SPRAWDŹ STATUS ZAMÓWIENIA
POMOC I KONTAKT
Ulubione
Kategorie

O Akcji

Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.
Dowiedz się więcej
  • Promocja
    image-promocja

książka

Wydawnictwo Egmont
Data wydania 2017
z serii Lucky Luke
Oprawa miękka
Ilość stron 48
  • Dostępność niedostępny

Opis produktu:

Kolejny tom humorystycznego cyklu przygód komiksowego kowboja Lucky Luke`a, którego postać wymyślili sławni autorzy francuscy - Morris i Rene Goscinny.

Dla dobrego iluzjonisty nie ma rzeczy niemożliwych - potrafi uwolnić się z więzów, uciec z więzienia, niepostrzeżenie wyjąć z czyjejś kabury rewolwer czy nawet spętać ozdobnym sznurkiem grupę wojowniczych Indian. Właśnie tak świetnym prestidigitatorem jest Fingers - i na pewno zdobyłby sławę na deskach wielu scen, gdyby nie pewna przywara, przez którą wciąż wpada w kłopoty. Lucky Luke będzie musiał bardzo się natrudzić, aby zapanować nad przesympatycznym, lecz niezwykle kłopotliwym magikiem Fingersem.

Seria Lucky Luke została stworzona przez dwie legendy frankofońskiego rynku komiksowego: pisarza Rene Goscinnego (autora bestsellerowych książek o Mikołajku oraz scenariuszy do tak słynnych cykli komiksowych jak Asteriks i Iznogud) oraz rysownika Morrisa (właśc. Maurice de Bevere).

Więcej książek z tej seriiLucky Luck
S
Szczegóły
Dział: Książki
Wydawnictwo: Egmont
Oprawa: miękka
Okładka: miękka
Rok publikacji: 2017
Wymiary: 216x285
Ilość stron: 48
ISBN: 9788328118980
Wprowadzono: 21.01.2017

RECENZJE - książki - Lucky Luke Fingers, Tom 52 - Rene scen. Goscinny, (Maurice de Bevere) Morris

Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.

4.5/5 ( 12 ocen )
  • 5
    10
  • 4
    0
  • 3
    0
  • 2
    2
  • 1
    0

Wpisz swoje imię lub nick:
Oceń produkt:
Napisz oryginalną recenzję:

ilo99

ilość recenzji:2408

18-11-2020 08:42

"Jeśli dobrze zrozumiałem, ten oszust zażądał ułaskawienia za występek, którym pana obwiniono, choć to on go popełnił?". To zdanie w pełni oddaje jak skomplikowane są sytuacje, w których palce macza iluzjonista. Zwłaszcza taki, który jest dżentelmenem. I ma zręczne paluszki, które nie zawsze udaje mu się kontrolować. Zatem do sprawowania opieki nad tymi niesfornymi częściami anatomii Fingersa zostaje wyznaczony Lucky Luke. Wraz z pieczą przypada mu również w udziale odpowiedzialność. Na szczęście nasz szeryf jest bystrym, pojętnym i zręcznym uczniem. Przyjemna lektura, zabawna. Mimochodem rzucane są takie uwagi, jak choćby ta o wdzięczności mieszkańców. Wyjątkowej. A jak prawdziwej. Jeśli jesteście ciekawi szczegółów zajrzyjcie do książki. Zacny kwadransik zapewniony.

Opinia bierze udział w konkursie

Czy recenzja była pomocna?

Northman

ilość recenzji:1

brak oceny 26-02-2017 17:32

Lucky Luke i iluzjonista

Najbardziej znany komiksowy rewolwerowiec Dzikiego Zachodu stawia tym razem czoło perypetiom związanym z poznaniem pewnego iluzjonisty imieniem Fingers... którego sztuczki prowokują co najmniej problematyczne sytuacje, mając swój finał ...w sądzie. A na deser mamy atak Indian... :)

Szaleję za tą serią :) Miło jest znów poczuć się dzieciakiem. I jeszcze raz pojechać z Lucky Lukiem w stronę zachodu słońca. "Im a poor lonesome cowboy and a long way from home" plus Luke na swoim wierzchowcu wlokący się w stronę czerwonej kuli na horyzoncie...:) Piękny obrazek. Jak każdy zresztą z miłych dla oka, ładnie wykonanych części tego komiksu na każdej z 48 stron. Nie odmówię sobie ani jednego komiksu z tej serii, który wpadnie mi w ręce.

Polecam!

......

Czy recenzja była pomocna?

Michał Lipka

ilość recenzji:1979

brak oceny 1-02-2017 14:51

MAGIA DZIKIEGO ZACHODU

Przyznam, że trochę obawiałem się tego tomu ?Lucky Luke?a?. Chociaż René Goscinny nie był autorem postaci i dołączył do tworzenia kolejnych przygód najszybszego kowboja Dzikiego Zachodu dopiero w roku 1956 (czyli równo dekadę po debiucie serii), to jego nazwisko zawsze kojarzyło mi się z tym tytułem i najbardziej przyciągało. Dlatego też zmiana scenarzysty na Lo Hartoga Van Bandę nie szczególnie mnie ucieszyła. Na szczęście moje obawy okazały się bezzasadne, a ?Fingers?, 52 tom ?Lukcy Luke?a? godnie kontynuuje to, co w cyklu najlepsze.

Pewnego dnia w teksańskim więzieniu o zaostrzonym rygorze, z którego nikt jeszcze nigdy nie uciekł, pojawia się pewien elegancki mężczyzna prowadzący skutego szeryfa. Pod bramą zwraca stróżowi prawa jego odznakę i kluczyki do kajdanek, po czym przedstawia się jako więzień, dodając że chce spędzić w zakładzie noc. Kim jest? Imion ma wiele, choćby ?Niepodrabialny Gaston? czy ?Król Magii?, jednakże tutaj znany jest pod pseudonimem ?Fingers?. Nienaganne maniery i wielki talent do wchodzenia w posiadanie takich rzeczy, jak klucze strażników czy ich broń szybko doprowadzają naczelnika do wściekłości. Fingers trafia do celi braci Daltonów, odwiecznych wrogów Lucky Luke?a, jednakże nie zbyt długo przyjdzie mu ją z nimi dzielić. Gdy przestępcy mozolą się nad wykopaniem łyżkami podkopu, magik wręcza im pęk kluczy do cel. Daltonowie uciekają, zamierzając wypuścić wszystkich innych więźniów ? tylko Fingers nie chce się ruszyć z więzienia. Wieści o ich ucieczce docierają do Luke?a, który bez chwili wahania wyrusza w drogę. I tak już wkrótce na swojej drodze nasz dzielny kowboj spotka także osobliwego Fingersa. Czym zakończy się ich wspólna przygoda?

Album ?Fingers? pod pewnymi względami przypomina inny komiks z Lucky Lukiem, a dokładniej znakomitego ?Żółtodzioba?. Bohaterem tamtego komiksu był dystyngowany Anglik muszący skonfrontować swoją nienaganna kulturę z pierwotnością Dzikiego Zachodu. Tutaj iluzjonista o podobnych manierach (choć zdecydowanie mniej przyjemnym charakterze) równie wyraźnie odcina się na pustynnym, surowym tle. Konsekwencje są jednak inne, tak jak inny jest przebieg zdarzeń. Ale jedno pozostaje niezmienne ? świetny humor stanowiący prawdziwą siłę napędową komiksu. Gagi bowiem jak zwykle nie zawodzą, mimo iż odpowiada za nie inny autor, a sama fabuła, przygody i klimat doskonale kontynuują rozpoczętą w roku 1946 luckyluke?ową tradycję.

Do tego dochodzą oczywiście rysunki Morrisa, autora którego śmiało możemy uznać za ojca tej serii. To on pisał pierwsze scenariusze i to on rysował te komiksy od samego początku. Lepiej więc, niż jakakolwiek inny twórca potrafi oddać charakterystyczny klimat ?Lucky Luke?a? i dodać mu jeszcze więcej humoru.

Jeśli więc wahacie się czy seria potrafi się obronić bez Goscinnego, przestańcie i sięgnijcie po ?Fingers?. Magia Dzikiego Zachodu jaki znamy z poprzednich albumów została zachowana, więc się nie zawiedziecie. Polecam.

Opinia bierze udział w konkursie

Czy recenzja była pomocna?