Mistrzostwo! Osiągnięcie na miarę prochu wynalezienia, pisma i komputerów! Szalona przygoda, która załamuje, ofiary swoje pogrąża w bezdennej depresji, gdy sto siedemdziesiąta strona dobiega końca… Czegoś takiego jeszcze nie spotkałam – czytałam Mrożka, Becketta, a i owszem. Zachwycałam się Różewiczem, Gombrowiczem i innym zgoła iczem, lecz Ionesco bije ich wszystkich na głowę i na pióro!
Szaleńcze wizje, nieco kafkowskie klimaty i wojaże w onirycznych oparach absurdu – karnawał bezsensownych słów, które walczą ze sobą o tytuł najbardziej absurdalnej, irracjonalnej, groteskowej wypowiedzi roku, oto Ionesco. Wielki umysł, obszerna wyobraźnia, nieodgadnione zamiary. Wystarczy przeczytać stron kilka początkowych, by zakochać się, zakochać na amen, od wejrzenia pierwszego – i nie ostatniego, co do tego, możecie być pewni. Jeden, maluteńki dramat, które wzrusza do łez, powoduje uzależnienie silne, porównywalne z uzależnieniem od narkotyków czy hazardu. I nie ma zmiłuj – raz zakosztowałeś Ionesco, szukaj dalej, kolekcjonuj opowieści, dramaty, wierszydła upiorne i pochłaniaj, człowiecze nieszczęsny.
Takiego zlepku absurdalnego miodu, pereł groteski i bajkowego irracjonalizmu nie zdarzyło mi się ujrzeć w jednym dziele. A w tej, niewielkich rozmiarów, barwnej książeczce, nie jeden utwór a cała trójca, jeśli wierzyć tylnej części różowej okładki – wielka trójca ionescowych dramatów. Trzy dramaty, trzy równie dziwaczne opowieści – o krzesłach (przy siadaniu sprawdź, czy krzesło jest bezdzietne), lekcji (jak to lekcji) i łysej śpiewaczce (noszącej od lat identyczną fryzurę). Trzy grację, bądź, jak kto woli, trzy mojry – przecinające kruchą, cienką nic ludzkiego żywota. Po lekturze tej książki nic nie będzie takie, jak przed jej poznaniem – gwarantuję!
Zakończy chciałam poradą samego autora, wypowiedzianej zapewnie odnośnie książki czytania: „Ostrożność wprawdzie zbędna, lecz absolutnie konieczna;”.
Uwaga więc, tu mogą być tygrysy! Smacznego.
Opinia bierze udział w konkursie