„Nie ma takiego absurdu, którego nie moglibyśmy w sposób naturalny przeżyć”
II wojna światowa, Budapeszt. Młodzieniec, który świeżo począł dostrzegać i korzystać z uroków wieku dojrzewania, znienacka trafia do obozu koncentracyjnego. Z bezpiecznego, stabilnego i oswojonego świata węgierskiej rodziny żydowskiego pochodzenia, wiozą go wraz z setkami innych ludzi towarowym pociągiem do Oświęcimia. Tutaj za bramą z obiecującym napisem „Arbeit macht frei” przyjdzie mu teraz dojrzewać w zgoła odmiennych warunkach. Trudno mu jedynie pojąc, dlaczego, skoro nigdy przedtem nie czuł się Żydem, to teraz okazuje się nim jest i należy go podobnie jak wszystkich Żydów „wytępić”? Poza tym przyjmuje swój los bardzo spokojnie. Prawie bez młodzieńczego buntu. Przekonany, że takie teraz są nowe prawa niezbędne do przeżycia, które należy przestrzegać: mieszkać w fatalnych warunkach, ściągać czapkę, zakładać czapkę, cierpieć głód. Całe obozowe życia traktuje z obojętnością.
Bohater podchodzi do wszystkiego z młodzieńczą ciekawością. Poznaje nie tylko obozowe życie, ludzką naturę, ale zastanawia się nad mechanizmami, nad ludzką myślą, która właśnie w obozach koncentracyjnych wciela w życie coś, co nie było do pojęcia w normalnych warunkach. Pomysły, wynalazki „sprawnie przeniesione ze świata wyobraźni do realnego”, by mordować, katować, eksperymentować bez ograniczeń na człowieku. Na jego oczach niemożliwe staje się możliwe, niewiarygodne – osiągalne. Wszystko to w sprawnie działającym mechanizmie hitlerowskich obozów.
Chłopiec wsiąka w obozowe życie, oswaja się z nim znosząc swój los w milczeniu, jak tysiące więźniów obozu koncentracyjnego. Nawet, gdy przychodzi niespodziewana poprawa losu i bliskie wyzwolenie – nie ufa, że będą to trwałe zmiany. Ostatecznie powraca do rodzinnego Budapesztu, ale jest już innym człowiekiem. Czas dojrzewania przypadł na obozowe lata, trudno się odnaleźć w normalnych warunkach, ale „będę ciągnąć moje życie, które nie nadaje się do tego, by ciągnąć je dalej”.