Ranek. Centrum Londynu. Dzień roboczy. Miasto tętni życiem. Chodnik. Zaparkowany samochód. Otwarty bagażnik. Wokół niego mnóstwo gapiów. A w bagażniku zmasakrowane zwłoki kobiety. Tego widoku nie może zapomnieć graficzka - Lia Pajala. Prześladuje ją od chwili gdy stała się mimowolnym świadkiem tego zdarzenia. Bezustannie zastanawia się: Kim jest ta anonimowa kobieta? Dlaczego została zabita? W tym czasie Lia poznaje w barze Mari, która swoją działalnością pragnie poprawić świat. Ale kim tak naprawdę jest Mari?
Powieść jest debiutem Pekki Hiltunena. Pisarz bardzo umiejętnie prowadzi tu dwa równoległe wątki. Ponadto ukazuje świat przymusowej prostytucji kobiet, przybliża czytelnikowi życie imigrantów, kwestię handlu ludźmi, podkreśla wzrost rasizmu w Europie, a także przemiany w kulturze fińskiej. Unaocznia nam londyńskie piękno i "ciemną" jego twarz. Hiltunen ukazał tu wszystkie smutki i lęki tego miasta. W książce ponadto czytelnik może odnaleźć skrajnie prawicowe, populistyczne hasła.
Bohaterowie to często przedstawiciele półświatka. Ludzie źli, okrutni, żyjący na co dzień w rzeczywistości przesiąkniętej przemocą. Przyjaciółka naszej głównej bohaterki - Mari - to kobieta tajemnicza, obdarzona niecodziennym "darem". Natomiast Lia do końca pozostała dla mnie zagadką. Nie byłam w stanie zrozumieć jej postępowania. Obie reprezentują zgoła inne podejście do życia niż ja, dlatego trudno mi było utożsamić się z którąś z nich.
Chciałabym ponadto nadmienić, że najważniejszą kwestią w powieści nie jest tradycyjne "kto to zrobił", ale ta pozycja rodzi pytania: Dlaczego zło istnieje? Jakie przerażające rzeczy mogą się zdarzyć każdemu w "państwie opiekuńczym"?
Podsumowując, powieść trzyma w napięciu. Jedynie kilka fragmentów wydało mi się zbędnych. Szczególnie w początkowej części książki. Gdy minęłam połowę woluminu - akcja na szczęście przyśpieszyła i dzięki temu pozycja mnie wciągnęła. Mimo tego jednego mankamentu - książkę będę wspominać jako dobry "straszak", ponieważ zdarzyło się kilka momentów, w których poczułam bojaźń. Polecam wytrwałym - którzy mimo trochę nieudanego początku, nie poddadzą się i dotrwają do końcowych wersów - bo warto.