Siergiej Prokofiew to jeden z najważniejszych rosyjskich kompozytorów. Jego nazwisko stawia się obok Piotra Czajkowskiego czy Dmitrija Szostakowicza i nazywa się go geniuszem. Rosyjska namiętność nie jest jednak historią kompozytora, lecz jego pierwszej żony ? Hiszpanki Liny Codiny. Lina była piosenkarką i niesamowitą kobietą. Zmarła w wieku 91 lat, a Reyes Monforte w swojej książce udowodniła, że tym, co przeżyła Lina, można by spokojnie obdzielić klika osób i powiedzieć o nich, że wiedli barwne życie.
Lina urodziła się w Madrycie, ale nie spędziła tam wiele czasu. Jej rodzice byli artystami (ojciec Hiszpan i matka Rosjanka), więc w dzieciństwie opiekowali się nią dziadkowie (mieszkała wtedy w Rosji). Później razem z rodzicami przeprowadziła się do Nowego Jorku, gdzie poznała Prokofiewa. W jego muzyce zakochała się natychmiast, niewiele czasu było jej trzeba, by uczuciem obdarzyć też jej twórcę.
Lina była kobietą z klasą. Znała pięć języków, umiała się wypowiedzieć na prawie każdy temat i gdziekolwiek się nie znalazła, natychmiast przyciągała uwagę. Na co dzień spotykała się z Coco Chanel, Charlesem Chaplinem, Hemingwayem, Picassem, Matisse?em, Ravelem czy Diagilewem. Jej związek z Prokofiewem trwał jednak stosunkowo długo, nim ten wreszcie zaproponował jej małżeństwo. Mieli razem dwójkę dzieci i wydawało się, że nic ich nie rozdzieli. Ale żyli w niespokojnych czasach i choć wielka wojna ich nie dotknęła, druga wojna światowa odcisnęła się piętnem na ich życiu.
Monforte w taki sposób przedstawiła Prokofiewa, że niespecjalnie go polubiłam. Wykreowała go na trudnego geniusza, dla którego Lina poświęciła własną karierę i któremu podporządkowała swoje życie. Faktem jednak pozostaje, że kiedy już małżeństwo Prokofiewów popełniło życiowy błąd i wróciło do Rosji, Siergiej po 20 latach małżeństwa porzucił Linę na rzecz dużo od siebie młodszej kobiety. I nieważne jakim geniuszem był ? za to, że nawet nie rozwiódł się z Liną, zanim wziął ślub z Mirą Mendelson, należy mu się zupełny brak szacunku. W 1948 roku Lina została aresztowana, trafiła na Łubiankę i skazano ją na 20 lat ciężkich robót. Dzięki niezłomnemu charakterowi wytrzymała osiem lat, które była zmuszona odsiedzieć, a potem żyła jeszcze długo, podczas gdy Prokofiew zmarł tego samego dnia, co Stalin (wiąże się z tym ciekawa anegdotka: ponoć dzień po śmierci Stalina i Prokofiewa dyrektor Wielkiej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia, Grzegorza Fitelberga, po przyjściu na próbę orkiestry powiedział do muzyków: Panowie, proszę wstać. Dziś w nocy umarł wielki radziecki kompozytor Siergiej Prokofiew. Proszę uczcić go minutą ciszy. Po minucie miał z kolei powiedzieć do koncertmistrza: Panie Wochniak, podobno Stalin też umarł).
Autorka podzieliła swoją książkę na części odpowiadające miejscom zamieszkania Liny. Zdecydowanie najbardziej poruszająca jest ta, która opisuje nasilający się terror w Rosji oraz pobyt Liny w Gułagu. Początkowe części toczą się niespiesznie i moim zdaniem mogłyby być trochę krótsze ? w sumie cała książka by mogła. 700 stron to jednak trochę za dużo i mam wrażenie, że gdyby Monforte trochę inaczej podeszła do tematu, powieść mogłaby być bardziej porywająca.
Lina była piękną, czarnowłosą ? co często podkreśla autorka ? kobietą. Zachowała włosy nawet w trakcie przesłuchać na Łubiance i pobytu w Gułagu. Skąd więc na okładce blondynka? Podejrzewam, że chodzi o słowiańskie skojarzenia, które budzi. Pasuje do tytułu, ale ani tytuł, ani okładka nie pasują za bardzo do treści, więc nie dajcie się im zwieść. To nie jest żaden romans. To oparta na faktach historia kobiety, która była żoną genialnego kompozytora, znała osobiście wielkich pisarzy, poetów, aktorów, piosenkarzy i projektantów, przeżyła osiem lat w Gułagu, a przy tym wszystkim miała niesamowity charakter, którego mógłby pozazdrościć niejeden mężczyzna.
Jeśli chętnie czytacie o nieprzeciętnych kobietach i lubicie historie oparte na faktach, z historią w tle, koniecznie sięgnijcie po Rosyjską namiętność. Ma wiele stron, ale warto przebrnąć przez wszystkie, by poznać fascynującą historię życia Liny Prokofiew.
...