Zostałam poproszona o recenzję powieści "Motyl i burza" Waltera Luciusa parę dni temu. No nie ma cudu, pomyślałam, nie dam rady, nie przeczytam tak szybko ponad 400 stron, mam własną książkę, z którą walczę na ostatniej prostej i milion innych obowiązków. Tylko zerknę, pomyślałam, a potem napiszę do wydawnictwa i przeproszę, bo naprawdę nie zdążę. No i zerknęłam. Kilka godzin później trochę otępiała od lektury zrobiłam domownikom kolację i siadłam do dalszego czytania. Inne obowiązki mogą poczekać, pomyślałam. I to było już ostatnie, co pomyślałam, zanim akcja połknęła mnie na dobre. Więc jeśli macie mnóstwo pracy w ciągu kilku najbliższych dni, to raczej nie sięgajcie po "Motyla i burzę". Ale jeśli macie wolny weekend?
Amsterdam. Karetka pędzi do wypadku, została wezwana do dziewczynki prawdopodobnie potrąconej przez samochód, umierającej na pustej drodze. Na miejscu okazuje się, że to nie dziewczynka, tylko chłopiec, wystrojony w dziewczęce szaty, w stanie krytycznym. Lekarka, która wiezie go do szpitala, sama próbuje zapomnieć o traumatycznych przeżyciach z przeszłości. Wydaje jej się, że jeśli ocali chłopcu życie, uzyska częściowe przynajmniej odkupienie za stare grzechy. A w szpitalu, przypadkowo, przebywa akurat dziennikarka afgańskiego pochodzenia, Farah Hafez, prywatnie adeptka sztuk walki, która kilka godzin wcześniej na stadionie poważnie znokautowała przeciwniczkę i przyjechała zobaczyć, w jakim kobieta jest stanie. Okazuje się, że jako jedyna może porozumieć się z chłopcem, który również jest Afgańczykiem. Dziennikarka podejrzewa, że to ofiara handlu dziećmi i rytuału, według którego młodzi chłopcy przebrani za dziewczynki zaspokajają seksualnie mężczyzn.
Mocne, prawda? A to dopiero pierwszych dwadzieścia stron ?Motyla i burzy?. Więc już się chyba nie dziwicie, że zaniedbałam wszystko inne, żeby dowiedzieć się, co jest dalej.
?Motyl i burza? w nieczęsto spotykany sposób łączy bardzo wartką akcję i zaskakującą intrygę kryminalną z kilkoma poważnymi wątkami społecznymi i politycznymi. Lucius poradził sobie z tym niezwykle zręcznie: ani akcja nie traci na wartkości, ani poważne wątki na powadze. Znajdziecie tam wielką zakulisową politykę, problem imigrantów (choć raczej tych ?starych? i od dawna już, lepiej lub gorzej, zasymilowanych), korupcję w policji, etykę i jej brak w mediach. Zwłaszcza ten ostatni wątek zasługuje na uwagę, Lucius w mistrzowski sposób pokazał mechanizm działania tabloidów. Ani słowa więcej, przeczytajcie sami.
Przeczytajcie! Właściwie cała recenzja mogłaby się zawrzeć w tym jednym słowie. I pewnie by tak było, ale już skończyłam ?Motyla i burzę? i mogę wrócić do codziennych obowiązków. Chociaż zapewne tylko do czasu następnej tak dobrej książki?
I na zakończenie jedno. Wydawca reklamuje książkę, jako holenderską odpowiedź na Millennium Stiega Larssona. Powieść Luciusa jest do sagi Larssona i podobna, i znacząco różna. Podobna, bo ma równie wartką i wciągającą akcję oraz niezwykle wyrazistą bohaterkę. Różna, bo jednak od ?Millennium? upłynęło już kilka lat i ? co jest jak najbardziej zrozumiałe ? problemy trochę się zmieniły. Lucius jest bardzo aktualny i chwała mu za to. Zatem gdy pisze o korupcji i mediach, robi to już z nowej perspektywy, co czyni jego powieść oryginalną i świeżą. Miłośnicy Larssona powinni jak najbardziej zwrócić uwagę na Waltera Luciusa.
No właśnie ? Walter Lucius: kim on naprawdę jest? To, jak informuje nas wydawca, pseudonim Waltera Goverde, holenderskiego scenarzysty, reżysera teatralnego i producenta telewizyjnego. ?Motyl i burza? wyróżniony holenderską nagrodą literacką otwiera trylogię Heartland. Są też szanse na ekranizację. I to są dwie najlepsze wiadomości, które zostawiłam na koniec!
Zbrodnicze Siostrzyczki (http://bit.ly/2tcMz72)