Śmierć wielu osobom (szczególnie tym nieznającym dobrze serii Sandman), może kojarzyć się z posępną kostuchą stojącą nad śmiertelnikiem. W przypadku dzieła Gaimana takie wyobrażenie jest jednak bardzo dalekie od rzeczywistości. Ponury żniwiarz nie jest przerażającym szkieletem z wielką kosą w kościstych dłoniach. Jest za to urodziwą młodą kobietą lubiącą styl gotycki i towarzystwo ludzi. Już samo to brzmi dość intrygująco i w pełni przekłada się to na scenariusz.
W recenzowanym albumie znajdziemy wszystkie stworzone przez Gaimana historie, w których występuje wspomniana Śmierć. Na ponad trzystu stronach czytelnik znajdzie więc porcję naprawdę różnorodnej i mocno angażującej treści. Nie ma większego sensu mocno fabularnie rozpisywać się na temat poszczególnych rozdziałów. Jak to w przypadku większości (jeśli nie wszystkich) prac brytyjskiego autora, każdy znajdzie tu coś dla siebie i doceni różne elementy powieści. Ich częścią wspólną jest niezwykłe przedstawienie życia i śmierci (włącznie z najróżniejszymi emocjami z tym związanymi) w kulturowej otoczce końca XX wieku. Na kolejnych stronach przewijają się więc najróżniejsze środowiska zupełnie inaczej patrzące na świat i nadające scenariuszowi naprawdę znaczącej głębi (którą można badać i interpretować na dziesiątki różnych sposobów). Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze rewelacyjnie przedstawiona narracja. Naprawdę niczego więcej fanom dobrych komiksów nie trzeba do szczęścia.
Zróżnicowanie treści odbija się również na warstwie graficznej komiksu. Ten element dzieła w przeciwieństwie do scenariusza niekoniecznie musi się jednak już każdemu podobać. Trio ilustratorów (Chris Bachalo, Mark Buckingham, Mike Dringenberg) stara się co prawda zachować pewną wspólną wizję artystyczną, ale różnie im to wychodzi. Da się zauważyć w ich pracach indywidualizm, który mimowolnie kładzie nacisk na inny fragment dzieła. Najlepiej moim zdaniem prezentują się tutaj prace Mike?a Dringenberga, jak na ojca tytułowej Śmierci przystało.
Opinia bierze udział w konkursie