- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.hleba brak, rosołu też nie ma. - A gdzie chleb? Babcia piekła chleb w nocy. - Co? Coś ci się przyśniło. Siadaj. Jorgen usiadł przy stole, a przed nim zaraz pojawił się talerz wypełniony płatkami owsianymi na mleku. - A patyki w butach co były w piecu? - Jakie patyki, dziecko? Jakieś koszmary ci się śniły, pewnie paciorka nie odmówiłeś, co? Fakt, paciorek nie został odmówiony i to było prawdopodobnie przyczyną nocnych przygód. Nieco uspokojony Jorgen przystąpił do konsumpcji gęstej owsianki, uprzednio obficie ją słodząc. Jedna łyżka, druga - babcia nic, Babcia widzi i nic nie mówi? Czwarta i piąta łyżka cukru zatonęła w mleku, a babka nic. Nie było wykładu o tym, jak to cukier psuje zęby, i że ksiądz jest taki mądry, bo mało słodzi. Zbliża się dziewiąta, a Olkowska nie popędza do kościoła, a przecież jest niedziela. Malcowi wcale nie chce się iść na spotkanie z Bozią, więc płatki je wyjątkowo wolno, mając nadzieję, że staruszka zapomni o swoim chrześcijańskim obowiązku. Dochodziła już dziesiąta, czyli godzina, o której rozpoczyna się nabożeństwo. Babka ani razu nie zadała sobie trudu, żeby upomnieć Jorgena, aby szybciej jadł, bo czas już iść na mszę. Jorgen był już bezpieczny. Nikt nie będzie kazał mu zakładać odświętnych ubranek. -- Rodzinie Szulców nie dane było przespać tę noc. Larum podnieśli zbyt późno. Byli przyzwyczajeni do tego, że ich najstarszy syn, Michał, późno wraca do domu. Pozwalali mu szwendać się po okolicy i bawić z kim chce. Nie interesowało ich to zbytnio, mieli jeszcze czworo innych dzieci, które bez przerwy coś chciały, jak nie jeść, to pić. Lały się między sobą niemiłosiernie, to i co rusz trzeba było je rozdzielać, żeby się nie pozabijały, chociaż jakby do tego doszło, Maria Szulc pewnie odetchnęłaby z ulgą. W nawale obowiązków gospodarskich i rodzinnych, dawali wolną rękę najstarszemu synowi. Miał tylko chodzić do szkoły, żeby opieka społeczna się nie przyczepiła i czasami pomagać ojcu. Jadł, kiedy zgłodniał i nikt nie czekał na niego z obiadem. Gdyby nie ubytek jedzenia w lodówce, Michał zostałby zapomniany. W sobotni wieczór Maria otworzyła lodówkę w celu zrobienia kolacji dla swojego wrzeszczącego potomstwa i zauważyła, że od rana wędzony boczek nie zmienił swoich rozmiarów. Znaczyło to, że jest dobrej jakości i nie jest napompowany wodą, a po drugie, że przez cały dzień nie było Michała w domu. Fakt ten pozwolił Marii przypomnieć sobie, że osiem lat temu wydzierała się na oddziale położniczym w celu wydalenia z siebie pierwszego dziecka, którego nazwano po dziadku - Michał. Ów Michał, podobnie jak jego imiennik, dziadek, wyjadali w ogromnych ilościach wędliny z wędzonym boczkiem na czele. Dziadek zmarł dwa lata temu na atak serca, gdy cholesterol zatkał mu aortę, a Michał powinien chociaż raz w ciągu dnia być w domu i zjeść mniej więcej dwieście gramów boczku w jednym posiłku. Maria zaniepokojona tym, że wędlina jest cała, wysłała męża na poszukiwania syna. Mimo iż temu w ogóle się nie chciało, wyszedł na podwórko i zaczął nawoływać. Kiedy nikt mu nie odpowiedział, poszedł dalej, w głąb lasu i tam zakłócał spokój przygotowującej się do snu przyrodzie. Poszedł jeszcze do kilku sąsiadów, by zapytać, czy nie widzieli przypadkiem jego syna, a że nie wiedział, z kim ten miał zwyczaj się bawić, chodził na chybił trafił. Dopiero około dwudziestej drugiej wrócił z powrotem do domu, niestety sam. Szulcowie zadzwonili wtedy na policję. Przez noc Zdzisiek wraz z kilkoma radiowozami przeczesywali okolicę. Rano do poszukiwań dołączyło więcej policjantów, strażaków, żandarmów i pies tropiący. Pies był przeszczęśliwy, w przeciwieństwie do rodziców Michała i raczej obojętnych służb mundurowych, dla których był to po prostu kolejny dzień pracy. Szczęśliwy pies doprowadził policjantów do polanki, na której został rozstrzelany Niemiec. Obwąchał krótko miejsce tymczasowego spoczynku i ruszył szybko dalej, nie dając policjantom dostrzec malutkiej, zaschniętej kałuży krwi. Pies św. Huberta doszedł do strumyka i podążył wzdłuż niego, zgodnie ze wskazaniem swojego nosa, czyli w kierunku domu Olkowskiej. Po kilku metrach zgubił trop albo znudziła mu się ta zabawa. O chłopcu, który zwariował Wydanie pierwsze, ISBN 978-83-8147-692-8 (C) Wiesław Jankowski i Wydawnictwo Novae Res 2019 Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu wymaga pisemnej zgody wydawnictwa Novae Res. REDAKCJA: Joanna Garstka KOREKTA: Katarzyna Pacyga OKŁADKA: Artur Rostocki KONWERSJA DO EPUB/MOBI: WYDAWNICTWO NOVAE RES ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia tel.: 58 698 21 61, e-mail: Publikacja dostępna jest w księgarni internetowej
Szczegóły | |
Dział: | Książki |
Kategoria: | Literatura piękna, Powieść społeczno-obyczajowa |
Wydawnictwo: | Novae Res |
Oprawa: | miękka |
Okładka: | miękka |
Wymiary: | 123x195 |
Liczba stron: | 330 |
ISBN: | 9788381476003 |
Wprowadzono: | 19.11.2019 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.