"Śmiejąc się w drodze do meczetu" - Zarqa Nawaz
Nie będę oryginalna, zaintrygował mnie tytuł i nota wydawnicza, a zwłaszcza to zdanie: "Najzabawniejszy memoir wszech czasów, obsypany licznymi nagrodami na całym świecie". Poszperałam trochę w sieci i rzeczywiście autorka, czyli Zarqa Nawaz nie jest postacią anonimową, ale utalentowaną i nagradzaną scenarzystką, a także dziennikarką pisującą do New York Timesa, której największy rozgłos przyniósł serial komediowy "Mały meczet na Prerii". Jeżeli niewiele wiecie o islamie, notabene oznaczającym pokój, a na słowo inshallah ("jeśli Bóg pozwoli") dostajecie gęsiej skórki i krew zastyga Wam w żyłach to koniecznie przeczytajcie "Śmiejąc się w drodze do meczetu" Zarqy Nawaz. Być może jej lektura rozwieje wątpliwości i pozwoli łaskawszym okiem spojrzeć na wyznawców Allaha.
Książka Zarqy Nawaz to opowieść o młodej kobiecie, muzułmance, mieszkającej w Kanadzie i robiącej karierę w mediach. Brzmi, co najmniej, egzotycznie, nie sądzicie? Muzułmanki postrzegamy bardzo stereotypowo, zauważamy specyficzny ubiór, zasłaniający niemal całe ciało, brak własnego zdania, całkowitą zależność od mężczyzny, aranżowane małżeństwa i spychanie kobiet na margines społeczeństwa, a wszystko to w imię religii, tradycji, kultury i przede wszystkim ludzkiej mentalności. Zarqa Nawaz próbuje zaprzeczyć stereotypom (co nie do końca jej się udaje), przedstawić nieco złagodzony obraz islamu i uchylić rąbka tajemnicy z życia muzułmańskiej rodziny.
Nie ukrywam, że rozbawił mnie już sam tytuł, bo jakoś śmiech nie pasował mi do meczetu, a kolejne karty powieści tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że warto było sięgnąć po tę lekturę. Zarqa Nawaz potrafi nie tylko świetnie opowiadać, posiada również talent komediowy, który ujawnia się niemal na każdej stronie tej historii. Jej perypetie i niebanalny humor bawią i uczą, bo nie da się ukryć, że autorka za cel obrała sobie opowiedzenie o islamie i kobietach wyznających tę religię. Szahada, salat, zakat, saum, hadżdż to pięć filarów islamu, o których wspomina autorka i robi to w nienapuszony sposób, prosto, zwięźle i na temat. Opowiada o aranżowanych małżeństwach, obrzezaniu, dżinach i obowiązkowej pielgrzymce do Mekki. Sarkazm i ironia to słowa klucze do właściwego odczytania tej książki, bo autorka nie tyle objaśnia, co zdradza niektóre sekrety islamu, ale nie przekracza granicy dobrego smaku i szacunku do religii i tradycji, w której została wychowana. W lekturze tej książki urzekła mnie nie tylko zabawna opowieść o muzułmance, ale również zdroworozsądkowe podejście autorki do wiary, zwracanie uwagi na kwestię interpretacji zasad Koranu, która często bywa nadinterpretacją i w związku z tym przyczyną wielu kłopotów, nieporozumień i ludzkich tragedii. Zarqa Nawaz potępia terroryzm i wszelkie akty barbarzyństwa, które napędzają machinę niechęci do muzułmanów, a nie mają uzasadnienia w religii. Ale jednocześnie przedstawia obraz normalnej, kochającej się rodziny, która wychowuje dzieci, troszczy się o ich edukację i objaśnia im świat. W tym miejscu musi pojawić się moje ale... Czyli zawsze musi być jakieś ale? Nie zawsze, ale jednak nie mogę nie zauważyć faktu, że Zarqa Nawaz to wykształcona kobieta, mieszka, pracuje i robi karierę w Kanadzie. Jej sposób życia diametralnie różni się od losu kobiet żyjących w republikach islamskich, gdzie ich prawa są notorycznie łamane albo w ogóle nie istnieją. Ogarnia mnie rozpacz, kiedy słyszę o zmuszaniu małych dziewczynek do zawierania związków małżeńskich z mężczyznami, którzy mogliby być ich ojcami, a nawet dziadkami (mogłabym wymienić o wiele więcej gorszących i patologicznych sytuacji, ale to nie czas i miejsce na tego typu dywagacje). Gdyby jednak te dziewczynki, ich mamy i babcie zechciały opowiedzieć o sobie, powstałaby zupełnie inna historia i kompletnie różny obraz muzułmanek. To w zasadzie jedyne zastrzeżenie, jakie mam do tej książki, bo nie ulega wątpliwości, że wiele się z tej lektury dowiedziałam, zwłaszcza o zwyczajach muzułmańskich, o których nie miałam pojęcia, a poza tym nieźle się ubawiłam przygodami głównej bohaterki, inteligentnej i przebojowej Zarqy - "muzułmanki w zachodnim społeczeństwie". Tak na marginesie, drugi człon tytułu usprawiedliwia autorkę, bo rzeczywiście jest to opowieść o muzułmance żyjącej na Zachodzie, a nie o muzułmankach w ogóle.
...