Czy istnieją zbrodnie, tak wielkie i okrutne, że nigdy nie mogą zostać wybaczone? Czy istnieją ludzie którzy nie zasługują na życie? Czy człowiek dokonujący zbrodni sam na siebie zaciąga wyrok śmierci, czy wykonują go dopiero Ci którzy go schwytają, osądzą i wyrok ten wykonają? Wreszcie czy kara śmierci jest karą? Czy nie jest przypadkiem jedynie usunięciem zagrożenia, bez możliwości poprawy czy odpokutowania winy przez oskarżonego? Pewnie zastanawiacie się co te pytania mają wspólnego z wielokrotnie już recenzowaną, świetnie rozpoznawaną na świecie jak i w kraju, wybitną książką Agathy Christie (zaliczaną do 100 najlepszych powieści kryminalnych wszech czasów). Otóż mają bardzo wiele, ale po kolei?
Krew ofiar woła o pomstę, nie dając wytchnienia tym, którzy znają prawdę.
Pomysł na intrygę kryminalną, czyli podróż koleją Orient Expressu, został precyzyjnie zaplanowany i składa się w logiczną całość, bez żadnego zgrzytu czy niedopatrzenia. W powieści nie ma mowy o przypadkowym zdaniu, a co dopiero wydarzeniu czy rozdziale. W skrócie bez spoilerowania dla tych którzy nie czytali, a być może po przeczytaniu tej recenzji chcieliby to zrobić, zarys fabuły przedstawia się następująco: Po rozwiązaniu pewnej sprawy na Wschodzie, detektyw Poirot wraca do Anglii pociągiem Orient Express. Gdy pewnej nocy podróż zostaje wstrzymana z powodu olbrzymiej śnieżnej zaspy, jeden z pasażerów zostaje zamordowany. Z powodu utknięcia w śniegu, morderca nie mógł opuścić pociągu, nie mógł się w nim również schować, wszystko wskazuje więc na to, że winnym jest jeden z pasażerów. Problem w tym, że każdy z nich ma niepodważalne alibi i brak motywu. To jednak pozory, bowiem kiedy mały Belg (detektyw) zaprzęga do pracy swoje szare komórki, nic nie można przed nim ukryć.
Szczerze powiedziawszy nie przepadam za kryminałami. W większości tych które czytałem, rozwój akcji był schematyczny, rozwiązania zagadek trywialne lub też odwrotnie - zupełnie z kosmosu, a głębia, ukryte dno, druga natura ? zwał jak zwał ? były płytkie, szablonowe i stereotypowe (chodź bywają wyjątki jak np. Dziewczyna z pociągu, którą uważam za książkę naprawdę dobrą). Po prostu lubię gdy z historii wynika morał, nauka życiowa, coś dzięki czemu staję się bogatszy. Zazwyczaj więc czytając kryminał nie oczekuje zbyt wiele.
Morderstwo w Orient Expressie jest jednak książką kanonem, wręcz legendą. Sięgając po nią, po powieść Królowej Kryminałów, moja poprzeczka zawieszona była niezwykle wysoko.
Zbrodnia lżejsza poprzedza zawżdy ostateczną.
Z technicznego punktu widzenia, styl powieści, dobrane, wyszukane nieraz słowa, szyk zdań, dobrze porozdzielana na rozdziały (nie chaotyczna) fabuła - wszystko jest napisane bezbłędnie. Można się było tego spodziewać po autorce która napisała wiele książek cieszących się ogromnym sukcesem na świecie. Ale czuje się w obowiązku podkreślić to wyraźnie. Książka jest naprawdę świetnie ułożona i napisana. Po prostu dobrze się ją czyta, kompletnie nic człowieka nie rozprasza.
Sama fabuła nie jest wymagająca. Wciągająca owszem, ale nie wymagająca. Śledzenie procesu dedukcji z pewnością dla miłośników powieści kryminalnych jest prawdziwą gratką. Dla mnie jednak, choć przyznaje że przyjemnie się czytało, akcja, choć rozwijana wartko, czyli tak jak lubię najbardziej, miała w sobie coś więcej, okazała się tylko przykrywką czegoś znacznie bardziej uniwersalnego. Może właśnie bardziej wymagającej fabuły oczekiwałem?
Nic nie jest takie jakie z pozoru się zdaje
Wisienką na torcie okazuje się zakończenie i nie chodzi jedynie o rozwiązanie zagadki tytułowego morderstwa. Decyzja, jaką ostatecznie podejmuje detektyw, to dowód na ludzkie oblicze tego detektywa i dżentelmena. Jest również w pewnej mierze ustosunkowaniem się autorki na przedstawione w początku artykułu pytania. Zakończenie skłania do refleksji, wyrobienia sobie własnego tematu na temat kary i zbrodni, tematów tak starych jak świat, lecz wiecznie żywych.
Podsumowując jednym zdaniem moją przygodę z zabójstwem w Orient Expressie radośnie ogłaszam: Śmiało czytajcie, książka jest piękna, wciągająca, ciekawa i w dodatku chodź jest kryminałem ma morał! Jak już wiecie, coś czego zawsze brakuje mi w kryminałach. Rozważania w niej podjęte, pomimo że są przykryte (dość skrzętnie) przyjemną, lekką wręcz fabułą, są uniwersalne, ponadczasowe i głębokie.
Nie zawiodłem się. Chyle czoła. I choć to powieść nie zmieni mojego podejścia do kryminałów, to uznać muszę geniusz autorki, lekkość jej pióra, bystrość umysłu.
Jestem zadowolony i szczęśliwy, że zostałem zmuszony do refleksji na tematy życia i śmierci raz jeszcze. Szczerze polecam wszystkim, którzy nie czytali do nadrobienia zaległości, a sam z pewnością sięgnę jeszcze nie raz po działa Królowej.
Opinia bierze udział w konkursie