Rozgrzewka Zafona
Po przeczytaniu kolejnej powieści Zafona pt. „Marina”, na którą rzuciłam się w nadziei, że znów poczuję czarodziejski klimat Barcelony, jeszcze bardziej tęsknię za „Cieniem wiatru”. Barcelona, owszem jest i tajemnic również nie brakuje, ale po przeczytaniu, wciąż czuję niedosyt przygód. Jednak jestem w stanie wybaczyć Zafonowi to moje rozczarowanie, gdyż już w przedmowie nie ukrywa, że „Marina” to jego pierwsza powieść. Zatem wcześniejsza od niedoścignionego „Cienia” i dająca jedynie przedsmak zdolności opowiadania hiszpańskiego pisarza.
Pewien młodzieniec, mieszkaniec internatu przy katolickiej szkole, znudzony monotonią zajęć szkolnych i poza szkolnych, wymyka się na samotne piesze wycieczki po okolicy. Dzielnica Barcelony, po której najczęściej spaceruje, to opuszczone miejsce pełne starych zniszczonych willi, których świetność i blask zachowała się jedynie w żałosnych resztkach. Odgrodzone od ulicy wysokim murem, bądź zaniedbaną zdziczałą roślinnością, niegdyś tętniące arystokratycznym życiem, straszą pustką i skrywają swoje nie raz mroczne tajemnice. Pewnego dnia, w trakcie kolejnej samotnej wyprawy, chłopiec natrafia na starą willę, gdzie mieszka Marina, dziewczyna o pisarskich ambicjach wraz z ojcem Germanem, byłym malarzem. Teraz już w towarzystwie świeżo poznanej przyjaciółki, w poszukiwaniu mocniejszych wrażeń, chłopiec wybiera się na… cmentarz. I na przygodę nie czekają długo, bowiem na opustoszałym cmentarzu stają się świadkami dziwnego zachowania ubranej w czerń damy, która kładzie różę na nagrobku z czarnym motylem. Okazuje się, że czyni to z tygodniową regularnością. Śledząc dla zabawy ową damę trafiają do opustoszałej willi z tajemniczą oranżerią. U spowitego mrokiem sufitu wiszą wszędzie jakby ludzkie manekiny a na biurku leży album ze zdjęciami ludzi cierpiących na różne anomalie. Wypłoszeni przez manekiny, nie potrafią zapomnieć o swej przygodzie. Odtąd odkrycie tajemnic opuszczonej willi stanie się celem dwójki bohaterów. Przyniesie jeszcze więcej przygód i tajemnic, które warto z nimi przeżyć.
„Marinę” swobodnie można polecać młodzieży. Mieszanina młodzieńczych miłości, tajemnic, grozy i dreszczy powinna zainteresować nawet najbardziej opornego w czytaniu młodego człowieka. A rodziców uspokoi brak scen tarzania się bohaterów w pościeli w miłosnych uściskach.