Co byście powiedzieli na sporą dawkę grozy, przejmującego dreszczyku i czających się wszędzie sekretów? A to wszytko okraszone klimatyczną aurą wiktoriańskich czasów i osadzone w małej angielskiej spokojnej wiosce, w wielkim domu... "Nawiedzonym domu"! Brzmi świetnie, prawda? Autor książki, John Boyne, stworzył w tym przypadku może klasyczną, ale jakże pięknie napisaną i dopracowaną w każdym szczególe historię. Opowiada ona o 21-letniej nauczycielce Elizie Caine, która po śmierci ukochanego ojca postanawia wyjechać do małego miasteczka w hrabstwie Norfolk. Tam czeka na nią posada guwernantki. Dziewczyna ma zajmować się dwójką dzieci bogatego mężczyzny, właściciela sporej posiadłości zwanej Gaudlin Hall. Z czasem wszystko, w tej dość ponurej rezydencji, wydaje się Elizie podejrzane. Dzieci zachowują się dziwnie, służby również nie można uznać za całkiem normalnych ludzi, a mroczne tajemnice rodziny, jakie przyjdzie poznać dziewczynie, nie będą należały do przyjemnych spraw. W "Nawiedzonym domu" groza spływa na czytelnika stopniowo i jest cały czas obecna podczas czytania. Nie jest to typowy horror, w którym z szafy wyskakują potwory i krew leje się strumieniami. W tej księżce straszy niesamowicie wykreowany przez autora mroczny klimat starego, ogromnego domostwa. Jak obiecuje autor w tytule, duchy oczywiście są w tej historii obecne. Książka jest na dodatek napisana w sposób bardzo elegancki i można by rzec, spokojny. Język, jakim posługuj się Boyne, jest wyważony i płynny. Historia wciąga, nie pozwala się nudzić, powoduje gęsią skórkę oraz budzi strach. Dostałam to, czego się spodziewałam. Uwielbiam takie klimatyczne opowiadania! Jeśli Wy również, to zdecydowanie sięgnijcie po "Nawiedzony dom" od wydawnictwostaraszkola
Opinia bierze udział w konkursie