W tej części sieroty Baudelaire trafiają do kolejnego opiekuna. Jest nim ciotka Józefina, uwielbiająca gramatykę, niecierpiąca wszystkiego, co Bóg i człowiek stworzył. Nie, nie, nie chodzi tu o to, że nie lubi swojego otoczenia. Po prostu się boi. Kobieta posiada wszelkie możliwe (najczęściej te irracjonalne) fobie, czym naprawdę uprzykrza życie biednemu rodzeństwu. Niestety i tym razem nie mogą oni spać ze spokojem - i w domu ciotki nad jeziorem dosięgnie ich zło hrabiego Olafa. A co ma z tym wspólnego Ogromne Okno...? To zostawiam każdemu do samodzielnego odkrycia. Książka, tak jak każda z "Serii" bardzo przypadła mi do gustu. Było śmiesznie, było ekscytująco, było i irytująco, jeśli ktoś lubi takie momenty. Ogółem... polecam.