Sześć przyjaciółek z czasów podstawówki, od kilku lat w noc sylwestrową pieczętuje nadejście nowego roku, postanowieniami noworocznymi. Tym razem Bernadetta (Berka) miażdży przyjaciółki swoim celem. Znalezienie męża w ciągu 365 dni, wydaje się łatwym celem, gdy w organizmie krąży niezliczona ilość wina. Ale kolejnego dnia decyzja przychodzi do Bernadety ze zdwojoną siłą, powodując wolę walki z wypowiedzianym oświadczeniem. Czy Berka zrealizuje swój plan? Czy 365 dni wystarczy, aby strzała amora zniewoliła serce głównej bohaterki?
"Mąż potrzebny na już" to lekka komedia romantyczna. Barwne postacie, zabawne sytuacje i mnóstwo życiowych refleksji nadaje tej powieści nietuzinkowego charakteru. Małgorzata Falkowska ma niebywałe poczucie humoru, przez większość książki wybuchałam salwami śmiechu. I w pewnym sensie była moją Ewą Chodakowską, bo moje mięśnie brzucha przeżywają katusze. Zakwasy spowodowane śmiechem są możliwe. Potwierdzam . Autorka dobitnie podkreśliła fakt, iż pomimo rozwiniętych środków masowego przekazu, miłości nie można odszukać ot, tak na pstrykniecie palca. A trzeba przyznać, że główna bohaterka próbowała wszystkich możliwych sposobów. Uświadamia jednocześnie, że miłość może być tuż, tuż. Może czekać cierpliwie, przyglądając się wzlotom i upadkom w poszukiwaniu partnera na całe życie. Wystarczy tylko poszerzyć swój horyzont i popatrzeć, bo to, co czasem jest niewidoczne gołym okiem, istnieje i rozkwita. Niebanalna historia, która porywa od pierwszej strony i trzyma w swej fabule po ostatnią kropkę. Dopracowana w każdym calu. Genialne pióro urzeka i pochłania, a zwariowani bohaterowie sprawiają, że żyjesz ich potyczkami całym sobą. Z niecierpliwością czekam na przygody Zofii, a Wam gorąco polecam. To powieść, która bezapelacyjnie poprawi Ci nastrój.
Opinia bierze udział w konkursie