- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.ie na granicy płaczu. - Dlaczego płaczesz, maleńka? - zagadnęłam po węgiersku. - Nie płaczę. Potężnej postury, niewiele starsza ode mnie ochmistrzyni Erika gestem nakazała dziewczynce wstać. - Mamusia umarła - odparła Fani z trzęsącą się brodą. Żeby zatrzymać łzy, zaciskała oczy i naciągała białą czapeczkę głębiej na uszy. Przełknęłam ślinę. Jakbym zobaczyła siebie sprzed lat. Wstałam i przytuliłam dziecko. - Ja też nie mam mamy - wyszeptałam. - Ale ty jesteś stara i jesteś królową. - Królowe nie potrzebują mam? - Nie. Przytuliłam ją mocniej. - Chcesz wrócić do domu? - zapytałam cicho. - Nie, tatuś też nie żyje. Chcę zostać z tobą, pani. - Dziewczynka mocniej się we mnie wtuliła. Wzruszona uniosłam dziecko i dałam znak, aby przygotowywać się do wyjścia. Dziewuszka owinęła się wokół mnie jak mały bluszczyk. - A pójdziesz ze mną na przechadzkę? Polskie panny wskazały mi między murami maleńki hortum25 z kamienną altanką, obrośniętą badylkami obiecującymi latem różane kwiecie. Biegałyśmy wśród pierwszej trawy. Fani, ośmielona i roześmiana, trzymała mnie za rękę i okręcała dokoła, a ochmistrzyni, niby zagniewana, próbowała złapać dziecko. Gdy wracałyśmy w mury, coś kazało mi spojrzeć w wąskie okno na piętrze. Przez chwilę zdawało mi się, że król nam się przygląda. Gdy uniosłam twarz w jego stronę, szybko cofnął się w głąb komnaty. - Tchórz - powiedziałam do siebie i uśmiechnęłam się z zadowoleniem. Na zabawie spędziłyśmy czas prawie do ceny26. Zgrzany, głodny i radosny jak stado wróbli fraucymer zasiadł do smacznej żółtej polewki z pasztetem. Nawet najstarsza z matron, sędziwa wdowa Bartnikowska, miała ładnie zaróżowione policzki i śmiała się bezzębnymi ustami. Franciskę trzeba było odciągać ode mnie i prawie siłą sadzać przy jej stoliku. Starsze dwórki pilnowały małej, usilnie coś tłumacząc naburmuszonemu dziecku. - A może ze mną wybierzesz się na spacer, miłościwa pani? - zapytał lekkim tonem król, może odrobinę za głośno. Wszystkie zaskoczone, zerwałyśmy się z miejsc. Zarumieniona kruczowłosa Małgorzata strzelała oczami na króla, Jagusi trząsł się brzuch od mysiego chichotu. Stał przede mną ubrany w czarną, haftowaną złotem aksamitną szubę i czekał na odpowiedź z rękami założonymi do tyłu. Dwórki, nie zwlekając, pobiegły przygotować ubranie na wyjście. - Nad Wisłę? - zapytałam z nadzieją, wciągając swoją mniej strojną, choć porządną szubkę. - Nad Wisłę. - Podał mi ramię i pierwszy raz dłużej zatrzymał wzrok na mej twarzy. Spacerowaliśmy nad rzeką z wielką świtą w towarzystwie bębenków i jazgotliwych piszczałek, ku radości albo przerażeniu napotkanych mieszczan. Co raz zerkałam w stronę wody. - Fani to córka mojego druha z dawnych lat. Ojciec jej nie żyje od niedawna. - Tym razem król zaczął. - Dwa miesiące temu zmarła w połogu jej matka. Nikt nie potrafił rozweselić małej. - Uśmiechnął się do mnie jakby w podzięce. - Wyjeżdżam za kilka tygodni - odezwał się po chwili ciszy. - Do - Do Brześcia - domyślił się. - Do Och, polski jest jak szelest wiatru w liściach. - Ukryłam zawstydzoną twarz w dłoniach. - W tych leśnych, nie z królewskiego ogrodu - dodał znowu z uśmiechem i ruszyliśmy przed siebie. Zauważył, że spoglądałam na smukłą wieżę pośrodku dworu. Była krucha, jakby zbudowana z samych cienkich igieł, z czterema rzędami wysokich, wąskich okien, pięknie barwionych kolorowymi szybkami. - Podoba ci się? - zapytał, gdy wracaliśmy. - To Dunka27. Zbudował ja mój rodziciel. Ja buduję jeszcze dwie, ale te będą dla obrony. - Wskazał baszty przy murach i założył ręce do tyłu, czekając mej odpowiedzi. - Owszem. Podoba mi się - odparłam, zdziwiona nowo odkrytym uczuciem. - Wygląda jak smukła matka niewidocznymi ramionami obejmująca swoje dzieci. Spojrzał na mnie z uniesiona brwią i oboje roześmialiśmy się głośno. W swobodniejszych nastrojach spacerowaliśmy do zachodu słońca. Król prowadził mnie prosto na cenę do siebie, specjalnie przez podziwianą wcześniej wieżę. Rozglądałam się po obszernych komnatach Dunki, których ceglaną surowość wypełniały piękne tapiserie28 i bezcenne przedmioty, gdzie nasze dostojne kroki tłumiły miękkie i puszyste kobierce. Do kolacji zasiedliśmy wobec sześćdziesięciu świadków. - Teraz spróbujesz, pani, naszego przysmaku. Niedźwiedziej łapy - powiedział podniecony. Moja przerażona mina wywołała szczery śmiech u tego jakiś czas temu poślubionego mi mężczyzny. Obnażył białe i równe wilcze zęby. Dla ciebie będę się dziwić i bać codziennie, pomyślałam. - Och, to zupa? - zapytałam nieco rozczarowana na widok nieokreślonego płynu z nieznaną zawartością. - Spróbuj, pani - zachęcał Kazimierz z rozbawioną
Szczegóły | |
Dział: | Książki |
Wydawnictwo: | MG |
Oprawa: | twarda |
Okładka: | twarda |
Wymiary: | 145x205 |
Liczba stron: | 350 |
ISBN: | 9788377795767 |
Wprowadzono: | 15.10.2019 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.