Marzycielka z Ostendy

książka

Wydawnictwo Znak
Oprawa miękka
  • Dostępność niedostępny

Opis produktu:

Kim jest marzycielka z Ostendy? Starą, samotną kobietą czy osobą, która odrzuciła lęk i zagrała z losem o najwyższą stawkę? Położywszy na szali własne szczęście, zaryzykowała i zrealizowała swe największe pragnienie. Nagrodą była miłość.

Pięć opowiadań. Pięć marzeń. Pięć historii. Potęga pamięci, miłości, a może dotyku? Uczucie silniejsze niż upływający czas. Piękno odkryte w słowach, małżeństwo scalone przez śmierć, książka obarczona fatum, a wreszcie pamięć, jedyny strażnik naszych wspomnień. Literatura, która przywraca wiarę w marzenia.

Bohaterowie najnowszych opowiadań Erica-Emmanuela Schmitta są zwyczajnymi ludźmi. Wyróżnia ich jedno - ryzykują, by spełnić swoje marzenia. Nie zawsze wygrywają, ale gdy już im się uda - nic nie może stanąć na ich drodze do szczęścia. Są podobni do nas, bo przecież wszyscy mamy pragnienia. Te małe, codzienne i ogromne, o podboju świata.
O tym, że warto w nie wierzyć, nie trzeba nikogo przekonywać.

Tytuł oryginału: La reveuse d`Ostende, tłumaczenie: Anna Lisowska
S
Szczegóły
Dział: Książki
Wydawnictwo: Znak
Oprawa: miękka
Okładka: miękka
Wprowadzono: 29.07.2009

RECENZJE - książki - Marzycielka z Ostendy

4/5 ( 3 oceny )
  • 5
    2
  • 4
    0
  • 3
    0
  • 2
    1
  • 1
    0

Ziireael

ilość recenzji:15

brak oceny 13-09-2009 23:57

Nowa książka Erica-Emmanuela Schmitta to zbiór opowiadań pełen ciepła, ale i smutku. Pięć historii, które łączą motywy miłości i śmierci. Portrety pięciu kobiet, które marzą, kochają i cierpią.
Pięknie odmalowane postacie, lekki styl oraz mała objętość opowiadań powoduje, ze to wspaniała pozycja na popołudniowy odpoczynek od gwaru.
Trudno mi tylko określić, która z historii podoba mi się najbardziej. Czy tytułowej Marzycielki, która ryzykuje by zrealizować swoje pragnienia? Czy Gabrielli, która zwątpiła w miłość? Pielęgniarki i ślepca? A może kobiety, która czeka od ponad 15 lat z bukietem kwiatów na trzecim peronie dworca w Zurychu. Każde z opowiadań nakazuje nam bowiem spojrzeć głębiej, zobaczyć wyraźniej. Bohaterowie tego zbioru to zwykli, szarzy ludzie mający zwykłe marzenia - takie jak każdy z nas. Bo którzy nie pragnie miłości?

ktrya

ilość recenzji:80

brak oceny 31-08-2009 22:34

Najnowsza książka Schmitta jest kolejnym zbiorem opowiadań, które łączy motyw marzeń, pragnień zwyczajnych ludzi, którzy dla ich spełnienia poświęcają wiele. Czasami poświęcenie było tego warte, czasami stracone. Każda z opowieści emanuje takim temperamentem postaci i czasem zwykłych codziennych zdarzeń, że czytelnik po skończeniu czytania jednej z nich (a jest ich 5) pomyśli lub nawet powie na głos: "Niesamowite". Tak, te historie są niesamowite. Nie wiem czy autor pisze coraz głębiej i piękniej czy to ja coraz bardziej dojrzewam do jego twórczości.

Nie chcę dokładnie pisać o czym jest każda z pięciu historii, ale tak pokrótce. Prawie wszystkie oprócz pragnień, łączy miłość, jej obecność lub brak. Główne postacie opowiadań są samotne i w głównej wierze z tym się pogodziły, ale czy na pewno? Każda z historii na swój sposób przejmuje swoją wnikliwością, a zarazem tajemniczością. Pierwsza, najdłuższa tytułowa Marzycielka z Ostendy ma coś więcej wspólnego z opowiadaniem pt.:"Kiepskie lektury". Łączy je ponadto sentyment do książek i własne wyrachowane przez bohaterów reguły jakie czytamy, a jakie nie mogą się znaleźć w domowej biblioteczce. Ja już jestem przy "Kiepskich lekturach" to ta historia wyróżniała się na tle pozostałych. Tu nie chodziło o jakąś miłość, poza tą do kuzynki, ale praktyczne przedstawienie opinii i właściwości książek. W sumie ta opowiastka pomimo moje fascynacji literaturą wydawała się najmniej udana z pięciu. Wracając jednak do pierwszej historii, tj. Marzycielki z Ostendy, niesamowite wrażenie zrobiło na mnie jej miłość do księcia, a także Menu dla ich stosunków. Początkowo myślałam, że Emma pisała je na podstawie klasyk jakie posiadała w swej biblioteczce, dopiero przy któreś propozycji przejrzałam, że faktycznie niektóre zostały oparte o klasykę, ale jednak wszystkie były przedstawione w postaci menu jadalnego. Każdą z historii łączy też śmierć głównej postaci lub jej bliskiej osoby. Śmiem też twierdzić, że ostatnia, najkrótsza miała miejsce w prawdziwym życiu autora. I to ona była natchnieniem do napisania tej książki. Zwrócę jeszcze uwagę na opowiadanie zatytuowane "Zbrodnia doskonała", która wbrew naiwności głównej bohaterki wywarła na mnie melancholijne wrażenie. Zabić mężą, by przekonać się o tym, że ją kocha. Jakiś absurd. Stawiałabym nawet na to, że ona była blondynką (bez urazy, proszę), a jednak sposób w jaki potrafiła udowodnić swoją niewinność mnie od tego wstrzymuje. Skoro wspomniałam o czterech historiach wypadało by jeszcze o tej jednej, jaką jest "Ozdrowienie", która skupia się na relacjach pielęgniarka-pacjent. I choć z pozoru wydaje się, że to ona pomaga w leczeniu pacjenta, to jednak pacjent wyleczył pielęgniarkę.

Wszystkie pięć historii na długo pozostaną mi w pamięci. Może nie zawsze w całości, ale fragmentami będę rozważać i doszukiwać się kolejnych przesłań. Lektura wywarła naprawdę piorunujące (w pozytywnym znaczeniu) wrażenie. Chyba jest to najlepsza książka Schmitta. Piszę chyba, bo nie przeczytałam tylko Małych zbrodni małżeńskich. Polecam gorąco!

annike

ilość recenzji:103

brak oceny 2-08-2009 01:35

Co tym razem zmalował Eric-Emmanuel Schmitt? Oj, zmalował – zbiór pięciu opowiadań, obrazów właściwie, które ilustrują, bardzo plastycznie ilustrują, pięć różnych kobiet i jedno uczucie. Łączy je – choć niedosłownie – miłość, a czasem jej brak, i rozmarzenie, a w skrajnych przypadkach może i rozmycie między fikcją a prawdą. Mamy kopciuszka, któremu zamiast buta została rękawiczka, mamy nieskruszoną mężobójczynię, do tego ślepo (tym razem niemal dosłownie) zakochaną pielęgniarkę, parę kuzynów w wieku średnim i na koniec oczekiwanie na dworcu w Zurychu, a z tego wszystkiego wyziera filozofia autora „Oskara i Pani Róży”, któremu zwykle chodzi o to, żeby wzruszyć. I tym razem o to się stara – nie każdy jednak chce się wzruszać, dlatego też nie jest to książka dla każdego. Bardziej dla kobiet niż dla mężczyzn – choć przez mężczyznę pisana; bardziej dla ukojenia niż do gruntownego przemyślenia – choć obfitująca w zgrabne krótkie sentencje, w których kryją się ogólnoświatowe wnioski. Dla kogo więc konkretnie? Dla marzycielek z Ostendy, z Krakowa i z Lublina, dla tych, którzy lubią nurzać się w bajkach do złudzenia przypominających rzeczywistość. Dobra na letnie wieczory, kiedy chce się, żeby ta burza za oknem wreszcie nadeszła, a ktoś obok opowiedział nam ciekawą historię.