Ksiażka ,,Ocalenie'' Karen Kingsbury i Garego Smalleya okazała się dla mnie wyjątkową lekturą. Dzięki niej zrozumiałam wreszcie, co to jest miłość. We współczesnych książkach i filmach słowo ,,kocham'' odmieniane jest przez wszystkie możliwe osoby. Właściwie czasami wydaje mi się, że stało się wyświechtane i straciło znaczenie. Książka ,,Ocalenie'' pokazuje sens miłości w przewrotny trochę sposób, bo pokazuje je głównie na przykładzie małżeństwa, które jest na granicy rozpadu. Chciałoby się powiedzieć, że tu nie ma już miłości. Jednakże słowo ,,już'' jest błędne w tym zdaniu. W takim małżeństwie albo nigdy nie było prawdziwej miłości, było tylko zakochanie, które nie doprowadziło do decyzji trwania przy obiekcie zakochania się, jaką jest zdaniem autorów miłość, albo miłość ciągle jest, tylko właśnie z zakochaniem jest problem, wygasło już, lub się zmieniło. Książka bardzo ciepła i choć ma cele dydaktyczne, to wypelnia je z wdziękiem i prawie niezauważalnie. Trochę może razić właściwe bezustanne wspominanie o modlitwie, ale to jest specyfika tych książek i po pewnym czasie można się do tego przyzwyczaić. Natomiast losy rodziny Baxterów naprawdę wciągają. Po zakończeniu książki czuje się niedosyt, chciałoby się już mieć w rękach następny tom. Jest tak, jak z serialami w telewizji, każdy czeka, co będzie dalej.