Książkowe bestsellery z tych samych kategorii

Przyjaciółka   Książka 37,28 zł
Paderborn Langer Tom 2   Książka 32,93 zł
Tajemnica domu Uklejów   Książka 37,99 zł

Nauka i stworzenie. Poszukiwanie zrozumienia

książka

Wydawnictwo WAM
Oprawa miękka
  • Dostępność niedostępny

Opis produktu:

W jakiej relacji pozostają nauka i teologia? Czy jesteśmy świadkami odrodzenia teologii naturalnej? Jak odkrycia współczesnej fizyki odnoszą się do chrześcijańskiej nauki o stworzeniu? Wywód jest przykładem tego, w jaki sposób osoba o zacięciu naukowym podchodzi do twierdzeń teologicznych i wykazuje, iż istnieje analogia między teorią i eksperymentem naukowym a wiarą i zrozumieniem teologicznym.
S
Szczegóły
Dział: Książki
Wydawnictwo: WAM
Oprawa: miękka
Wprowadzono: 04.11.2008

RECENZJE - książki - Nauka i stworzenie. Poszukiwanie zrozumienia

4.5/5 ( 2 oceny )
  • 5
    1
  • 4
    1
  • 3
    0
  • 2
    0
  • 1
    0

slavosky

ilość recenzji:48

brak oceny 13-02-2011 22:53

Co łączy naukę i teologię? Pragnienie poznania prawdziwej natury rzeczywistości. Powinny się one jakoś uzupełniać - nauka bez religii jest ograniczona, a religia bez nauki niepełna. Co nowego wnosi w tym temacie książka Polkinghorne’a, będąca drugim tomem luźno powiązanej trylogii o nauce i wierze? Całkiem sporo. /
Autor próbuje „uporządkować” (jakkolwiek to brzmi) chaos, przypadek, losowość, które w jakiś sposób odpowiadają za zło i cierpienie – mamy świńską grypę, spadające samoloty i ciągły niefart polskich piłkarzy, będące według niektórych wystarczającymi dowodami, że Boga nie ma albo nas nie lubi. Czy chaos to tak naprawdę chaos, czy stoją za nim ukryte zmienne, jeszcze nieodkryte przez naukę? Czy rzeczywiście nieodkryte… skoro mamy teorię chaosu, w której „efekt motyla” jest już uznawanym prawem? Autor skłania się ku tezie, że owa losowość, przypadkowość jest niezbędną zasadą kierującą (hmm…) światem. To dzięki niej formują się kopce termitów, organizmy biologiczne i galaktyki. Nie znajdziemy w tych zjawiskach dowodu na istnienie Inteligentnego Projektanta – Dawkins nie znalazł i krzyknął hurra, Boga nie ma, to tylko ewolucja, a my jesteśmy tylko kolejnymi wehikułami dla genów. Gorzej, gdyby znalazł – to by dopiero było. /
Ale można postrzegać to inaczej – to właśnie prawa przypadku działające w ramach określonych struktur na nieukształtowaną materię sugerują nam istnienie jakiejś siły sprawczej. Kosmos to zarazem bezczasowy porządek, jak i czasowy proces ewolucyjny, o tak subtelnej równowadze pomiędzy prawami „stałymi” a „zmiennymi”, że to… wydaje się dość nieprzypadkowe. W interesującej interpretacji teologa Moltmanna „niebo”, o którym mowa w pierwszym zdaniu Księgi Rodzaju, oznacza system otwarty i nieokreślony, a „ziemia” – skończoną, zamkniętą rzeczywistość. Co ciekawe, „niebo” było stworzone jako pierwsze… /
Owej przypadkowości prawdopodobnie zawdzięczamy też cały wszechświat (dzięki złamaniu symetrii). Przypadek w ujęciu Polkinghorne’a ma zatem nie tylko destrukcyjną, ale i twórczą rolę. Kosmos jest tak pomyślany, by istniał w nim potencjał dla powstania życia i świadomości na drodze przypadkowych zdarzeń. /
W nowym, jednoczącym wiarę i naukę obrazie świata Bóg to już nie zegarmistrz, że o „dziadku w chmurach” nie wspomnę. Zajrzałem niedawno przypadkiem na jakieś religijne forum, gdzie owemu dziadkowi, jako rzekomo wciąż lansowanemu przez religię obrazowi Boga, sporo się obrywa od różnej maści ateistów czy pogan (są tacy, o Dziwo). Hm, taki obraz rzeczywiście istnieje, tyle że skierowany dla sześciolatków – może więc taka jest średnia wieku tych dzieci neo, to wszystko tłumaczy. /
Inna sprawa, że i my wiele o Bogu też nie możemy powiedzieć, bo to potrafią tylko gnostycy (mistycy też, ale oni mają często problem ze znalezieniem odpowiednich słów, stąd ich doświadczenie jest nieprzekazywalne), ale co nieco możemy. Bóg jest nieskończony i wszechmocny, ale rozumny, ograniczony np. prawami logiki (nie sprawi, że 2+2=5), rezygnujący ze swej nieskończoności na rzecz stworzonego, skończonego świata. Także, co najważniejsze, wolność Boga jest ograniczana przez wolność człowieka. Pewnych rzeczy wbrew nam Bóg nie zrobi – co nie znaczy, żeby nie mógł. Jest On też stwórcą świata idei i praw, fizycznych czy etycznych, będących częścią „świata noetycznego” – w przeciwieństwie do platonizmu, ów świat nie istnieje odwiecznie i jest równie ważny jak materia. Oczywiście, ów „Bóg filozofów”, twórca zasad i reguł to tylko jedno oblicze Boga – jest też Bóg procesu, działający w historii i w ludzkim życiu, którego można poznać dzięki modlitwie i miłości. /
Autor przekonuje nas, że możliwe jest poszukiwanie rozumnego, „naukowego” podejścia w teologii, udowadniając zarazem pewne metafizyczne, często nieuświadamiane aspekty nauki – „akty wiary” są niezbędne nawet w matematyce, co udowodnił Gödel. Powraca też w książce ulubiona metafora dualizmu wiary i nauki jako odpowiednika dualizmu korpuskularno-falowego – ani konflikt, ani tożsamość – choć są zupełnie odmienne, wspólnie dają sensowny obraz wszechświata. Polkinghorne swobodnie porusza się po świecie Biblii, Ojców Kościoła i teologów, jak i po kosmosie naukowców i fizyków. Einstein – ów ostatni przedstawiciel klasycznej (jednak!) fizyki nie lubił roli przypadku, nie mógł zgodzić się z wizją Boga „grającego w kości” i zbudował czteroprzestrzenny model wszechświata, gdzie „wszystko już było”, bo czas jest tylko jednym z wymiarów i zależy od obserwatora – ale zarówno nasze doświadczenie, jak i termodynamika z jej prawem entropii ów obraz komplikują. Strzałka czasu istniejąca w termodynamice (ale nie w fizyce klasycznej) to manifestacja faktu, że przyszłość jest nam „dana”, a czas jest „budowaniem”… /
W recenzji poprzedniej książki Polkinghorne’a pisałem o śmierci teologii naturalnej – uściślając, dodaję, że chodzi tylko o pewien model tej teologii, który zawdzięczamy Paleyowi, a który zanegował Darwin (chodziło o nietrafioną analogię świat–Bóg odpowiadającą relacji zegar–zegarmistrz). Z pewnością nad pojawieniem się w historii myśli ludzkiej Darwina czuwała Zasada Zachowania Wolnej Woli… /
PS. W książce znalazł się też cytat z pewnego filozofa, który wprawił autora w niebotyczne zdumienie: /
„Fizyka jest bez wątpienia dziełem umysłu, lecz jest to nasz umysł, a nie umysł Boga. […] To zrozumiałe, że skłonni jesteśmy przypisywać przedmiotom niektóre z postrzeganych przez nas cech, gdyż przedmioty te w rzeczywistości zostały ukształtowane przez nasz umysł; wyobrażamy sobie przeto, że świat sam w sobie funkcjonuje zgodnie z pewnymi równaniami różniczkowymi, że zbudowany jest ze ściśle określonych relacji ilościowych, że rządzi nim jakiś cel. Złudzenie to jest naturalne, ale to tylko złudzenie.” /
Jednym słowem – całą historię odkryć naukowych można wyrzucić na śmietnik, bo to tylko gra umysłu. Takie podejście nieźle wyjaśnia, dlaczego religie dalekowschodnie nie wymyśliły nauki – one tak samo postrzegają świat jako grę złudzeń, więc po co. A autorem cytatu jest Leszek Kołakowski.