Przeszło rok temu odbył się turniej, a Fletcher został oskarżony o próbę zabójstwa Didrica, jednego z mieszkańców Skór. Od tego czasu młodzieniec przebywa zamknięty w lochu, w oczekiwaniu na proces, którego wyrok będzie decydował o jego dalszych losach. Podczas rozprawy chłopak poznaje samego króla, a na jaw wychodzi wiele nieoczekiwanych faktów, które dotyczą jego przeszłości i do tej pory zagadkowego pochodzenia. Władca zleca absolwentom Akademii Vocanów niebezpieczną misję, od której zależy bezpieczeństwo królestwa. Wyprawa prowadzi przez terytorium bezwzględnych i nieprzewidywalnych Orków.
Taran Matharu stworzył naprawdę fajny cykl. Może i fabuła nie jest niesamowicie oryginalna i nie wiadomo jak nieprzewidywalna, ale autentycznie zaciekawia. Autor świetnie sobie radził z realistycznym przedstawianiem świata, w którym się to wszystko odbywało. Opisy nie przytłaczały ani nie zanudzały, podobała mi się ich wyraźna plastyczność. Samo pióro autora jest lekkie i przystępne w odbiorze, przyjemnie pochłaniało się stronę za stroną. Trzeci tom zdaje się być zrobiony trochę na takiego szybcika. Brakuje w nim takiego stopniowego budowania napięcia i rozwijania akcji, wszystko zdaje się być ograniczone i szybkie. Wyraźnie brakuje rozwinięcia sytuacji, które w poprzednich tomach były zadowalające. Cała historia w większości trzyma w napięciu i pochłania czytelnika. To za sprawą dobrze zarysowanych nieznanych terytoriów i przemyślanych ryzykownych przygód. Na plus jest również delikatny i subtelny wątek romantyczny, który nie zdominował tego co najważniejsze w tego typu literaturze. Również główny bohater robi swoje, po prostu go uwielbiam. Jedynie jego relacja z rodzicielką, była dla mnie trochę niezrozumiała. Jednak nie zepsuło mi to wizerunku Fletchera i mojego uwielbienia do jego postaci. Seria idealna dla fanów młodzieżowego fantasy.