Książkowe bestsellery z tych samych kategorii

O pomieszaniu gatunków Science fiction a postmodernizm

książka

Wydawnictwo Trio
Oprawa miękka
  • Dostępność niedostępny

Opis produktu:

Pierwsze na rynku polskim fundamentalne opracowanie skomplikowanego i wielowarstwowego zjawiska, jakim jest współczesna science fiction. Pokazuje, jak literatura SF wykrystalizowała się jako osobna forma wypowiedzi, przeżyła złoty okres, a po kilkudziesięciu latach jej techniki zostały wchłonięte przez powieść głównego nurtu. Książka może służyć jako kompendium, porządkujące nurty i podgatunki SF, przedstawiające jej twórców, a także podające przykłady zaadoptowania poetyki SF przez literaturę postmodernistyczną.
Adresatem książki są zarówno ci, którzy doceniają SF i chcieliby usystematyzować swą wiedzę na jej temat, jak i czytelnicy zainteresowani postmodernizmem, a nie znający czy nie lubiący fantastyki, którzy na termin `science fiction` tak często natykają się we współczesnej krytyce.
S
Szczegóły
Dział: Książki
Wydawnictwo: Trio
Oprawa: miękka
Okładka: miękka
Wprowadzono: 15.10.2010

RECENZJE - książki - O pomieszaniu gatunków Science fiction a postmodernizm

4.3/5 ( 4 oceny )
  • 5
    3
  • 4
    0
  • 3
    0
  • 2
    1
  • 1
    0

slavosky

ilość recenzji:48

brak oceny 4-01-2011 20:14

Książka Oramus jest książką naukową, ale z racji swojego tematu i lekkości pióra może być czytana przez każdego, dla kogo termin „fantastyka naukowa ” znaczy coś więcej niż, dajmy na to, Transformers. W książce znajdziemy skrótową historię gatunku, przegląd definicji, przegląd podgatunków fantastyki, wreszcie konkluzję, czym jest SF dziś – już nie gatunkiem czy konwencją, a techniką narracyjną, zawłaszczoną przez postmodernizm. Główny nurt od dawna używa pomysłów rodem z SF, ale to właściwie nie jest już SF – przykładem mnóstwo antyutopii, historii alternatywnych czy fantastyki bliskiego zasięgu, gdzie „pierwiastka naukowego” nie ma wcale bądź występuje w śladowej ilości. /
Osobiście najbardziej mi przypadł do gustu rozdział będący czymś w rodzaju zwięzłych monografii Dicka, Lema i Vonneguta – prawdopodobnie dlatego, że „wychowali” mnie ci pisarze, i miałem okazję dowiedzieć się co nieco nieznanych mi wcześniej ciekawostek. Całą tą trójkę łączy to, że chcieli być docenieni jako pisarze głównonurtowi, ale ich najlepsze dokonania to zdecydowanie fantastyka – choć i tak stali się „pisarzami głównonurtowymi”, no bo przecież ważny i poważny pisarz z definicji nie może pisać SF. Oramus daje nam też zwięzłą historię recepcji ich pisarskiego dorobku – okazuje się, że problem ze zrozumieniem literatury fantastycznej to dla literackich krytyków normalka. /
Książkę kończy rozdział o SF jako technice narracyjnej – autorka omawia pewne książki według klucza tematycznego. Mamy więc fantastykę katastroficzną (Angela Carter „Marianna i barbarzyńcy”, Doris Lessing „Pamiętnik przetrwania”), historię alternatywną (Kazuo Ishiguro „Nie opuszczaj mnie”), Margaret Atwood „Opowieść podręcznej”) czy fantastykę snu ( J. G. Ballard „Wyspa”). Może najciekawszy jest podzbiór utworów opisujący przyszły (właściwie już obecny) świat jako zjawisko w coraz większym stopniu sztuczne, nieprawdziwe, wykreowane (zwłaszcza Dick, ale też Julian Barnes („Anglia, Anglia”) czy Salman Rushdie („Grimus”) – w tym ujęciu pomysły Dicka stały się idealnym środkiem opisu dzisiejszego świata dla teoretyka postmodernizmu, Jeana Baudrillarda (”Symulakry i symulacje”). /
Cóż, propozycja opisu SF dokonana przez Oramus – w obecnych czasach nastąpiło całkowicie pomieszanie gatunków i SF stała się techniką narracyjną – choć odcinająca się od definicji, sama jednak ma szansę dołączyć do listy tychże. Ma jednak tą olbrzymią przewagę, że opisuje stan bieżący. Jeśli przyjąć postmodernizm za wiodący prąd naszej epoki, rzeczywiście, jest to dość wygodny sposób opisu istniejącego stanu rzeczy – wszystko już było, czerpmy więc pełnymi garściami z tradycji, w tym też SF, która sama jest olbrzymią skarbnicą pomysłów, do której sięgać może każdy. /
Można jednak widzieć SF jako jedyną antytezę postmodernizmu we współczesnej (a przynajmniej XX-wiecznej) literaturze - czym innym jest gra z nauką w SF, a czym innym kwestionowanie możliwości poznania prawdy w postmodernizmie. Ne wydaje mi się też, że poszukujący transcendencji Dick czy ubolewający nad ludzką głupotą Lem byli „postmodernistami” – może w sensie dobieranych przez nich środków literackich, ale na pewno nie w sensie przyświecających im idei i poszukiwań, czyli tego, co przecież powinno być w literaturze ważniejsze niż czyste zabawy formalne. Worek kiczowatych pomysłów rodem z taniej SF był dla Dicka sposobem na nieortodoksyjne, metafizyczne, niepokojące poszukiwania transcendencji, a igranie z konwencjami dla Lema służyło kasandrycznemu larum nad zidioceniem człowieka (czego właśnie postmodernizm miał być jednym z przejawów). Nie wydaje mi się też, że większość opisanych przez autorkę pisarzy to postmoderniści czystej wody (za to doskonale spełniają takie kryteria Andrzej Sapkowski czy Umberto Eco). Można powiedzieć, że we współczesnej literaturze jeszcze tylko fantaści czasem mają odwagę stawiać najważniejsze pytania o istotę człowieczeństwa, granice poznania itd. – pytania, od odpowiedzi na które zrezygnowano w literaturze XX wieku. Może więc pisarz głównonurtowy sięga po technikę narracyjną rodem z SF wtedy, gdy ma coś ważnego do powiedzenia – jednocześnie stając się postmodernistą (bo czerpie z tradycji i puszcza oko do czytelnika) i zarazem przestając nim być, bo zaczyna być niepokojąco poważny, znaczący i mówiący coś prawdziwego o ludzkiej czy cywilizacyjnej kondycji – takie odniosłem wrażenie, czytając np. o „Drodze” Cormaca McCarthy’ego czy „Syrenach z Tytana” Vonneguta. /
Choć książek fantastycznych ukazują się setki, to książki o fantastyce jako takiej można policzyć na palcach jednej ręki – może więc książka Oramus uczyni nową, fantastyczną wiosnę i zachęci innych literaturoznawców do wysiłku.