Swoimi spostrzeżeniami na temat "Nawałnicy mieczy" muszę podzielić się na świeżo po lekturze tej książki. Z panem Martinem znamy się od dawna dość dobrze, najpierw za sprawą dwóch tomów "Gry o Tron", a potem serialu, którym uraczyła mnie telewizja. Jakiś czas jednak minął i dopiero teraz miałem okazję zabrać się za tom trzeci. Chwilę temu odłożyłem przeczytane przeszło 600 stron i mogę powiedzieć tylko jedno - jestem głodny i wciąż mi mało.
Martin znów okazał się mistrzem gatunku i pierwszego miejsca nie można mu zabrać. "Nawałnicą" ugruntował jedynie swoją pozycję absolutnego perfekcjonisty tego typu literatury. Ta książka to magiczny majstersztyk, który nie pozwala czytelnikowi, ani na chwilę przestawić myśli na inny tor. I to nie tylko podczas lektury, ale uwierzcie na słowo - o tej książce nie zapomina się na co dzień i chce się tylko jak najszybciej do niej wrócić. Tom III to płynna kontynuacja historii z poprzednich części - na tronie zasiadł Joffrey, ale Martin nie pozwala zapomnieć o lordzie Stannisie. A przede wszystkim nie pozwala zapomnieć o cudownej Daenerys (cudownej jeszcze bardziej za sprawą serialu), która zbiera wokół siebie potężne siły. Wojna więc wciąż trwa, ale poza znanymi już stronami konfliktu pojawia się także nowy wróg - potężna armia żywych trupów dowodzona przez Innych. Robi się ciekawie, a to dopiero wstęp.
Martin kolejny raz wciągnął mnie w swój zagmatwany świat pełen zawiłych intryg i spisków. Jak wiadomo, w jego historii nadrzędnym celem jest władza, a chęć jej zdobycia popycha każdego z bohaterów do przeróżnych decyzji. Najczęściej tych najmniej spodziewanych dla czytelnika. W "Nawałnicy" nie można ufać już nikomu, postaci wybielają się i czernieją na zmianę, ale wciąż pozwalają się bardzo lubić lub szczerze nienawidzić. Podobnie jak w poprzednich tomach, Martin i tym razem zachował swój autorski sposób prowadzenia fabuły. Każdy z rozdziałów poświęcony jest komuś innemu, a bieg wydarzeń obserwujemy oczyma innego bohatera. Zdarza się, że przez kilka rozdziałów rozgrywa się ten sam wątek, jednak dopiero spojrzenie na niego z kilku perspektyw pozwala zbudować sobie pełen obraz historii. Ogromne brawa (chociaż to nic nowego) za kreację świata, w którym rozgrywa się fabuła. Przestrzenie, do których zabiera nas Martin są fascynujące, a lekkość i trafność jego pióra pozwala dosłownie przenieść się tam wyobraźnią. Trzeba przyznać, że pisarz potrafi budować nie tylko napięcia, ale także i tworzyć widowiskowe scenerie, które z łatwością można sobie wyobrazić. Cóż więcej mogę powiedzieć - zdecydowanie i bardzo, bardzo gorąco zachęcam do czytania. "Gra o Tron" to najlepsza seria fantasy, a "Nawałnica mieczy" jak na razie ma w moim prywatnym rankingu niezaprzeczalnie pierwsze miejsce.