wszystkiego w posiadanie jednym gestem, poznaje w Warszawie Emilię - pierwszą kobietę, która zdaje mu się być twierdzą nie do zdobycia. Sztukmistrz zaczyna tracić rezon i spoglądać z innej perspektywy na swoje walące się w gruzy życie. Wolna od zbędnej ckliwości historia o buncie i akceptacji, o wahaniu poprzedzającym wybór właściwej drogi i o zmaganiach z własną tradycją. Singer przekonuje, jak nieodzowne jest stawianie sobie pytań, nawet jeśli nie ma na nie poprawnej odpowiedzi.
S
Szczegóły
Dział: Książki
Wydawnictwo: Literackie
Oprawa: twarda
Okładka: twarda
Wprowadzono: 24.02.2016

RECENZJE - książki - Sztukmistrz z Lublina

4.5/5 ( 8 ocen )
  • 5
    6
  • 4
    0
  • 3
    2
  • 2
    0
  • 1
    0

Łukasz

ilość recenzji:9

brak oceny 15-05-2017 00:06

Pewnego razu, podczas przeglądania oferty Gandalfa i jego drużyny, grafika jednej z książek dość nachalnie rzucała mi się w kąt oka. Kiedy spojrzałem na tytuł widniejący u dołu - "Sztukmistrz z Lublina" - pomyślałem sobie: "O, właśnie".

O, właśnie - tym oto sposobem znalazłem się tutaj, choć minęło trochę czasu zanim zdecydowałem, jaką ostatecznie ocenę przyznać tej niewątpliwie oryginalnej książce. Zadania niestety nie ułatwił mi sam autor. Ale po kolei.

To, co przyciągnęło mnie do tej powieści, choć początkowo istniało jedynie w sferze domysłów, to jej klimat: specyficzny, XIX-wieczny i mieszczański oraz wychodzący poza oklepaną i standardową Warszawę. Następnie lektura zamieniła moje przypuszczenia w pewność, odsłaniając przy okazji kilka innych pozytywnych cech tej książki. Jedną z nich jest charakter prowadzonej przez Singera narracji: wszechwiedzący autor opisuje tytułowego bohatera z dającym się wyczuć ciepłem i fascynacją, momentami odgrywając wręcz rolę jego pełnomocnika lub rzecznika. Drugą ze wspomnianych cech jest charakter samej postaci sztukmistrza. Jasza Mazur nie jest - jak wstępnie można było domniemywać - zapatrzonym w siebie, przesadnie pewnym i znudzonym sukcesami narcyzem. Jasza przedstawiony przez Singera jest ciekawym świata dużym chłopcem, który dzięki swojej ciężkiej i wytrwałej pracy stał się kimś; który dzięki hartowi ducha i dobremu sercu nie zszedł - jak wielu z jego otoczenia - na drogę bezprawia i parszywego, lecz łatwego życia. Ale Jasza jest też człowiekiem, który - mimo upływu obfitujących w sukcesy lat - wciąż czuje się niedoceniony i obcy - obcy wśród swoich, ze względu na jego chwiejną i niedogmatyczną wiarę, jak również obcy wśród przedstawicieli "Warszawy", dla których jest zwykłym kuglarzem. Jasza jest wreszcie człowiekiem, który pod maską mistrza sztuk wszelakich skrywa twarz osoby targanej licznymi wątpliwościami. W kulminacyjnym momencie powieści uczynią one z Mazura budzącego litość nieudacznika.

Tyle na temat plusów. A minusy? Przede wszystkim zakończenie, konkretnie - ostatni rozdział.
Można odnieść wrażenie, że noblista nie bardzo wiedział, jak zwieńczyć opowiadaną historię. W efekcie, po warszawskich perypetiach bohatera, następuje całkowite rozmycie. Rozmycie wszystkiego. Pisarz jednym pomysłem ucina niemal wszystkie problemy, a co gorsza - pomysł ten jest mocno wydumany, wręcz bajkowy. I, jakby tego było mało, nawet przy zastosowaniu takiego zabiegu/wybiegu autor zatrzymuje się niejako w pół zdania. Szkoda, bo pozostaje niedosyt.

O, właśnie - niedosyt. Tym słowem chyba najlepiej opisać "Sztukmistrza..." podsumowując niniejszą recenzję.

Pozdrawiam