Spodziewałam się rzetelnej wiedzy. Faktów, informacji nie zniekształconych namiętnościami, uprzedzeniami, światopoglądem, religią. Otworzyłam się na skrajnie prawicowego autora, bo wierzyłam, że historyk nie może przekłamywać, manipulować, nadawać jednego "właściwego", poprawnego tonu odbioru. Tym bardziej że rzecz tak oczywista: żołnierze AK i komunistyczni zbrodniarze. Dostałam jednak pseudohistoryczną papkę w sosie z wyzwisk i z "prawomyślnym" spojrzeniem na świat. Dowiedziałam się, że - skoro widzę inaczej, myślę inaczej - to znaczy,że mną manipulują, że brak mi patriotyzmu, wrażliwości i moralności. Że tylko "ci" dostrzegają prawdę, reszta - otumaniona, tkwi w błędzie. Jestem młoda. Komunizm "przeszłam" jedynie w dzieciństwie. Już moja podstawówka kończyła się w wolnej Polsce. Jestem młoda, ale nie jestem głupia. Umiem wyciągać wnioski, myśleć, oceniać, czuć. Nikt nie musi uczyć mnie "na nowo" rozróżniać dobro i zło. Jestem młoda i mądra: głęboko szanuję bohaterstwo powstańców i potępiam zbrodniczość PRL-u. Dlaczego więc zarzuca mi się indolencję, niesamodzielność myślową, uleganie wpływom "niewłaściwej" strony? Dlaczego mam wrażenie, że każdy artykuł opluwa oponenta (politycznego, światopoglądowego itp.)? Teorie spiskowe, zaprzeczanie faktom, tworzenie historii wyssanych z palca, wyolbrzymianie rzeczy nieznaczących i ignorowanie oczywistych... Nie tego się spodziewałam. Sięgnęłam po książkę, która miała dać wgląd w tragiczne dzieje naszych bohaterów. Dostałam historie zionące nienawiścią, niechęcią, pachnące nacjonalizmem, który zwyczajnie mnie przeraża i absolutnie nie jest dla mnie synonimem patriotyzmu. Nie rozumiem idei zbioru. Książka dzieli, nie łączy. Nie potrafiliście Państwo oddzielić polityki od historii, nie umieliście (nie chcieliście?) oddać głosu wyłącznie bohaterom. Dlatego - niestety - niewielu ich usłyszy. A szkoda, bo w jednym się rzeczywiście zgadzamy: chwała bohaterom; cześć ich pamięci!
Opinia bierze udział w konkursie