-
Książki
Książki -
Podręczniki
Podręczniki -
Ebooki
Ebooki -
Audiobooki
Audiobooki -
Gry / Zabawki
Gry / Zabawki -
Drogeria
Drogeria -
Muzyka
Muzyka -
Filmy
Filmy -
Art. pap i szkolne
Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.czywie gapili się na mężczyzn w mundurach. Nie przeszkadzał im ani mróz, ani zimny wiatr, ogrzewała ich ekscytacja, że coś się dzieje. Dzieje się cokolwiek. Włożyłem kurtkę i wyszedłem na zewnątrz. Uderzył mnie mroźny wiatr, złapałem haust zimnego ostrego powietrza. Zaciągnięte niebo nie przepuszczało zbyt wiele światła, okolica sprawiała wrażenie spowitej szarością, nawet śnieg wyglądał jak popiół. Obok domu stała rodzina Kliszów - tata, mama i dwie małe córki, sąsiedzi z mieszkania pode mną, do którego wchodziło się przez drugie boczne drzwi. Przywitałem się skinieniem głowy, znali mnie z widzenia, ale nigdy nie rozmawialiśmy. Przeszedłem przez trawiaste zbocze między domami i zszedłem na ulicę. Zastęp ciekawskich zasłaniał mi to, wokół czego mrowili się policjanci. Podszedłem więc bliżej i przecisnąłem się do miejsca akcji. Dwa metalowe kontenery na zaśnieżonej drodze, nic strasznego. Ale to nie wszystko. Obok jednego z nich stał czarny kosz na śmieci. Pokrywał go szron i warstwa śniegu - musiał tam długo stać. W jednej chwili przeszył mnie dreszcz i ścisnęło mi się gardło. Mały Janko poszedł wieczorem wyrzucić śmieci. Na pewno był już mrok albo gęsta szarówka. Doszedł do kontenerów, położył kosz na drodze Coś się stało. Śmieci zostały niewysypane, Janka nie było. Policjanci przeszukali kontenery, czy przypadkiem do nich nie wpadł. Nie znaleźli niczego interesującego. Przeszukanie okolicy również nie przyniosło efektu. Do lasu na wzgórzu nie prowadziły żadne ślady. Śnieg na zboczu po drugiej stronie też był nienaruszony. Na zamarzniętej drodze można było rozpoznać jedynie ślady opon w łańcuchach. Funkcjonariusze przyprowadzili nawet psa tropiącego - wielkiego owczarka niemieckiego. Ale on także się nie sprawdził, sprawiał wrażenie zdezorientowanego, prowadził ich w kółko, jakby Janko krążył tu całymi godzinami. Mroźna polana, tysiące rozproszonych śladów - przyszło mi do głowy. Odwróciłem się (tylko żadnych wspomnień!) i zobaczyłem Hanę Sliacką. Stała w grupie, trzymała za rękę około sześcioletnią córkę i obserwowała biegającego psa, spojrzenie miała jednak nieobecne. Wiedziałem, o czym myśli. Tysiące rozproszony śladów. Podszedłem do niej. Dziewczynka schowała się za mamą i nieprzyjaźnie zerkała. Hana mnie nie zauważyła, ciągle patrzyła na psa, w jej zielonych oczach widziałem wspomnienia. Zawahałem się, najpierw pomyślałem, że ona też wyparła z umysłu mroźną polanę, ale po chwili mi ulżyło. Hana nie bawiła się w chowanego jak Ota, któremu udało się przekonać samego siebie, że żadna łąka z zieloną mgłą nie istnieje, że nie staliśmy na niej i że nie widzieliśmy tego, co widzieliśmy. - Cześć, Hana - powiedziałem. - Cześć - odparła, nie patrząc na mnie. Nie była zaskoczona, na pewno zauważyła mnie już wcześniej. Policzki miała czerwone, twarz pełniejszą, niż zapamiętałem, dostrzegłem też kilka zmarszczek. Zaskoczyło mnie to, zazwyczaj nie zwracam uwagi na takie szczegóły. Hanę znam jednak od dziecka, jej twarz mam wyrytą w pamięci. Przez chwilę staliśmy w ciszy przerywanej szeptami emerytów i dyszeniem psa. Nie wiedziałem, czy nie chce ze mną rozmawiać, czy tak zaabsorbowała ją ta niezwykła scena. Właściwie nie była aż taka niezwyczajna, poszukiwania Milana Jureckiego przed ponad dwudziestu siedmiu laty zaczynały się podobnie. - Mamo, zimno mi - mruknęła dziewczynka. Hana wreszcie spojrzała na mnie, w wystraszonych oczach dostrzegłem prośbę. Co miałem powiedzieć, jak ją uspokoić? Przecież sam cały się trząsłem, kosz na śmieci stojący na zlodowaciałej ziemi był jak nadajnik realnego koszmaru. Bezradnie wzruszyłem ramionami. - Mamo, zimno! - Już idziemy, kochanie - powiedziała Hana i ponownie na mnie spojrzała. Teraz w jej wzroku zobaczyłem złość, jakby zdenerwowało ją to, że jej nie uratowałem, nie wyrwałem z objęć trawiących wspomnień albo chociaż nie zatrzymałem ich fali. Chciałbym, ale nie dało się. Zdezorientowany pies podniósł głowę i zaczął szczekać na niskie szare niebo. Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej Dostępne w wersji pełnej Dostępne w wersji pełnej Dostępne w wersji pełnej Dostępne w wersji pełnej Dostępne w wersji pełnej Dostępne w wersji pełnej Dostępne w wersji pełnej Dostępne w wersji pełnej Dostępne w wersji pełnej Dostępne w wersji pełnej Karta redakcyjna Tytuł oryginału: Strach Copyright (C) Jozef Karika, 2014 Copyright (C) for Polish edition by Stara Szkoła Sp. z , 2017 All rights reserved Redakcja: Mirosław Śmigielski Korekta: Ewa Żak Projekt okładki: Projekt okładki: Jakub Šolín Wydawca: Stara Szkoła Sp. z Rudno 16, 56-100 Wołów ISBN 978-83-948856-3-2 Plik opracował i przygotował Woblink
Szczegóły | |
Dział: | Książki |
Wydawnictwo: | Stara Szkoła |
Oprawa: | miękka |
Okładka: | miękka |
Wymiary: | 125x195 |
Ilość stron: | 298 |
Wprowadzono: | 20.11.2017 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.