?Prawdziwa miłość? jest trzecią, a zarazem ostatnią częścią Sagi rodu Cantendorfów. Książka była dla mnie wyzwaniem z tego powodu, że nie zaznajomiłam się z poprzednimi częściami. Nie zrobiłam tego, gdyż opowieść snuta przez Krystynę Mirek nigdy nie intrygowała mnie na tyle, abym pragnęła jej skosztować. Jednak kiedy nadarzyła się okazja zapoznania się z twórczością autorki, bez wahania podjęłam się tej próby. Głównie ze względu na to, iż jestem otwarta na gatunki, których nie darzę szczególną sympatią. Ponadto po twórczość rodaków sięgam z przyjemnością, więc nie widziałam przeciwwskazań, aby Krystynie Mirek nie dać szansy, na którą każdy autor zasługuję. Nieświadoma tego, co czynie zabrałam się za lekturę powieści i przyznaję ? przepadłam.
Trzecia części Sagi rodu Cantendorfów wita czytelnika sytuacjami, które pilnie proszą się o wyjaśnienie. Na łożu śmierci znajduję się jedyna powiernica długo skrywanej w murach zamku mrocznej tajemnicy. Postanawia wyjawić prawdę wiedźmie Alice oraz hrabiemu Aleksandrowi. To teraz od nich będzie zależał dalszy los rodu Cantendorfów. Tymczasem Kate, dawna narzeczona Aleksandra podupada na zdrowiu, ze względu na brutalną prawdę, której nie jest w stanie wybaczyć swojemu ukochanemu. Lady Isabelle Adler walczy z wątpliwościami i trudnymi wyborami, bo co jest w życiu ważniejsze ? majątek czy los jej nienarodzonego dziecka i prawdziwa miłość?
?Prawdziwą miłość? czytałam w trudnym dla mojego życia okresie i właściwie to cieszę się, iż splot wydarzeń właśnie wtedy powiązał moje losy z tą książką. Sprawiła, że oderwałam się od ciążących problemów, przeniosłam się do innego świata i żyłam życiem bohaterów, co pozwoliło mi zapomnieć o tym, co nie daje mi spokoju. Cudownym doświadczeniem było dla mnie przeniesienie się w odległe czasy, pełne swoistego piękna, które z ciężkim sercem opuściłam. Po zakończeniu lektury żałuję, iż nie przeczytałam całej sagi od początku do końca, wedle powszechnie przyjętych zasad. Wiem, że przecież to nie jest nic straconego, jednakże satysfakcja z poznawania losów bohaterów nie będzie już tak samo intensywna.
Oprócz przyjemnie spędzonych chwil przyznaję, iż Krystyna Mirek ofiarowała mi pewną ważną lekcję, o której nigdy nie zapomnę. Jak do tej pory byłam uprzedzona co do niektórych gatunków literackich, a zwłaszcza co do romansów. Krystyna Mirek uświadomiła mi, że można napisać dobrą książkę, w której dominuję wątek romantyczny, a ten nie zawsze musi być przesłodzony, mało realistyczny i irytujący. Ze zniecierpliwieniem poznawałam losy bohaterów, ich życiowe rozterki, a kilku z nich w szczególności doskwierało to jedno, najpotężniejsze uczucie, które zwie się miłością. Pomimo tego, iż jest to prosta historia, której daleko do arcydzieła, to posiada ona cechy, które są niezwykle ujmujące i sprawiają, iż nie sposób oderwać się od lektury. Czytelnik chcę więcej, coraz więcej z trwogą wyglądając końca historii.
Autorka wykreowała kilka wątków, które zadziwiającą stoją na równym poziomie. Nie odnalazłam w powieści fragmentów nużących czy też gorszych, a każdą sytuację obserwowałam z równie przejmującą ciekawością.
Intrygującą postacią była dla mnie lady Isabelle Adler, gdyż interesowało mnie to jakich dokona wyborów i czy ważniejszy okaże się dla niej majątek, wartości materialne, czy też prawdziwa miłość, którą darzy swoje nienarodzone dziecko i mężczyznę, którego musiała porzucić ze względu na wygórowane wymagania co do statusu majątkowego swojego przyszłego partnera.
Obserwujemy także chorobę Kate Milton, która po odkryciu grzechów hrabiego Aleksandra, którego darzyła prawdziwą miłością, podupada na zdrowiu i cierpi na duszy. Nikt nie wie, z jakiego powodu hrabia zdradził Kate i każdy mieszkaniec jest tą historią niezwykle poruszony.
Zagadkową postacią wydaje się Alice, jednakże cały czar pryska, gdyż autorka już na samym początku informuję nas, jakie jest prawdziwe pochodzenie wiedźmy, co wydaje mi się być na tyle niekorzystne i powinno być początkowo utajone, bo nie każdy poznaję serię od pierwszego tomu, czego jestem przykładem.
Amelia, która jest siostrą Kate, swoją nieszczęśliwą miłością pełną niesprawiedliwości przykuwa uwagę czytelnika i jest ważną częścią całej historii. Oprócz wymienionych postaci są jeszcze ciotki Aleksandra, które przedstawione są w bardzo niekorzystnym świetle, gdyż nie posiadają ważnego atutu, jaki kobieta powinna posiadać, aby zdobyć partnera. Mowa tu o uroku osobistym, a także urodzie. Z tego względu są damami bez nadziei na znalezienie prawdziwej miłości, ale czy na pewno? Tego dowiecie się podczas czytania dzieła Krystyny Mirek.
Autorce oprócz barwnych postaci, które posiadają nie tylko ciało, ale i dusze udało się równie dobrze wykreować intrygi, które kuszą czytelnika, aby nie odkładał książki, dopóki nie odkryje, co jest prawdą, a co dziwnym splotem wydarzeń owianym łuną kłamstwa. Prawda okazuję się szokująca i powoduję, że po jej poznaniu życie wielu osób nie będzie już nigdy takie samo. Śmiem twierdzić, że to właśnie tajemnica, która stanowi tło wydarzeń, jest tak naprawdę powodem, dzięki któremu dzieło Krystyny Mirek jest tak mocno intrygujące i wciągające. Gdyby była to jedynie opowieść o miłości, z pewnością nie skradłaby mojego serca równie mocno. Mogłaby to być jedynie kolejna historia miłosna rozgrywająca się w odległych dla współczesnego czytelnika czasach, a przez to mocno powszechna i wielokrotnie poruszona przez wielu innych autorów. Dlatego też dobrym posunięciem ze strony autorki, było stworzenie mocnej, zadziwiającej i strzeżonej tajemnicą przeszłości, która odciska swoje piętno na obecnym życiu bohaterów i która ma ogromny wpływ na ich ostateczne wybory. To dzięki temu saga zyskała tak wielu wielbicieli i nie mam wątpliwości, że kolejni czytelnicy z wypiekami na twarzy będą poznawali losy rodu Cantendorfów.
Pomimo niewątpliwie prawidłowo wykreowanej fabuły, książka sama w sobie ma kilka wad, których nie sposób nie zauważyć. Mianowicie historia sama w sobie została stworzona według pewnych schematów, które sprawiają, iż jest ona nad wyraz prosta. Trudno jednoznacznie określić czy jest to wada powieści, czy też jej zaleta, ponieważ to zależy od tego, czego dany czytelnik spodziewa się po książce. Jako że jestem wymagająca co do powieści, które czytam, nie czuję się w pełni usatysfakcjonowana, choć przyznaję, że okoliczności, w których czytałam powieść były sprzyjające zarówno dla mnie, jak i dla dzieła Krystyny Mirek. Był to czas, w którym potrzebowałam czegoś, przy czym się zrelaksuję i zapomnę o problemach i ?Prawdziwa miłość? spełniła się w tej roli. Jednakże, dla czytelnika, który oczekuję czegoś więcej, to może nie wystarczyć, dlatego wolę wyczulić na tę kwestę każdego, kto w przyszłości planuję sięgnąć po Sagę rodu Cantendorfów.
Dzieło Krystyny Mirek cierpi na brak malowniczych opisów krajobrazów i pejzaży, które w przypadku czasu trwania wydarzeń mogły prezentować się niezwykle atrakcyjnie, gdyby oczywiście w ogóle istniały. Co prawda autorka na pierwszych stronach próbuję pokazać nam, jak mniej więcej wyglądał zamek, ale to byłoby na tyle i czytelnik, chcąc nie chcąc musi się z tym pogodzić. Dominują dialogi, a opisy dotyczą rozterek bohaterów, które wydawać się może, że są uzupełnieniem danego dialogu. Może być to atrakcyjna cecha dla tych, którzy za opisami nie przepadają. Osobiście jestem tym brakiem niezwykle rozczarowana, ale przyznam, że nie wadziło mi to jakoś mocno, gdy poznawałam losy bohaterów. Wstyd się może przyznać, ale kompletnie zapomniałam o opisach przyrody, gdyż wydarzenia, o których pisała autorka, były zbyt interesujące i pochłonęły w całości moją uwagę.
Język, którym posługuje się autorka, ma jeden ważny atut, który sprawia, że jej dzieło okazało się tak interesujące. Potrafi przenieść czytelnika do świata odległego od tego, który znamy. Krystyna Mirek dyskretnie przechodzi do kolejnych wątków, odwracając uwagę odbiorcy od tych wydarzeń, na które najbardziej oczekuje. Dzięki temu pisarka dawkuje emocje, potrafi wzbudzić zainteresowanie czytelnika i nie pozwala oderwać się od wydarzeń, które przedstawiła. Pomimo korzystnych stron warsztatu pisarskiego, autorka posiada również wady, o których nie sposób zapomnieć. Przede wszystkim rzuca się w oczy język, jakim posługują się bohaterzy książki, który jest zbyt współczesny jak na tamte czasy. Myślę, że gdyby autorka lepiej przygotowała się pod tym kątem, książka mogłaby być bardziej klimatyczna, a przez to bardziej zapamiętywana. Na szczęście w mojej wyobraźni kobiety nadal przechadzały się w pięknych sukniach, a mężczyźni byli dostojni jednak to nie wynagradza braków, jakie autorka powinna nadrobić.
Tak naprawdę podczas poznawania treści nie zdawałam sobie sprawy z tego, że czytam ostatnią część Sagi rodu Cantendorfów, ale był to taki rodzaj niewiedzy, który wprawiał w błogi nastrój, którego aż żal jest niszczyć. Po zakończeniu lektury obiecałam sobie, że zapoznam się z poprzednimi częściami tej sagi, gdyż jestem ciekawa, jak wyglądało życie bohaterów przed poznaniem tajemnicy. Z mojej strony serdecznie polecam osobom, które szukają czegoś prostszego, niewymagającego, czegoś, co potrafi zabrać czytelnika w inny, odrębny od tego, który znamy świat. Ci, którzy cenią sobie historie z morałem i z tajemnicą w tle mogą śmiało zasmakować Sagi rodu Cantendorfów. Nie zapominajmy, że jest to powieść o miłości, która nie jest banalna, nie irytuje. O miłości, której się po prostu kibicuję. Mnie zafascynowały odległe czasy, w których mają miejsce wydarzenia przedstawione przez autorkę, oraz tajemnica, która tylko z pozoru jest tłem wydarzeń. Jestem zaskoczona tym, w jaki sposób Krystyna Mirek oczarowała mnie swoją opowieścią i pomimo tego, że nie przepadam za wątkami miłosnymi, które są fundamentem historii, to tym razem zostałam mile zaskoczona i przekonana o tym, aby nie darzyć książek uprzedzeniami, gdyż nigdy nie wiadomo co kryję się w ich wnętrzu.
Recenzja oryginalna dostępna jest na blogu:
https://kruczegniazdo94.blogspot.com/2017/09/prawdziwa-miosc-krystyna-mirek.html