Jak to już?! to były moje pierwsze słowa, gdy, zdziwiona i wybita z historii, w którą właśnie zaczęłam się zagłębiać, zobaczyłam białą okładkę. Dlatego, wobec mojego szczerego oburzenia, wbrew moim zwyczajom zacznę od krytyki: główną, straszną, wprawiającą wręcz w zdenerwowanie wadą Małych zbrodni małżeńskich Schmitta jest to, że jest zdecydowanie, skandalicznie krótka!
Eric-Emmanuel Schmitt, wybitny pisarz, wydał ku uciesze czytelników następny, zapewne nie obniżającą poziomu, zbiór opowiadań Trucicielkę. Czekając więc, aż dostanę ją w swoje ręce, przypomniałam sobie o Małych zbrodniach. A wspomnienie to wzbudziło uśmiech na mojej twarzy. Przypomniałam sobie, jak długo przygotowywałam się do otwarcia tej cienkiej książeczki; załatwiłam wszystko, co miałam na głowie, aby powoli przypatrzeć się temu bestsellerowi, który chwaliło tak wiele osób. Więc siadłam z książką w jednej ręce a herbatą w drugiej i zanim wysączyłam ją do końca, komediodramat się skończył! A ja poczułam się jakby wybudzona z najgłębszego snu (czyli niezbyt przyjemnie) chciałam jeszcze, więcej!
Być może dlatego, że jestem kobietą, przypatrywanie się rozmowie, a potem kłótni małżeńskie, zajęło mnie tak bardzo. Autor zgrabnie przeprowadza czytelnika od słodkiego powitania męża po powrocie ze szpitala do tytułowych zbrodni małżeńskich. Czytelnik czuje się jakby siedział sobie wygodnie na kanapie w salonie Lisy i Gillesa, najpierw spokojnie przypatrując się kurtuazyjnej rozmowie, później uśmiechając się pobłażliwie wobec coraz ostrzejszej wymiany zdań a w końcu czekając z wypiekami na twarzy na wynik małżeńskiej potyczki. Dodatkowo Schmittowi udało się nie raz nabrać czytelnika (co jest nie lada wyczynem mając do popisu tylko niecałe 100 stron). Czytelnik już chełpi się swoją przenikliwością, myśląc, że odkrył prawdę o wypadku Gillesa a tu zaraz któreś z bohaterów dementuje jego przypuszczenia. Doskonale skonstruowana tajemnica, najeżona nagłymi zwrotami akcji, utrzymuje czytelnika w napięciu do samego końca.
Ale, pomijając genialny warsztat autora, Małe zbrodnie małżeńskie są doskonałym studium psychologii współczesnego małżeństwa; dzisiejszej kobiety i dzisiejszego mężczyzny. Pokazuje co nas trapi, jak rozwiązujemy swoje problemy i co z tego wynika. Dotyka to spraw tak aktualnych, że mogę śmiało powiedzieć, że jest to lektura obowiązkowa dla każdego nie tylko małżeństwa.