"Ma rację, twierdząc, że według opinii publicznej wojna i zbrodnie w obozach koncentracyjnych to są "męskie sprawy". Często zapomina się o kobietach - nadzorczyniach ss, które w równym stopniu co mężczyźni dopuszczały się przestępczych czynów, pobić i brutalnych mordów. To właśnie one, Aufseherinnen, budziły w więźniach szczególne zdumienie i obrzydzenie, gdyż wydawały się - jako kobiety - podwójnie przeczyć naturze: człowieczeństwu i kobiecości."
"Sadystka z Auschwitz" Jarosława Molendy, to nie tylko historia samej Marii Mandl, ale ukazanie obrazu wielu kobiet, które brutalnie traktowały więźniów obozów koncentracyjnych. Jakie były ich stanowiska? Czym się zajmowały? Co nimi kierowało, by podjąć pracę w miejscu, gdzie ludzie obdzierani byli z godności, zniewoleni i poddawani torturom?
Nie potrafię sobie wyobrazić skali okrucieństwa, która miała miejsce w trakcie II wojny światowej. Podążanie za ideologią, dzięki której ludzie tracą życie, jest pozbawiona najmniejszej cząsteczki człowieczeństwa. Powrót do tego tematu zawsze jest trudny i wywołuje mnóstwo emocji, niestety tylko negatywnych.
W książce tej zawarte są wspomnienia i zeznania świadków okrucieństwa bestii z obozów koncentracyjnych. Mieli bezpośrednią styczność z oprawcami lub znali ich tylko z widzenia, ale byli świadkami zła, którego wyrządzali.
Zło nie ma płci. Okrucieństwo, brutalność, terror nie ma płci. Wojna jest tego przykładem. Nie chcę przytaczać fragmentów, ponieważ nie jest to lektura, która przypadnie każdemu. Jeśli ktoś się interesuje historią, II wojną światową, katami w ludzkiej skórze, to jest to książka, która myślę spełni Wasze oczekiwania. Mam wrażenie, że autor skupiając się na Marii Mandl, chciał pokazać czym kierowała się zwykła, wiejska młoda dziewczyna, która weszła w szeregi ss. Pewne domniemania mogły w rzeczywistości mieć ziarenko prawdy, jednak ciężko powiedzieć, co dana osoba myśli tak naprawdę, czym się kieruje. Autor przytacza także informacje dotyczące procesów, które miały miejsce po wojnie i kto został ukarany. Czy sprawiedliwie? Dostatecznie? Chyba nie ma na to miary.
Nie wiem czy pocieszającym w tym wszystkim jest fakt, że mała garstka ludzi, ale się tacy zdarzali, nie byli za ideą terroru i przymykali na pewne rzeczy oko albo, w pewnym sensie, nie obdzierali człowieka całkowicie z godności.
Ciężka to lektura. Tematyka obozowa wywołuje u mnie zawsze skrajne emocje i skłania do wielu refleksji na temat zła, które miało miejsce w trakcie wojny, ale i ogólnie na świecie. Jeśli jesteście zainteresowani, to polecam "Sadystkę z Auschwitz".