"Tak kocha się tylko w filmach..."
A jednak mylił się popularny zespół disco polo wyśpiewując refren swojego przeboju. Filmowa miłość może przydarzyć się każdemu, czego dowodem jest historia Anny, bohaterki zabawnej powieści, nie tylko dla kobiet, pt.: "Moje wielkie ruskie wesele".
Anka, dziennikarka jednej z warszawskich gazet, przygotowuje się do zamążpójścia. Jak każda panna młoda, pragnie, by wszystko poszło zgodnie z planem i jak zawsze w takich przypadkach nic nie idzie po jej myśli. Może to zwyczajny zbieg okoliczności, a może rację miał Drewnowski, redakcyjny kolega Anki, który ślub z Rosjaninem skwitował słowami: "Tego się ojczyźnie nie robi!"? Nim jednak dowiemy się, czy mimo przeszkód dojdzie do ceremonii zaślubin Ani i Miszy, wrócimy za sprawą wspomnień naszej bohaterki do romantycznego Paryża, w którym wszystko się zaczęło...
Najpierw był staż w ramach Programme Copernic, potem pierwsze bliższe spotkanie z kulturą rosyjską za sprawą Miszy, który dzięki poezji Jesienina złamał nie jedno kobiece serce, a dopiero później pojawiła się miłość. Jeśli chcecie przekonać się, gdzie i kiedy nasza bohaterka poznała swego księcia z bajki, koniecznie sięgnijcie po książkę Anny Mandes-Tarasov pt.: "Moje wielkie ruskie wesele".
Byłam ciekawa, jak wiele Anny jest w Ance. Czy rzeczywiście prawdziwa historia zainspirowała autorkę do wykreowania jej alter ego, które opowie czytelnikom o kulisach jej mariażu? Okazało się, że w życiu Anny Wiśniewskiej-Stroganov odnajdziemy wiele podobieństw do losów pisarki, co jeszcze bardziej zachęca do wnikliwej lektury. A jeśli dodamy do tego fakt, że w ramach cyklu Literatura do torebki ukazały się również dwie kolejne książki tej autorki, czyli "Mój wielki francuski romans" i "Paryż-Warszawa-Moskwa z dzieckiem na ręku", to nie pozostaje nam nic innego, jak tylko śledzić losy Anki, by wraz z nią pokonywać odległości, przełamywać ludzkie stereotypy i zmierzać w stronę upragnionej miłości.
Jeszcze niedawno, podobnie jak bohaterka książki, przygotowywałam się do zamążpójścia. I choć mój ślub nie był międzynarodowym wydarzeniem, świetnie pamiętam, ile stresu kosztowało mnie dopracowanie każdego szczegółu. Z tym większą przyjemnością śledziłam perypetie Anki i jej ukochanego, wierząc w to, że ich historia zmierza do szczęśliwego zakończenia.
"Moje wielkie ruskie wesele" to pełna ciepła i humoru opowieść, która świetnie sprawdzi się w podróży, w trakcie plażowania, czy podczas popołudniowego odpoczynku w domowym zaciszu. Powieść o polsko-rosyjskiej miłości na francuskiej ziemi z pewnością przypadnie do gustu każdemu, kto wierzy, że prawdziwa miłość nie zna żadnych granic.