Z książkami Pana Samochodzika autorstwa pana Miernickiego zetknęłam się już i miałam pozytywne wrażenia. Tak jest i przy tej części, która charakteryzuje się dużą ekspresją akcji i bohaterów. Tło historyczne książki nawiązuje do tego co ostatnio omawiałam na lekcjach języka polskiego i co dzisiaj miałam na historii. Nawet dzięki tej lekturze, wiedziałam o pewnych rzeczach, które pan profesor miał dopiero nam powiedzieć. Jak to określiła inna nauczycielka, poprzez te książki można dużo się nauczyć i to efektownie, bo nie jest to nauka szufladkowa. I się z tym zgodzę, a z tą serią historia staje się coraz fascynująca.
Książka zaczyna się trochę nietypowo, bo od pewnego wydarzenia, który ma wpływ na najbliższe losy Pawła w jego karierze. Paweł po lekrskim zwolnieniu wyrusza z archeologami na Mazury by rozwikłać zagadkę z pewnego notatnika. Przeciwnikiem, a zarazem później współpracownikiem jest przypadkowo spotkana Pluvia, która poszukuje korony mającej uratować jej ojca.
Powiem, że książka jest pełna niekonsekwentnych zachowań. Już możecie to zauważyć jak napisałam w opisie, że Pluvia jest przeciwnikiem a też współpracownikiem. Niby podejmuje się z Pawłem wspólnej pracy, a między tym gra przeciwko nie mu. Podobnie Noir zagrał na wyjeździe w Rosji. Kolejną rzeczą są nieprawdopodobne skutki po wypadkach. Najpierw czytamy, że Paweł wypadł przez przednią szybę samocchodu w wyniku zderzenie się z ciężarówką, a potem on biegnie do innego samochodu. Bez żadnych obrażeń? Obrażeń doznaje dopiero przy błahym walnięciu się głową w kant.
Natomiast dowiedziałam się o szczegółach Rosynanta i jak się okazało, też umiał pływać. Uwielbiam te momenty zaskoczenia, kiedy samochód prowadzi się do wody. dzięki temu Rosynanta można polubić nawet bardziej od wehikułu. Choć wehikuł dawał kolejny element zaskoczenia, po tym jaką prędkość mogło osiągnąć te mizernie wyglądające autko. To narazie tyle moich doświadczeń i refleksji, po następnych lekturach, kolejne moje wnioski. Oczywiście polecam!