Ludzki umysł przypomina labirynt; na jego ścieżkach - niezliczonych, krętych i zawiłych - porozrzucane są nasze myśli, plany, sny i marzenia, a labirynt ten często nawet dla nas samych stanowi nie lada tajemnicę. Co się stanie, gdy w tym swoistym magazynie zacznie grzebać ktoś obcy? Czy taka ingerencja na zawsze może zmienić nasze życie?
Na te pytania odpowiedzieć próbuje Stephen King w powieści "Łowca snów". Jest to historia czterech przyjaciół, którzy jako nastoletni chłopcy bohatersko stają w obronie swojego rówieśnika ze "szkoły dla niedorozwojów". Nikt z tej czwórki nie wie, że Duddits, mimo swej choroby, posiada niezwykłe umiejętności; nikt z tej czwórki nie wie, że od teraz życie każdego z nich podświadomie toczyć się będzie jak po z góry wytyczonych nitkach indiańskiego talizmanu, by po dwudziestu latach znaleźć swój finał w walce przeciwko obcej cywilizacji...
Nie jest to jednak powieść o starciu z kosmitami. Jest to przede wszystkim historia wielkiej przyjaźni, spojonej telepatyczną więzią; przyjaźni, która mimo że próbę czasu przechodzi pomyślnie, kończy się jednak tragicznie. Tragizm tej historii zapowiada już sama narracja, przez zdecydowaną większość powieści prowadzona językiem smutnym i pesymistycznym, gdzie nawet sceny humorystyczne nie są w stanie wywołać uśmiechu czytelnika. Już od pierwszej strony wiemy więc, że coroczna wyprawa łowiecka tym razem nie zakończy się happy endem.
Główna akcja "Łowcy snów" dzieje się w teraźniejszości, ale charakterystyczne dla twórczości Kinga wypady w przeszłość pozwalają czytelnikowi prześledzić historię bohaterów od dzieciństwa do czasów współczesnych. Te liczne retrospekcje w mistrzowski sposób nakreślają nam charaktery głównych postaci, a wszędobylska telepatia pozwala zajrzeć w ich umysły. I tu dochodzimy do momentu, w którym głównym bohaterem staje się właśnie ludzki umysł, a zabawa z czytelnikiem przeradza się w brutalne wodzenie za nos - w jednej chwili siedzimy w myśliwskiej chacie; ni stąd ni zowąd zdajemy sobie sprawę, że jednak w żadnej chacie nas nie ma, lecz właśnie ratujemy małą Josie z szybu starej studni. Ale zaraz, skąd w tej studni tyle pudeł? To nie studnia - to magazyn wspomnień w głowie Jonesyego! A może to jednak dom Dudditsa? Im bliżej końca powieści, tym takich czasoprzestrzennych skoków jest więcej. Taka chaotyczna wielowątkowość sprawia, że chwilami w "Łowcy snów" trudno się połapać, ale z drugiej strony znakomity warsztat pisarski Kinga cały czas czuwa, by czytelnik w całym tym labiryncie (czasem zbyt przewlekłym i przewidywalnym) był jednak w stanie się odnaleźć.
"Łowca snów" niesie ze sobą jedno ważne przesłanie: że siła człowieka tkwi nie w sile jego mięśni, lecz w sile jego umysłu. Ponadto po lekturze tej powieści rodzą się pytania: czy nad każdym z nas czuwa bliżej nieokreślony łowca snów? Czy plecione przez niego nitki naszych życiowych doświadczeń prowadzą nas do nieznanego, ale z góry określonego celu? Czy właśnie ten cel potocznie nazywamy przeznaczeniem?
Opinia bierze udział w konkursie