Przystępując do czytania "Małżeńskiej gry" miałam trochę oczekiwań. Zaintrygował mnie opis oraz fragment powieści na skrzydełku. Pomyślałam "to coś dla mnie, uwielbiam pieprzne książki" i chociaż mi się podobała, to jednak nie wszystko mi w niej zagrało. Od razu napiszę, o co mi chodzi. Mianowicie o sposób wykreowania postaci przez autorkę. Nie mogłam wczuć się w to, co odczuwali. Wydawali się dla mnie bezbarwni, uczucia, które autorka im przepisywała również takie były. Starałam się cokolwiek poczuć, bo uwielbiam wyciskać emocje, ale tu miałam z tym problem. Nic nie czułam. Kompletnie nic i to sprawiło, że na myśl o tej książce czuję jakiś dyskomfort w głowie.
Jednak poza tym uważam, że ta książka mogłaby być nie tylko dobra, ale świetna. Pomysł na fabułę jest naprawdę udany i mega interesujący. Podoba mi się akcja w tej książce, a najbardziej wątek z BDSM, który bardzo mnie ciekawi. Mam wrażenie, że to jedna z niewielu powieści, gdzie ten wątek nie jest potraktowany jako tło czy dodatek, bo on tu faktycznie istnieje i wysuwa się na pierwszy plan. Dialogi są pieprzne i dosadne, co niektórym może przeszkadzać, sceny seksu również, ale to w końcu nie jest waniliowa relacja i trzeba mieć na uwadze. "Małżeńska gra" to historia, którą albo pokochamy, albo znienawidzimy. Nie każdemu w końcu może spodobać się słownictwo oraz brutalność, które niekiedy tu występują.
Autorka stworzyła nie tylko pieprzny erotyk, ale również historię, która coś ze sobą niesie i porusza istotne tematy. Takie jak odnalezienie prawdziwego "ja", w tym nie tylko tego, co wiąże się z naszym charakterem, ale również z naszymi pragnieniami, które skrywamy głęboko w sobie. Jednak przede wszystkim ta powieść kładzie nacisk na zaufanie i szczerość. Adam ukrywał prawdę o sobie, o swoich preferencjach seksualnych. Chciał być dobry dla Diany, bo ją kochał, a dodatkowo uważał, że to, co on uwielbiał, ona nie akceptowała. Doprowadziło to do tego, że mężczyzna udawał kogoś kim nie jest, tłamsił swoją naturę, wypierał ją, co ostatecznie sprawiło, że kobieta zauważała, że coś złego się dzieje i to wpłynęło również na jej samopoczucie. Nieco współczułam Adamowi sytuacji w jakiej się znalazł, ale uważam, że sam na nią zapracował.
W książce teraźniejszość przewija się z przeszłością, co ułatwia nam poznanie tej sytuacji z obu stron i to moim zdaniem autorka zrobiła świetnie. Niby te same sytuacje, ale jednak pokazane z perspektywy drugiej strony dają nam zupełnie inny obraz.
"Małżeńska gra" to historia, która ostatecznie wypada dosyć pozytywnie. Brakowało mi tylko lepszego przedstawienia postaci, sprawienia, by dla mnie stali się oni bardziej realni. Styl autorki mi pasował, przeczytałam tę książkę szybko. Ta historia z pewnością pobudza wyobraźnię i zmysły, żałuję tylko, że nie poruszyła mojego serca. Końcówka za to sprawiła, że miałam jeden, wielki mętlik w głowie. Jestem ciekawa jak autorka rozwinie tę sytuację w kolejnej części.