Co zrobić, gdy świat się wali, bo najbliższa osoba cię okłamuje?
Zosia prowadzi szczęśliwe życie, z kochającym Pawłem u boku i fantastyczną córką, którą oboje uwielbiają. Niespodziewanie dowiaduje się, że mąż utrzymuje dwa mieszkania, dwie kobiety, dwa telefony i niebawem będzie miał również drugie dziecko. Z inną kobietą?
"Jak to jest być ze mną, a chwilę wcześniej kochać się z inną? Wychodzić z jej łóżka i wracać do mojego? Jak to jest prowadzić dwa życia, utrzymywać dwa mieszkania, dwie kobiety i dwa telefony? Jak się w tym wszystkim nie pogubić? I jak to możliwe, że niczego nie zauważyłam?"
Autorka wiernie nakreśliła to, co dzieje się i z czym musi mierzyć się osoba, która zostaje zdradzona, kiedy jej małżeństwo z dnia na dzień przestaje istnieć. Obserwujemy przemyślenia głównej bohaterki, jakie wyciąga wnioski na przyszłość, jak potrafi walczyć o siebie i córkę. Oczywiście momenty, kiedy wątpi, załamuje się, również się zdarzają, ale dzielnie podnosi się idzie dalej. Emocje, jakie na nią spadają, udzielają się i czytelnikowi.
"Zupełnie nie wiem, co się ze mną dzieje. Frustracja, nienawiść i miłość zwarły się z sobą i buzują we mnie z niezwykłą mocą. Zaczynam rozumieć, jak blisko od miłości do nienawiści, tylko nadal nie wiem, które z tych uczuć i jest mi bliższe."
Niby temat zdrady jest już dość ograny w literaturze, ale autorka podaje go zupełnie inaczej, co czyni lekturę na swój sposób oryginalną. Ci, którzy liczą na jakiś wątek romansowy, muszę Was rozczarować - tu go nie znajdziecie. Osobiście było to dla mnie zaskoczeniem, ale w żaden sposób mi to nie przeszkadzało, a wręcz było pożądane. Autorka pozostawiła otwartą furtkę być może na ciąg dalszy tej historii, a wtedy...
"Czuję, że umieram. Czuję się niepotrzebna. Czuję się wrakiem człowieka, na którego już nikt i nic nie czeka."
Zośka w swoim dramacie może liczyć jedynie na przyjaciółkę Jolę. Natomiast kompletnie nie mogłam zrozumieć postawy matki Zośki. Zamiast wspierać córkę, ta ciągle wytyka jej błędy, mówi co ma robić i jak żyć. Ale najgorsze w tym wszystkim było to, iż za rozwód małżeństwa córki obwinia właśnie ją. No bo przecież Pawełek jest taki idealny, prawda? Jego poczynania nawet najspokojniejszego człowieka wyprowadziły z równowagi. Budził we mnie same negatywne uczucia. Teściowa również ciosa kołki na ducha winnej kobiecie, ale później zaskakuje swoją postawą nie tylko Zośkę, ale i czytelnika. Muszę przyznać, że zupełnie nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy.
Pisarka mimo powagi tematu umiejętnie wkomponowuje w fabułę kilka zabawnych, nawet bym powiedziała złośliwych wątków. Do łez rozbawiły mnie "okłady przyrodzeniem", jednak nic więcej nie zdradzę, by nie odbierać Wam przyjemności z lektury.
Nie mogę w tym miejscu nie wspomnieć o pięknej szacie graficznej książki. Jest to solidne wydanie w twardej okładce. W środku zaś znajdziemy ilustracje Igora Mikody, które podkreślają stan emocjonalny głównej bohaterki.
Ciekawym urozmaiceniem jest również wplecenie kilku prostych przepisów kulinarnych, które każdy z nas może z powodzeniem wypróbować.
Autorka posiada bardzo lekkie pióro, dzięki czemu strony wręcz same uciekają spod palców. Nic nie jest nadmiernie wydumane, wyolbrzymione, wszystkie sytuacje i wydarzenia sprawiają wrażenie realności. To moje pierwsze spotkanie z książkami Niny Majewskiej-Brown, które uważam za bardzo udane.
"Mąż na niby" to słodko-gorzka, życiowa, prawdziwa i mądra powieść o rozpadzie małżeństwa, zdradzie, o wewnętrznej sile i determinacji kobiet, która pozwala podnieść się z sytuacji, która na pierwszy rzut oka wydaje się niemożliwa oraz prawdziwej przyjaźni. Polecam w szczególności wszystkim tym, którzy myślą, że rozstanie to koniec świata. Ta książka udowodni Wam, że może być zupełnie inaczej.