Pierwszy tom trylogii Pod sztandarem dzikiego kwiatu, czyli Królowie Dary już od pierwszych stron mnie oczarował i do samego końca książki nie mogłem wyjść z podziwu dla autora. Zachwycający klimat orientu, wyraziści bohaterowie, wspaniały świat oraz urzekające cytaty, spowodowały, że była to dla mnie niezapomniana lektura i jedna z najlepszych książek fantasy, jakie kiedykolwiek czytałem. Dlatego też czym prędzej zabrałem się za jej kontynuację, czyli Ścianę Burz.
Kuni Garu, znany obecnie jako cesarz Ragin, zaprowadził pokój i dobrobyt na wszystkich wyspach Dary. Konsekwentnie wprowadza coraz to nowe reformy, które mają zapewnić lepszy byt ludności, ale również przetrwanie pokoju przez długie lata, nawet po jego śmierci i nie doprowadzić do wyniszczających wojen. W tym celu musi się mierzyć z niezadowoleniem wśród arystokratów, którzy niegdyś byli królami, tłumić lokalne bunty oraz wprowadzać ograniczające ich władzę prawa. Przyjdzie mu się również zmierzyć z niełatwą sprawą sukcesji, który z jego synów zasługuje na tron. Czy pierworodny Timo, syn Jii, czy może Phyro, syn konsorty Risany? Będzie musiał się również zmierzyć z ambicjami wśród najbliższych, a nawet zdradą, która może skruszyć kruchą stabilność jaką wypracował. Jednakże, dworskie intrygi, spiski, sprawa sukcesji są niczym w porównaniu do nowego zagrożenia, które zbliża się do wysp Dary. Jest nim tajemniczy lud pod wodzą pekyu Tenyro, człowieka o niesamowitym umyśle i zdolnościach taktycznych, który ma jeden cel: podbić całą Darę. Czy mu się to uda? Jakie asy chowa w rękawie? Jak w obliczu tych wyzwań poradzi sobie Kuni?
Jestem pełen podziwu dla autora. Udała mu się niełatwa sztuka, stworzyć niezwykle udaną i pasjonującą kontynuację, która w sposób niezwykły uzupełnia historię wysp Dary oraz miejsc poza nią. Nie obyło się bez drobnych zastrzeżeń na początku czytania, ale w trakcie lektury zupełnie zniknęły. Zacznijmy jednak od początku. Pierwsze dwie z czterech części książki, czyli mniej więcej pierwsze 350 stron, stanowią pokazanie jak zmienia się Dara pod nowymi rządami, jak Kuni wprowadza kolejne reformy, wspiera naukowców i dba o rozwój społeczny. Obserwujemy dorastanie jego dzieci, jak się zmieniają i budzą się w nich ukryte talenty. A gdy wszystko zaczyna zmierzać do porządku po małych perturbacjach, nagle pojawia się pekyu Tenyro z armią... To właśnie potyczki z tym nowym i bardzo groźnym wrogiem, jak również szukanie nowych rozwiązań do walki z nim, stanowi drugą, nieco dłuższą połowę książki. Z tego też powodu, to właśnie ta część szczególnie przypadła mi do gustu. Jest bardziej dynamiczna, budzi więcej emocji, a przede wszystkim zawiera to, co polubiłem najbardziej w Królach Dary, czyli niesamowite wynalazki i konstrukcje, pozwalające zyskać przewagę na wrogiem.
Tym, co dowodzi talentu Liu są również bohaterowie. I nie mam tutaj na myśli tylko Kuniego, Jii, Risany, czy jego dzieci. Ściana Burz to cała plejada postaci, którzy wręcz ożywają na kartach powieści, zżywamy się z nimi, a często nawet utożsamiamy. Przeżywamy z nimi trudne chwile, dopingujemy ich podczas zmagania się z przeciwnościami i tęsknimy za nimi, kiedy podejmują bardzo trudne decyzje... To bohaterowie sprawiają, że ta historia nie jest tylko zbitkiem liter na kartce papieru, lecz żywą opowieścią, która pozostaje w każdym z nas po jej przeczytaniu. Co jednak ważne, to nie mężczyźni odgrywają tutaj główne role a kobiety. Ambitna Jia, która chce dla swojego syna tronu i nie zawaha się przed niczym, nawet zdradą, by to osiągnąć. Thera, córka Kuniego - niezwykle inteligentna, która w oczach ojca powinna zostać jego następczynią. A także zupełnie nowa postać - Zomi. W młodości porażona piorunem, z niedowładem nogi, spotyka na swojej drodze Luana Zya, który przygotowuje ją do egzaminów cesarskich. Jest to bodaj najciekawsza postać, która pragnie odmienić los swój i swojej matki. Dzięki ciekawości świata jest wstanie przezwyciężyć wszystkie trudności i osiągnąć założone cele.
Książka Kena Liu to również wspaniała filozofia, którą poznajemy głównie za sprawą niezwykle interesujących rozmów Zomi z Luanem. Dzięki czemu lepiej zrozumiemy motywy kierujące ludźmi zamieszkującymi wyspy Dary oraz ich poglądy na różnorakie sprawy. Dowiemy się także, co znajduje się za tytułową Ścianą Burz - poznamy nowy kontynent oraz ludy go zamieszkujące o bogatej i pasjonującej historii. Nie zabrakło również znakomitych bitew i potyczek, które czyta się z zapartym tchem. Nie sposób nie podziwiać odwagi i poświecenia żołnierz, którzy nie są wcale bezimiennymi jednostkami, które autor po prostu uśmierca. To postacie, które często chociaż w minimalnym stopniu znamy, przez co ich czyny jeszcze bardziej do nas przemawiają. Mógłbym tak wymieniać jeszcze długo, czym jeszcze jest Ściana Burz, ale pozostawię to już Wam do odkrycia.
Ściana Burz jest znakomitą powieścią fantasy, przesyconą orientem, w której Ken Liu udowadnia, że nie spoczywa na laurach, ale tworzy zapierającą dech w piersi kontynuację Królów Dary. Reformy Kuniego, dorastanie jego dzieci oraz intrygi dworskie, zdumiewająco dobrze uzupełniają się z potyczkami z nowym, okrutnym wrogiem i szukaniem nowych rozwiązań do walki z nim. Nie ma mowy o żadnym przypadku, ani żadnej zbędnej sceny - widać, że autor wszystko dokładnie przemyślał i zaplanował. Gorąco polecam!
...
hrosskar