Książkowe bestsellery z tych samych kategorii

Miasto permutacji

książka

Wydawnictwo Solaris
Oprawa miękka
  • Dostępność niedostępny

Opis produktu:

Dobra wiadomość jest taka: Witamy po drugiej stronie!. Masz przed sobą życie wieczne! Nieśmiertelność należy do ciebie! Cud medycyny? No, nie do końca. Zła wiadomość jest taka, że jesteś fragmentem elektronicznego kodu. Świat, który cię otacza, to zaledwie cyfrowa wersja świata realnego. Żyjesz w wirtualnej rzeczywistości. Jesteś Kopią i masz tego pełną świadomość.

Dobra wiadomość jest taka, że możesz z tym skończyć, kiedy tylko zechcesz. Zgodnie z obowiązującym prawem każda Kopia posiada opcję zakończenia procesów wewnątrz komputera i powrotu do normalnego życia w prawdziwym świecie. Opcja jest dostępna w Menu: Narzędzia. Wybierasz i gotowe...

Zła wiadomość jest taka, że wybierasz tę opcję i nic się nie dzieje. Ktoś zadał sobie trud i zablokował ją. Wiesz dobrze, kto to zrobił. Ty sam. Prawdziwy ty. Ty z krwi i kości. I ta twoja druga wersja chce cię tu zatrzymać na zawsze.

Permutation City otrzymało Nagrodę John W. Campbella w 1995, a jest oparte na opowiadaniu Egana pt. Dust.

Greg Egan to najwybitnieszy współczesny anglosaski autor science fiction.
S
Szczegóły
Dział: Książki
Wydawnictwo: Solaris
Oprawa: miękka
Wprowadzono: 15.02.2007

RECENZJE - książki - Miasto permutacji

4.5/5 ( 4 oceny )
  • 5
    3
  • 4
    0
  • 3
    1
  • 2
    0
  • 1
    0

slavosky

ilość recenzji:48

brak oceny 10-09-2010 01:42

Autorów, którzy obecnie trochę poważniej traktują konwencję SF w klasycznym sensie, jest może kilku na świecie. Australijski pisarz Greg Egan jest jednym z nich. Jego powieść Miasto permutacji jest wręcz przeładowana ideami, przyprawiającymi o zawrót głowy. Większość akcji a jakże toczy się w różnego rodzaju wirtualnych światach, o różnym stopniu zagnieżdżenia wirtualne procesory symulują kolejną quasirzeczywistość etc. Bywają tam też postludzie, albo transludzie, a przynajmniej ich Kopie ot, robimy skan mózgu i budzimy się w nierzeczywistości, z pełną zawartością naszej pamięci w momencie skanu (prawdziwy ja może sobie pożyć potem dłużej). Czyste science fiction, Egan przynajmniej nie uznaje tożsamości takiego tworu ze mną w końcu ja zostaje na zewnątrz. Czy to już nieśmiertelność też nie wiadomo, chociaż ludzie się kopiują na potęgę, tylko konserwatywna i nieuleczalnie chora - matka jednej z bohaterem uparcie nie chce się zeskanować, a idąca z duchem czasu córka usilnie ją do tego namawia. /
Egan przynajmniej coś kombinuje i zastanawia się nad konsekwencjami szalonych pomysłów, które, kto wie, może czekają nas tuż za rogiem ot, jedni będą uznawać takie Kopie za trochę bardziej wyrafinowane oprogramowanie, inni za byty w pełni świadome. Innym problemem będzie wirtualna świat wszechmożliwości i nieśmiertelności co robić, skoro można wszystko? Kim jestem, skoro można wyciąć sobie depresję, albo przykre wspomnienia. A jeśli zostanie uczucie pustki czy poczucie winy? Uczucie pustki też można wyciąć, choć brzmi to dość dziwnie. Pozostaje więc pytanie ile mogę siebie zmienić, by pozostać sobą? /


Najciekawsze jednak w powieści jest zagadnienie Pierwszego Kontaktu, i tu Egan osiągnął wyżyny. Otóż, w wirtualnym (upraszczając, bo poziomów rzeczywistości jest w powieści więcej) ewoluuje planeta z danymi początkowymi, pewnym pierwotnym pyłem (brak symulacji zjawisk kwantowych - w rezultacie nie powstają pierwiastki więc w dużym stopniu wszechświat musi być gotowy) ewoluują istoty rozumne, Lambertianie, o sensownie obcej ewolucji, komunikacji itp. , ale możliwi do czytania jak w księdze, bo to w końcu ludzkie dzieło. Czas ewolucji miliony lat nie ma znaczenia, w końcu to symulacja. No i co? Tutaj autor trochę przesadza, zakładając, że owym istotom najbardziej leży na sercu poznanie tajemnic wszechświata, a nie napychanie kałduna, ale wolno mu. Są to istoty z gruntu niemetafizyczne, nie wymyślają żadnych mitów, bogów itd. paradoksalnie więc NIE MAJĄ RACJI, bo akurat Bóg (przynajmniej Bóg deistów) w przypadku ich świata zadziałał (czyli my plus komputery) . Do kontaktu jednak dochodzi, ale konsekwencje będą zaskakujące /
Powieść w warstwie ideologicznej popełnia podstawowy grzeszek SF, czyli rozbuchany scjentyzm (nauka i zapewni nam nieśmiertelność, i wszystko wyjaśni itd.), ale ja poszukiwania owych Lambertian traktuję jako metaforę dokonań homo sapiens my dobiliśmy do mechaniki kwantowej, gdzie nic nie jest tak oczywiste i uporządkowane jak w symulowanej fizyce wszechświata Lambertian, wzorowanej na mechanice Newtonowskiej. Zacząłem się obawiać, czy nasz wszechświat przypadkiem nie jest gigantycznym superkomputerem, a my sami częścią oprogramowania. Tylko gdzie jest programista?