Czytałam tę serię kilka lat temu. Jej początkowe części uznałam za średnie. Każda kolejna podobała mi się coraz bardziej. Teraz, gdy przypominam sobie przygody rodzeństwa Baudelaire'ów stwierdzam, że cała seria jest bardzo dobra. Powiem nawet, że genialna. Dokładne dopracowanie 13 tomów po 13 rozdziałów w każdym (no, oprócz ostatniego, w którym jest ich 14, co zresztą jest przemyślane) oraz tytuły, których inicjały (jeżeli można to tak nazwać) to zawsze 2 te same litery są także elementem treści. Naprawdę dobry kryminał dla dzieci młodej młodzieży oraz dorosłych, którzy wybierają tę książkę dla swoich pociech. Każdy wytrwały czytelnik tej serii (a skoro doszedł do 12 częsci to musi takim być) wie, że nie najważniejsze jest to, żeby rozpoznać kto jest hrabią Olafem. Najbardziej interesujące są sposoby do jakich Wioletka, Klaus i Słoneczko dochodzą, żeby wyjść z tarapatów. Każde z dzieci obdarzone jest zupełnie innym talentem, który z kolejnymi częściami (a co za tym idzie: z wiekiem bohaterów) rozwija się. Wiolteka jest mistrzem majsterkowania: potrafi zrobić przysłowiowe "coś z niczego". Klaus to bibliofil. Przeczytał ogromną ilość książek a w dodatku pamięta ich treść i często wykorzystuje pomysły zaczerpięte z nich. Słoneczko natomiast bez skrupułów posługuje się swoimi ostrymi ząbkami i gryzie nimi wszystko, co nie przypada jej do gustu. "Przedostatnia Pułapka", jak sam tytuł wskazuje, jest już przedostatnią częścią, w której opisane są przygody rodzeństwa Baudelaire'ów. Chociaż Lemony Snicket nie zachęca do jej czytania to ja ją bardzo polecam (zresztą kto z tych, którzy doszli do tego etapu mógłby na nim zakończyć?). Tym razem nasi bohaterowie lądują w hotelu Ostateczność. Na zakończenie chciałabym pogratulować wydawnictwu Egmont za świetną oprawę graficzną, dzięki której książki ślicznie wyglądają na półce.