Nie od dziś wiadomo, że w prostocie tkwi siła. Jednak czy tak łatwo jest nam żyć według zasady slow life?
Autorka już na wstępie uprzedza, że w swojej ?małej książeczce? (bo tak ją określa) nie zarzuca nas konkretnymi działaniami, które całkowicie odmienią nasz los, nasze życie. Nie poda na tacy rozwiązań problemów, ale wskaże kilka metod, które sama stosowała, by oczyścić przestrzeń wokół siebie. I nie chodzi wcale o sprzątanie domu czy garderoby. Chodzi przede wszystkim o oczyszczenie swoich myśli.
?Nasze umysły są zaśmiecone. Głowy mamy przeładowane zobowiązaniami, sprawami do załatwienia, rzeczami, które trzeba zrobić albo o nich pamiętać. Funkcjonowanie w takim stresie i napięciu jest nieprzyjemne i nieefektywne.?
Powstało już wiele poradników, które chcą pomagać ludziom w pokonywaniu swoich słabości na wielu płaszczyznach życia. Tak wiele, że większość ludzi nie chce już w ich kierunku nawet patrzeć. Jednak książka McAlary różni się od tej większości. Czym? Na pewno swoją wielkością. Jak już wspominałam, autorka nazywa ją małą książeczkę, ponieważ taka w rzeczywistości jest. Ma zaledwie 100 stron, przy czym samej treści niewiele. Duża czcionka, niewykorzystywanie w całości papieru i spore interlinie. Ponadto tekst jest okraszony pięknymi zdjęciami o żywych kolorach. Pojawiają się również cytaty, które nawiązują do treści, tworząc spójną całość. To wydanie jest tak niesamowite, że przyznam szczerze ? tylko dlatego zaczęłam to czytać.
Podoba mi się wyjaśnienie autorki, dlaczego ta książka jest taka cieniutka.
?Celowo się nie rozpisywałam; wiem, że jesteście zajęci i zmęczeni nerwowym życiem.?
I ma rację. Jesteśmy zbyt zabiegani, mamy zbyt wiele dobrych książek do przeczytania i nie chcemy trafić na jakiś chłam, a wielu czytelników uważa, że takie są właśnie poradniki. Dlatego nawet jeśli nie zastosujemy wspominanych praktyk w swoim życiu, nie będziemy czuć żalu o stracone godziny na ich przeanalizowanie na tych kartkach papieru. Ja nie żałuję, choć chyba się nie zastosuję. Nie mam czasu.
Czy praktyki są przydatne? Ciężko mi stwierdzić. Obecnie jestem sceptycznie nastawiona do tego typu porad. Na ich wykonanie trzeba poświęcić mało czas, ale należy to robić regularnie. A ja mam taki problem (błędne koło?), że uwielbiam stwierdzenie ?nie mam czasu? . Powtarzam je w kółko. Tylko ja naprawdę czuję, że nie mam tego czasu. Mam wrażenie, że wszystko próbuję zrobić naraz, dlatego też w końcowym etapie nie wychodzi mi nic. I tutaj koło się zamyka, bo autorka pisze o tym w jaki sposób pozbyć się tej wielozadaniowości, a ja nie zastosuję się do jej poleceń, bo jestem typem człowieka, który nawet myśli na kilku torach jednocześnie i nie ma czasu zabrać się za te próby.
Podoba mi się język i sposób, w jaki kierowana jest treść do potencjalnych odbiorców. Brooke McAlary domyśla się, że po jej książkę sięgną ludzie zmęczeni ciągłą gonitwą albo po prostu rozżaleni obecnym stanem rzeczy. Dlatego stara się pisać delikatnie, tak jakby głaskała czytelników po głowie i łagodnym tonem mówiła: Wszystko będzie dobrze. Ja też tak miałam, ja też byłam zbyt nerwowa, zbyt roztrzepana i zbyt zajęta. Jednak ja z tego wyszłam, teraz pokażę Ci jak. Tobie też się uda. I faktycznie, każdy przykład podkłada? swoimi postanowieniami czy krokami milowymi.
Taktyki podane w tej książce są nazbyt oczywiste, czyli w tej kwestii powielane są problemy wszystkich poradników. Mamy na przykład poradę, by jedną, wybraną czynność dziennie wykonywać sumiennie, oddając się jej i myśląc tylko o niej. Albo na przykład, by tworzyć wieczorem bądź rano mapę myśli. Wiem jednak, że znajdą się odbiorcy, którzy pomyślą: Cholera, to jest dobre. Czemu ja wcześniej o tym nie pomyślałem. I zastosują się do trików, być może zmieniając swoje myślenie i porządkując swoje myśli.
To co mi się nie podobało odnajdziecie w poniższym cytacie:
?Zatrzymać się, rozejrzeć i powiedzieć: Hej, w porządku. Moje życie nie jest może idealne. Nie było mi dane biegać w maratonach / nie wymyśliłam leku na raka / nie wychowuję dzieci / nie podróżuję / nie wyszedłem z długów / nie osiągnęłam tego czy innego wyznaczonego celu, ale jestem sobą. I dlatego jest całkiem nieźle?.
I tu pojawia się ten zgrzyt. Przejaw tego gatunku, czyli najlepiej powiedzieć: Czemu płaczesz. Wstań i idź dalej. I tyle. Nic że boli, że się obecnie nie da, że może musimy chwilę poleżeć, zanim zaczniemy biec dalej. W chwili nieszczęść nie potrafimy być wdzięczni za to niewielkie nic, które nam zostaje. A to próbuje nam w tym momencie powiedzieć autorka. Że musimy być wdzięczni, nawet jeśli wewnętrznie czujemy się złamani, a nasze życie obecnie się sypie.
Podobają mi się te ostatnie rozdziały nazwane kolejno: Pochylenie się nad tym, co ważne; Uważność; Cieszcie się życiem. Jednak jak widać wyżej ? nie ze wszystkim się zgadzam. I właśnie w tych ostatnich rozdziałach wyczuwa się ten typowo poradnikowy styl.
Podsumowując, książka może okazać się przydatna, jeśli tylko znajdziemy kilka chwil na te codzienne rytuały czy rytmy. Niewątpliwie przeczytanie jej ucieszy nasze oko, ponieważ to wydanie jest niesamowite. Nawet jeśli nie znajdziemy nic ciekawego, to zachwycimy się językiem tej pani. Pisze w sposób? ładny. Być może to niezbyt profesjonalne określenie, ale najlepiej oddaje ten stan.
Klaudia Nadolna
Opinia bierze udział w konkursie