"Mroczna Toń" to trzeci, a zarazem już ostatni tom przygód Syren z Winter Harbor. Przez pierwsze tomy: "Syreny" i "Głębia", dokładnie mogliśmy poznać każdą z postaci, byliśmy świadkami ich przemian, oraz towarzyszyliśmy im w ich przygodzie. Czasami było miło i wesoło, ale też często były sytuacje, kiedy na naszych skórach pojawiała się tzw. gęsia skórka. Polubiliśmy i znielubiliśmy niektóre postaci, poznaliśmy też zupełnie nowe, które zajęły poniekąd miejsce poprzednich. Można rzec, że przygoda jednym słowem - trwała, a teraz nastał jej kres. Ja osobiście chętnie bym jeszcze poczytała o Syrenach. Nie ukrywam bowiem, że bardzo podobał mi się świat, jaki stworzyła pani Rayburn i na pewno przeczytam jeszcze kolejne jej dzieła. Zauważyłam, że z kontynuacjami to jest często tak, że nie dorównują (niestety) swoim poprzedniczkom. "Syreny" były bardzo dobre, "Głębia" już niestety mniej, ale "Mroczna Toń" znowu zrównała się wysokością poziomu z pierwszym tomem - co się chwali. Jednak jak na tom kończący całą serię, to nie do końca nasycił moją ciekawość. Całość bardzo dobra i intrygująca, ale zakończenie trochę takie... nijakie. Spodziewałam się czegoś z tzw. przytupem! Niemniej nie zawiodłam się, a podczas czytania byłam tak pochłonięta lekturą, że nie powiem złego słowa o tej części. Vanessa jak i w poprzednich częściach, w tej również wiedzie prym. W pierwszej części w dziwnych okolicznościach straciła swoją siostrę, a zarazem jedną z najważniejszych osób w jej życiu. W kolejnej części dowiedziała się, że jej rodzice skrywali przed nią pewien sekret, a jej życie już i tak jest pełne tajemnic, których odkrycie prowadzi do wielu niebezpiecznych wydarzeń. W części ostatniej Vanessa pragnie sobie wszystko poukładać. Pragnie by Simon do niej wrócił, chce być z nim szczęśliwa i chce wieść możliwie najbardziej normalne życie jak się tylko da. W "Mrocznej Toni" jesteśmy świadkami wielu zmian, jakie zaszły w bohaterach. Ja osobiście uwielbiam jak autor wprowadza w swoich postaciach zmiany. Wtedy nie czuje się tej ich monotonności, a same postaci stają się bardziej rzeczywistymi tworami. Tutaj zmian jest wiele, nie wszystkie są tymi dobrymi, ale każda z nich ma sens. Pani Rayburn stworzyła całą gamę różnych postaci, z których każda wyróżnia się swoją osobowością, dzięki czemu nie są one mdłe i zapadają w pamięć potencjalnemu czytelnikowi. W ogóle pragnę zaznaczyć, że cała fabuła i pomysł na serię jest czymś z goła oryginalnym. W każdej części jesteśmy świadkami co rusz, to innej wciągającej przygody. Nie sposób się nudzić, a już na pewno nie można powiedzieć, że "to już było". Co to, to nie! W każdym tomie autorka zaskakuje nas swoimi pomysłami. Tworzy zawrotną akcje, której nurt ciągnie nas, i ciągnie, a my nie znajdujemy czasu na nudę. Chcąc ocenić całą serię o Syrenach nie jestem w stanie dać mniej niż 9/10 Oceniając "Mroczną Toń" dam jej 8,5/10. Historia jest urzekająca, na swój sposób magiczna i zarazem mroczna (jak w tytule). Uwielbiam te zagadki, wątki kryminalne i niebanalną fabułę, oraz wyjątkowo ciekawe postaci, jakie nakreśliła nam autorka, dlatego też od początku historii Vanessy, aż po sam jej kres czuję się usatysfakcjonowana tym, co poznałam. Tricia Rayburn zrobiła kawał dobrej roboty pisząc tą serię.