Książkowe bestsellery z tych samych kategorii

Przyjaciółka   Książka 37,28 zł
Paderborn Langer Tom 2   Książka 32,93 zł
Tajemnica domu Uklejów   Książka 37,99 zł

Słowianie Połabscy

książka

Wydawnictwo Poznańskie
Oprawa miękka
  • Dostępność niedostępny

Opis produktu:

Pokonani nie mają racji... Słowianie połabscy, najdalej na zachód wysunięty odłam Słowiańszczyzny Zachodniej, wcześniej od innych skazany na konfrontację z potężnymi sąsiadami, najdłużej wytrwał w archaicznych strukturach plemiennych i rodzimych wierzeniach pogańskich, aż do XII wieku zachowując też własne oblicze polityczne. Obiektywnie stanowili zaporę dla ekspansji niemieckiej. Ostatecznie pokonani, przyczynili się do ukształtowania średniowiecznego narodu niemieckiego. Pamięć o nich wszakże zanika tak w Niemczech, jak i w Polsce.
Mało kto dziś pamięta o Słowianach połabskich, mimo iż wiele nazw geograficznych (Drezno, Lipsk, Rostok) do dziś jakże wymownie świadczy o ich istnieniu. Pozostały liczne, choć jakże fragmentaryczne wzmianki o Słowianach, ich władcach, zwycięstwach, porażkach i trwaniu, wreszcie o stopniowym zaniku poczucia słowiańskiej odrębności, w kronikach, rocznikach, dokumentach, nekrologach klasztornych, urbarzach i innych pisanych źródłach średniowiecza. Pozostały ukryte liczne ślady kultury materialnej, społecznej i duchowej (posążki bóstw). Tylko wprawne oko historyka, szukającego i kojarzącego różnorodne świadectwa przeszłości i niedającego się ponieść zbędnym emocjom, może pokusić się o próbę odtworzenia świata słowiańskiego, któremu nie dane było wejść na równych prawach do średniowiecznej Europy.


Jerzy Strzelczyk - ur. 1941, profesor w Instytucie Historii UAM. 1989-1991 prorektor UAM, 1991-1996 dyrektor Instytutu Historii. 1995 członek-korespondent Polskiej Akademii Umiejętności w Krakowie.
Wybitny polski naukowiec, historyk-mediewista, specjalizujący się w początkach państwa polskiego oraz państw barbarzyńskich na ziemiach dawnego Imperium Romanum.
S
Szczegóły
Dział: Książki
Wydawnictwo: Poznańskie
Oprawa: miękka
Okładka: miękka
Wprowadzono: 09.10.2013

RECENZJE - książki - Słowianie Połabscy

4.6/5 ( 7 ocen )
  • 5
    6
  • 4
    0
  • 3
    0
  • 2
    1
  • 1
    0

Ratomir Wilkowski

ilość recenzji:1

brak oceny 21-02-2014 15:02

Jerzy Strzelczyk ?Słowianie Połabscy? - więcej niż tylko recenzja

Słowianie połabscy to najdalej na zachód wysunięty odłam Słowiańszczyzny Zachodniej. Pomimo wczesnej konfrontacji z potężnymi sąsiadami, stosunkowo długo wytrwał w pierwotnych strukturach plemiennych i rodzimych pogańskich wierzeniach. Zachowując własne oblicze polityczne aż do XII wieku i stanowiąc istotną zaporę dla ekspansji niemieckiej, miał znaczący wpływ na zachodzące w tej części Europy procesy państwotwórcze, w tym szczególnie - o czym współcześnie zbyt często zdarza się zapominać - na kształtowanie się samego narodu niemieckiego.

We wstępie publikacja nie podejmuje szerzej kwestii etnogenezy Słowian. Wspomina jedynie o dwóch najpopularniejszych poglądach dotyczących ich pochodzenia: autochtonistycznym - przekonaniu o ?odwieczności? Słowian na obszarach na północ od Karpat, o praojczyźnie Słowian rozciągającej się niegdyś nad Wisłą i Odrą, skąd w różnych okresach rozprzestrzenili się na południe, wschód i zachód, oraz allochtonistycznym - przekonaniu o znacznej ?młodszości? Słowian, którzy jako odrębna jakość (etnos) ukształtowali się na wschód od obecnych ziem polskich, najprawdopodobniej w rejonie środkowego Dniepru, pod koniec epoki starożytnej, zaś dopiero od około połowy VI wieku, w toku ?wielkiej wędrówki ludów?, zajęli swoje historycznie potwierdzone (w świetle źródeł wschodniorzymskich, bizantyjskich, a później łacińskich, zachodnio- i południowoeuropejskich) siedziby w pozostałych rejonach Europy (w tym także na ziemiach późniejszej Polski). Niestety przy tym zarysie nadal brak uwzględnienia czy choćby krótkiego odniesienia się do najnowszych badań genetycznych (związanych choćby z badaniami nad haplogrupą R1a1), a szkoda...

W pierwszym rozdziale znajdziemy jednak przejrzyście przedstawiony podział Słowian na trzy wielkie odłamy: wschodni (obejmujący obecnie Rosjan, Ukraińców i Białorusinów), zachodni (obejmujący obecnie Polaków, Czechów, Słowaków i Łużyczan) i południowy (obejmujący obecnie Serbów, Chorwatów, Słoweńców, Macedończyków i Bułgarów). W tym miejscu wyszczególniono również, że we wczesnym średniowieczu na północ od plemion polskich zamieszkiwali jeszcze Pomorzanie, zaś na zachód Słowianie połabscy. Tym samym tytułowi Słowianie połabscy to ludy zachodniosłowiańskie, zamieszkujące niegdyś tereny na zachód od Odry (oraz, bardziej ku południowi, Nysy Łużyckiej lub Bobru) po Łabę oraz jej lewobrzeżny dopływ Salę, a na północy od wybrzeża Morza Bałtyckiego, po góry i wzniesienia środkowoniemieckie na południu. W ramach Połabszczyzny wyróżnić z kolei można dwa zasadnicze, głównie pod względem lingwistycznym, odłamy: południowy, nazwany serbskim lub serbołużyckim i północny, czyli połabski w ściślejszym tego słowa znaczeniu.

Jerzy Strzelczyk jednocześnie wskazuje na pewne trudności wynikające z nieco innej praktyki terminologicznej, stosowanej przez naukę niemiecką (odbiegającą od praktyki polskiej i czeskiej) co ma poniekąd wpływ na to, że terminy ?połabski? i ?Połabianie? mogą występować w poczwórnym znaczeniu. Po pierwsze - jako zbiorcze określenie całej Słowiańszczyzny połabskiej, po drugie - na oznaczenie północnej, należącej do tzw. lechickiej grupy językowej, Połabszczyzny, po trzecie - na określenie języka dawnych Drzewian połabskich i ich potomków (którzy najdłużej w skali północnej grupy Słowiańszczyzny połabskiej - bo aż do końca XVII bądź nawet do początku XVIII wieku - zdołali zachować szczątki rodzimego języka i obyczaju) i po czwarte - jako określenie plemienia Połabian (jednego z wielu plemion ?połabskich?).

Jeden z pierwszych rozdziałów publikacji poświęcony jest geografii plemiennej Połabszczyzny. Słowianie połabscy, podobnie jak wszyscy Słowianie, dzielili się w średniowieczu na wiele plemion. Dzieje niektórych z nich znamy znacznie lepiej niż np. dzieje plemion polskich z tego powodu, że Połabianie znacznie dłużej niż Polacy i Czesi zachowali w głąb średniowiecza strukturę plemienną. Dodatkowo, dzięki długotrwałemu oporowi stawianemu Niemcom (w mniejszym stopniu Polakom i Duńczykom) i chrześcijaństwu, nazwy plemion i ich dzieje zostały zanotowane i wyraźnie opisane. Autor przytacza podział Połabszczyzny pod względem politycznym na trzy duże odłamy: znajdujący się na północy (rozciągający się na południowym wybrzeżu Bałtyku pomiędzy Zatoką Kilońską na zachodzie a rzeką Warnawą na wschodzie) Związek Obodrzycki; na rozciągające się na wschód i południowy wschód od nich ugrupowanie Wieletów; oraz na zamieszkujących na południu (podzielonych na dwa wyraźne odłamy wschodni i zachodnie) Serbołużyczan.

W kolejnym rozdziale publikacji mamy możliwość zapoznać się z początkami Połabszczyzny. Powołując się na badania archeologiczne autor wskazuje, iż Słowianie w drugiej połowie VI wieku dokonując ekspansji na te tereny, napotkali jedynie nieznaczne grupy osadnictwa germańskiego, z czasem dokonując ich asymilacji. Tłumaczone jest to wcześniejszą bądź równoczesną, stosunkowo dobrze poświadczoną źródłowo, wędrówką ludów germańskich z tego regionu na południe, w kierunku Cesarstwa Rzymskiego. Przy tej okazji autor wskazuje również na takie czynniki, jak ekspansja państwa Franków na tereny późniejszych Niemiec oraz ich konflikt z Awarami, a następnie z samymi Słowianami (którzy uporawszy się z Awarami i przy tej okazji wzmocniwszy swą pozycję, zerwali sojusz z Frankami, najpewniej związany z koniecznością płacenia na ich rzecz trybutu).

Kolejne rozdziały przybliżają historię Połabia za Karola Wielkiego i jego następców (przy tej okazji pojawia się ciekawa wzmianka o Wieletach, z jednej strony wspomagających Sasów walczących z Karolem Wielkim o utrzymanie niezależności i pogańskiej religii, a z drugiej pozostających w długotrwałym konflikcie z sąsiadującymi z nimi Obodrzycami - przez cały ten czas związanymi sojuszem z Frankami) oraz w okresie późniejszym, za cesarstwa Ottonów (które to w rozumieniu średniowiecznym zobowiązane było nie tylko do celów politycznych, tj. podboju i utrzymania zdobytych ziem, ale też religijno-kościelnych, czyli rozszerzania i obrony wiary chrześcijańskiej). Jawi nam się ona jako ciąg potyczek i wypraw zbrojnych, podczas których poszczególne plemiona Słowian, walczące o zachowanie swej odrębności, ostatecznie ulegają rosnącym wpływom frankijskim, a następnie niemieckim (cesarstwa rzymskiego).

Powołanie przez Ottona I nowych biskupstw oraz osobnej metropolii kościelnej na Połabiu wpłynąć miało na umocnienie się wpływów niemieckich na terenach zamieszkiwanych przez Słowian. Wszakże już po kilkunastu latach, głównie w wyniku znacznego obciążenia ludności na rzecz państwa niemieckiego i Kościoła chrześcijańskiego, miało miejsce wielkie powstanie i ponowne (po powstaniach mających miejsce w latach 939-940 oraz 954-960) odzyskanie niepodległości przez północną i środkową część Połabia (o czym szerzej traktuje odrębny rozdział). 29 czerwca 983 r. Słowianie z południowej grupy ludów lucickich podnieśli nagły i otwarty bunt. Zdobyli Hawelberg, wybili niemiecką załogę i zniszczyli siedzibę biskupstwa. Trzy dni później (2 lipca) z równym powodzeniem napadli na Brandenburg, niszcząc wszelkie ślady chrześcijaństwa. Jak informuje Thietmar ? nie tylko poganie, lecz nawet chrześcijanie (w tym przypadku najpewniej Słowianie, w głównej mierze ochrzczeni pod przymusem) cieszyli się z tych wydarzeń. W tym samym czasie książę obodrzycki Mściwój zdobył i spalił Hamburg. Słowianie dotarli do późniejszej tzw. Starej Marchii nad Łabą niszcząc jeden z tamtejszych klasztorów, a następnie aż do rzeki Tangery, gdzie dopiero dano im odpór. W konsekwencji północna i środkowa część Połabia odpadła zupełnie od chrześcijaństwa i od związku politycznego z Niemcami.

W tej sytuacji może nieco zaskakiwać formułowana w tym miejscu przez autora i badacza tej klasy nad wyraz śmiała teza jakoby ?tylko własne państwo z silną władzą na czele i tylko dobrowolne przyjęcie chrześcijaństwa mogły na dłuższą metę zapewnić naszym pobratymcom z zachodu przetrwanie w warunkach samodzielności i niezależności?. Co bowiem oznacza ?dobrowolne przyjęcie chrześcijaństwa?? Czy proces analogiczny do tego, który zaledwie 17 lat wcześniej zapoczątkował u siebie Mieszko I, zwany potocznie ?Chrztem Polski?, a który bynajmniej nie obejmował ogółu ówczesnego społeczeństwa? Równie dobrze, z perspektywy czasu i posiadanej obecnie wiedzy, można by postawić tezę, iż szansą tą mogło być przekonanie tworzącego się państwa polskiego do powrotu do wiary etnicznej i wspólne przeciwstawienie się niemieckiej ekspansji. Wszak powszechnie wiadomo, iż przyjęcie chrztu przez Mieszka było decyzją czysto polityczną, a wyzwolone spod wpływów niemieckich Połabie w praktyce bynajmniej nie stanowiło osamotnionej ?wyspy pogaństwa?.

Politycal fiction? Być może, ale w tej sytuacji (tym bardziej uwzględniając późniejszy, mający miejsce ok. 1004 r., sojusz pogańskich Luciów z Henrykiem II) niewiele większe, niż teza sformułowana przez Jerzego Strzelczyka, z tej perspektywy upatrującego najlepsze wyjście dla Połabian w przyjęciu chrześcijaństwa i w dalszym ciągu nazywaniu tego zachowaniem ?samodzielności i niezależności?. Warto bowiem pamiętać, że w przypadku Połabia, to w głównej mierze właśnie utrzymanie dawnej wiary i sposobu sprawowania władzy, było przyczyną walki o zachowanie niepodległości... Na szczęście, publikacja szybko wraca do typowo naukowego tonu i obok w zasadzie niczym nieuzasadnionego gloryfikowania procesu chrystianizacji, autor wymienia również inne czynniki takie jak np. wewnętrzne trudności sąsiadów i panujące między nimi niesnaski.

Niestety przy tej okazji praktycznie pominięto temat księcia Racibora, któremu nie tylko po kilkunastu latach udało się ponownie zjednoczyć ziemie obodrzyckie, ale również dowodził (o czym szerzej przeczytać możemy w odrębnej publikacji autorstwa Artura Szrejtera ?Wielka wyprawa księcia Racibora?) zakończoną pełnym powodzeniem wyprawą na Konungahelę. Racibor ostatecznie zginął w 1043 roku z rąk Duńczyków (szczegółowe okoliczności jego śmierci nie są znane). Jego synowie podjęli w następnym roku wyprawę przeciw Danii, lecz zostali pokonani i zabici przez króla duńskiego Magnusa I Dobrego. Następstwem tej klęski był powrót na tron przedstawiciela starej dynastii - Gotszalka, wspieranego przez Danię i Saksonię (młody Gotszalk, w wyniku działań przeciwników forsowanej chrystianizacji, zmuszony był wcześniej zbiec na dwór saski).

W latach 1055-1057 źródła odnotowały kolejne ciężkie walki między Niemcami a Lucicami. 10 września 1056 r. pod Przęcławą, w rejonie ujścia Haweli do Łaby, wielkie wojsko saskie poniosło druzgocącą klęskę z rak Luciców (ponoć na wieść o niej ze zgryzoty umarł cesarz Henryk III). Był to jednak ostatni triumf wielkiego Związku Lucickiego, który rozpadł się w wyniku wojny domowej między nadmorskimi plemionami Czrezpienian i Chyczan, a dominującymi Redarami. Ci ostatni (trzykrotnie wcześniej pokonani) wezwali na pomoc króla Danii oraz panującego wówczas nad Obodrzycami Gotszalka, który ostatecznie przejął władzę nad pokonanymi Czrezpienianami i Chyczanami. Związek Lucicki tym samym ograniczył się do samych Redarów i Tolężan, którzy z kolei w 1066 r. dokonali zemsty na byłym sojuszniku, obalając go i mordując 7 czerwca w nadłabskim Łączynie (niem. Lenzen).

W okresie tym ponownie odżywają silne, antykościelne nastroje i daje o sobie znać wciąż żywe przywiązanie do rodzimej, etnicznej wiary. 15 lipca poganie kamienują chrześcijan w Raciborzu. 10 listopada w Retrze, na cześć Swarożyca, pozbawiony życia zostaje pojmany w Meklemburgu biskup Jan. Słowianie wdzierają się do Saksonii, zdobywają i niszczą Hamburg oraz Szlezwik. Raz jeszcze Obodrzyci wracają pod sztandary pogaństwa w czym inspirująca rola Związku Lucickiego jest niezaprzeczalna. Po tych wszystkich wydarzeniach sam związek ulega jednak znacznemu osłabieniu i nigdy już nie odzyskuje dawnej świetności. Na swoją korzyść nie jest w stanie wykorzystać nawet mającego miejsce 7 lat później otwartego powstania Sasów przeciw Henrykowi IV. Jedyne co zyskują pozostając neutralni, to trwający przez około 30 lat stan zawieszenia, przy czym nadchodzący XII wiek niesie dla nich dalsze niekorzystne zmiany, opisane przez autora w kolejnym rozdziale publikacji.

Czynnik ludowy, odsunięty od wpływów przez Nakonidów, odegrał istotną rolę również wśród samych Obodrzyców. Po śmierci Gotszalka jego synowie zostali pozbawieni władzy, którą objął Krut wybrany na księcia przez stronnictwo pogańskie. Ten zadeklarowany zwolennik rodzimej wiary uchodził za dzielnego wodza, a państwo obodrzyckie za jego panowania nie tylko utrzymało, ale wręcz powiększyło swą siłę i splendor (Krut narzucił trybut nawet Nordalbingom czyli Sasom zamieszkującym na północ od dolnej Łaby). Był to jedyny od bardo dawna okres rzeczywistej niepodległości Obodrzyców, który jednak osłabiały walki wewnętrzne w tym te, powodowane roszczeniami synów Gotszalka. Ostatecznie jeden z nich, pozostający w ścisłym sojuszu z Sasami - Henryk Gotszalkowic, doprowadza w 1093 r. do zamordowania Kruta i przejęcia władzy. Za jego panowania państwo obodrzyckie znacznie powiększyło swoje terytorium kosztem rozpadającego się Związku Lucickiego i plemion znad środkowej Łaby. Warto podkreślić w tym miejscu, iż Henryk będąc władcą chrześcijańskim, ściśle opierającym się na Sasach, panował w kraju czysto pogańskim nie podejmując (najpewniej wynosząc naukę z losu, jaki spotkał jego ojca) aktywnych działań chrystianizacyjnych. W całym jego rozległym państwie znajdowała się wg przekazów tylko jedna, pozostająca pod bezpośrednią pieczą księcia, świątynia chrześcijańska w Starej Lubece. Był to okres gdy Polska, za pośrednictwem Pomorza (którym wówczas władał książę Warcisław, podległy wobec Bolesława Krzywoustego), po raz pierwszy zetknęła się z państwem obodrzyckim.

W jednym z kolejnych rozdziałów zarysowana została trzecia (po karolińskiej i ottońskiej), decydująca faza niemieckiej ekspansji wschodniej, skierowana przeciwko niepodległej i pogańskiej Połabszczyźnie. W odróżnieniu od poprzednich, miała ona na celu trwałe włączenie ziem połabskich w obręb niemieckich organizacji politycznych i kościelnych, w których na zachowanie rodzimych, dotychczasowych form struktur politycznych nie przewidziano miejsca. Zapowiedzią nadchodzących wydarzeń był manifest z 1108 r., w którym kilku biskupów i książąt niemieckich nawoływało do wyprawy krzyżowej przeciw Słowianom połabskim (ostatecznie krucjata ta doszła do skutku 39 lat później). Z powyższego dodatkowo wyraźnie wynika, iż wcześniejsza teza autora, upatrująca m.in. w przyjęciu chrześcijaństwa szansy na ówczesne przetrwanie naszych zachodnich pobratymców w warunkach samodzielności i niezależności, zasadniczo pozbawiona była większych podstaw.

Henryk Gotszalkowic zginął prawdopodobnie zamordowany w 1127 roku. W tym samym czasie ten sam los spotka panującego nad Stodoranami (Hawelanami) Meinfryda. Pomimo niemieckiego imienia, był on księciem słowiańskim i podobnie jak Henryk będąc chrześcijaninem rządził krajem, który nadal pozostawał pogański. Śmierć obu była więc najprawdopodobniej wynikiem szerszego wrzenia społecznego, skierowanego przeciw wzrastającym wpływom niemieckim na Połabiu. Podobnie noszącym niemieckie imię, chrześcijańskim księciem słowiańskim, któremu wówczas przyszło rządzić poganami (najprawdopodobniej Brzeżanami), był panujący w nadłabskim Hawelbergu Wirikind (to z jego synami przyjdzie toczyć wojnę o te tereny w 1136 r. niemieckiemu margrabiemu Albrechtowi z Ballenstedtu, zwanemu Niedźwiedziem). Władzę po Meinfredzie przejął z kolei aktywnie popierający akcję chrystianizacyjną Przybysław Henryk (który, w obawie przed reakcją pogańską po swojej śmierci, w 1142 roku wyznacza Albrechta Niedźwiedzia na następcę). Po śmierci Przybysława Henryka w 1150 r. kraj zostaje jednak zbrojnie zajęty przez roszczącego sobie prawa do władzy i przybyłego najprawdopodobniej z Polski Jaksę, co wywołało wojnę z Albrechtem, który ostatecznie podbija państwo Stodoran. Warto w tym miejscu zaznaczyć, iż Jaksa w okresie tym, na czele licznego wojska, zajął Brandenburg, którego Albrecht nawet w sojuszu z arcybiskupem magdeburskim Wichmanem nie był w stanie odzyskać siłą, lecz dopiero na mocy układu zawartego w 1157 r. z Jaksą. Sam Jaksa po tych wydarzeniach długi jeszcze czas panował w Kopniku (Kopanicy), głównym jak się przypuszcza grodzie plemienia Sprewian (sąsiadującym ze Stodoranami od wschodu), czego m.in. świadectwem są bite przez niego monety z własnym wizerunkiem.

Po Henryku Gotszalkowicu władzę wśród Obodrzyców (w latach 1128-1131), z nadania Lotara III, sprawował z kolei (choć na terenie znacznie skromniejszym, niż za swojego poprzednika) królewicz duński Kanut Laward. Po tym czasie państwo zostało podzielone na dwie części, z których jedną (w skład której wchodziły kraje Wagrów i Połabian właściwych) rządził bratanek Henryka, książę Przybysław wagryjski, zaś drugą (krajem Obodrzyców właściwych i zapewne Warnawów) wielmoża obodrzycki Niklot. Według relacji Helmolda, niemieckiego kronikarza wypraw chrystianizacyjnych, obaj oni byli ?bardzo wrogo usposobieni względem chrześcijaństwa?. Równocześnie obaj formalnie uznawali zwierzchnictwo niemieckie, przy czym jednak w sprawach wewnętrznych pozostawali samodzielni. Niepokoje i walki o władzę w Niemczech po śmierci Lotara (1137) skłoniły Przybysława do ataku na zbudowany 3 lata wcześniej przez władcę niemieckiego i mający stanowić symbol jego panowania, znajdujący się na pograniczu, gród Segeberg. W wyniku wypraw odwetowych hrabiego holsztyńskiego i pospolitego ruszenia Holzatów dotkliwie spustoszony został kraj Wagrów, których ziemie zasiedlone zostały następnie przez hrabiego Adolfa II kolonistami niemieckimi i niderlandzkimi. Wagrom, wypartym z większości dotąd zajmowanych terenów, pozostawiono jedynie swoisty rezerwat w północnej Wagrii, ziemię stargardzką i okolice Liitjenburga.

Na skutek rozpoczętej w 1146 roku na prośbę papieża Eugeniusza III wytężonej akcji propagandowej Bernarda z Clairvaux, jak również w związku z równoczesną II krucjatą do Ziemi Świętej, w 1147 roku doszło do słynnej wyprawy krzyżowej przeciwko Słowianom połabskim - Obodrzycom i Lucicom. Wśród jej przywódców było dwóch znanych rywali: książę saski Henryk Lew oraz przełożony marchii północnej Albrecht Niedźwiedź. Wyprawa nie przyniosła jednak organizatorom ani sławy, ani spodziewanych sukcesów wojskowych czy politycznych. Wyrosłemu na głównego obrońcę sprawy słowiańskiej księciu Niklotowi udało się nie tylko obronić przed krzyżowcami gród Dubin, ale również spalić okręty przeciwnika, a także spustoszyć okolice zasiedlone przez kolonistów sprowadzonych z zachodu. Również druga armia, w której uczestniczył Albrecht Niedźwiedź, a która ruszyła na ziemie wieleckie, pomimo współudziału książąt czeskich (i nawet jednego z książąt polskich) nie osiągnęła spodziewanych sukcesów. Spalono wprawdzie świątynię pogańską pod grodem Malechowem, lecz oblężenie Dymina nad Pianą nie powiodło się zupełnie, a gdy najeźdźcy podeszli pod Szczecin wielu z nich zdumiało się, gdy naprzeciw nich wyszedł biskup Adalbert przekonując, iż jego mieszkańcy są chrześcijanami. Dla wielu po stronie chrześcijańskiej stało się wówczas nad wyraz oczywiste, że feudałom saskim chodzi głównie o podbój Połabian, a nie ich rzeczywistą chrystianizację. Według Jerzego Strzelczyka jedyną i główna korzyścią z wyprawy krzyżowej dla strony niemieckiej było natomiast polityczne wzmocnienie ich obecności w zachodniej części środkowego Połabia, co w wyniku osadzenia tam drobnych i średnich rodów feudalnych w późniejszym okresie przyspieszyć miało proces niemczenia i integracji owych obszarów z resztą Niemiec.

W miedzyczasie jednak Niklot utrzymał się przy swoim księstwie, a nawet nawiązał pozytywne stosunki zarówno z Adolfem II jak i Henrykiem Lwem. Wojska niemieckie wsparły wręcz Niklota, gdy w 1151 roku Czrezpienianie i Chyczanie zbuntowali się wobec niego i odmówili składania daniny. Najwyraźniej jednak książę saski tylko czekał na stosowną chwilę, by ostatecznie rozprawić się z Niklotem. Gdy tylko sytuacja polityczna w Niemczech na to pozwoliła, w 1160 roku w sojuszu z Duńczykami, najechał zbrojnie kraj Niklota. Ten bronił się mężnie i dość skutecznie, by jednak ostatecznie samemu ponieść zdradziecką śmierć w potyczce. W 1161 r. wschodnią część państwa obodrzyckiego Henryk Lew oddaje dwóm synom Niklota: Warcisławowi i Przybysławowi, którzy pod ścisłą kontrolą mieli tam panować jako jego lennicy. Walki jednak nie ustają powodując znaczne wyludnienie północnego Połabia. Warcisław wpadł w ręce księcia saskiego i zostaje stracony z jego rozkazu. Z kolei Przybysław kontynuuje walkę przy wsparciu książąt pomorskich, którym nie pomyśli była potęga Henryka Lwa. Ostatecznie Henryka Lew, mając kłopoty w samej Saksonii, w 1166 roku zawiera pokój z Przybysławem, pozostawiając mu ziemię obodrzycką w węższym tego słowa znaczeniu (z wyłączeniem grodu w Skwierzynie) i czyniąc z niego swego wasala. W tym czasie następuje niestety dalsza kolonizacja niemiecka i chrystianizacja tych terenów, odbierając im dotychczasowy, słowiański charakter. Sam Przybysław zostaje natomiast formalnie uznany za protoplastę dynastii ?Niklotydów?, panującą w Meklemburgii aż do 1918 r.

Jeden z ostatnich rozdziałów publikacji, niestety niezbyt obszerny i raczej dość ogólnikowo potraktowany, poświęcony został wyspie Rugii, na którą przeniósł się punkt oporu przeciw zewnętrznym zagrożeniom oraz główny ośrodek pogaństwa lokowany w Arkonie. Rugianie silni z powodu swego wyspiarskiego położenia oraz zasobności świątynnego skarbca, długo i skutecznie opierali się interwencjom z zewnątrz (czy to ze strony Henryka Gotszalkowica, czy to Bolesława Krzywoustego, czy to króla duńskiego Waldemara I), a nawet sami wielokrotnie potrafili trapić sąsiadów śmiałymi atakami. Ostatecznie w 1168 roku król duński, wspierany przez Sasów i Pomorzan, po kilkukrotnych wcześniejszych niszczycielskich najazdach, obległ i zmusił Arkonę do kapitulacji. Upadek Arkony był niestety ostatnim znaczącym akordem w dziejach niepodległej Połabszyzny, która odtąd stała się składową różnych, głównie niemieckich, organizmów politycznych.

Przy tej okazji autor niestety po raz kolejny wysuwa przypuszczenia, wspominając o ?nie brakujących? poszlakach (z których jednak żadnej nie wymienia), jakoby ?pogodzenie się z dominacją duńską przyszło władcom Rugii tym łatwiej, że dopiekła im polityczna kuratela kapłanów Świętowita?. Znów też następuje nieuzasadniona gloryfikacja procesu chrystianizacji, która tym razem przebiegała ?w sposób bardziej ewolucyjny i mniej krzywdzący ludność słowiańską niż na przykład w krajach Obodrzyców?, czego dodatkowym powodem miało być ?przetrwanie rodzimej dynastii?. Po raz drugi mamy więc dostrzegalny swego rodzaju brak konsekwencji, sprawiający wrażenie jakby został wymuszony na autorze i umieszczony w publikacji niejako na siłę. Wrażenie to dodatkowo potęguje, umieszczona co prawda w przypisie i sformułowana niejako w domyśle teza, jakoby kult Świętowita na Rugii był wynikiem rozpowszechnionego w Niemczech kultu św. Wita. A przecież założenie to, powtarzane jeszcze za średniowiecznymi erudytami kościelnymi (wynikające z roszczeń wobec Rugii, wysuwanych już w drugiej połowie XI w. przez opactwo benedyktyńskie w saskiej Nowej Korbei), dawno zakwestionował choćby Aleksander Gieysztor w swej ?Mitologii Słowian?.

Pomimo tych dwóch zgrzytów książkę zdecydowanie uznaję za wartą szerszego polecenia. Publikacja ta, poza przybliżeniem konkretnych dat bardzo wielu istotnych wydarzeń (o których próżno oczekiwać, że dowiemy się na lekcjach historii w polskich szkołach), dodatkowo pozwala szerzej zorientować się w zawiłych układach panujących miedzy poszczególnymi plemionami słowiańskiej Połabszczyzny. Przez analogię znacznie łatwiej przychodzi tym samym zrozumieć (choć słabiej udokumentowane źródłowo) przemiany plemienne zachodzące na terenach dawnej Polski oraz te, które legły u podstaw jej powstania. Co bardzo istotne, język publikacji jest na tyle przystępny, że nawet osoba dopiero będąca na początku swej przygody z historią, uzna go za w pełni zrozumiały. Trochę szkoda, że załączona mapka, przedstawiająca rozmieszczenie poszczególnych plemion połabskich - która w przypadku takich publikacji znacznie ułatwia orientację w opisywanych wydarzeniach - nie jest większa, a przez to bardziej czytelna. Dla chcącego jednak nic trudnego - każdy, kto ma dostęp do internetu i wykaże minimum wysiłku, bez trudności znajdzie bardziej szczegółowe mapy z opisywanego w książce okresu historycznego. Reasumując - publikacja w bardzo przystępnej cenie oferuje nam nad wyraz bogatą treść, którą trudno przecenić. Książka choć na pierwszy rzut oka dość niepozorna w swej formie, merytorycznie przewyższa wiele innych publikacji tego rodzaju. Zawdzięczamy to niewątpliwie niekwestionowanej wiedzy historycznej Jerzego Strzelczyka, który mam nadzieję jeszcze nie raz zaszczyci nas podobnymi publikacjami, zapewniając kolejną historyczną, intelektualną ucztę.

Ratomir Wilkowski

ilość recenzji:1

brak oceny 21-02-2014 15:00

Słowianie połabscy to najdalej na zachód wysunięty odłam Słowiańszczyzny Zachodniej. Pomimo wczesnej konfrontacji z potężnymi sąsiadami, stosunkowo długo wytrwał w pierwotnych strukturach plemiennych i rodzimych pogańskich wierzeniach.

Czytaj wiecej: http://www.wiadomosci24.pl/artykul/jerzy_strzelczyk_slowianie_polabscy_wiecej_niz_tylko_recenzja_296525.html