Po raz pierwszy miałem okazję sięgnąć po książkę autorstwa Morta Castle i muszę przyznać, że - po zapoznaniu się z recenzjami dotyczącymi zbioru "Księżyc na wodzie" - czekałem na tę chwilę z niecierpliwością.
W recenzjach można było przeczytać, iż rzeczony zbiór opowiadań został obsypany licznymi nagrodami, a sam Autor określany jest jako mistrz horroru, który temu gatunkowi nadaje miano literatury pięknej.
Trzeba przyznać, że momentami Morta Castle ciężko się czyta - zwłaszcza w utworach, w których próbuje on używać nowatorskiej formy, mieszać style i używać wielu wydumanych cytatów.
Niemniej jednak te, w mojej ocenie słabsze opowiadania, są przeplatane naprawdę doskonałymi fragmentami prozy, takimi, jak chociażby: "Pędzący koń, wysoki biały dźwięk", Pewnego dnia zrobię film", "Dodatkowe korzyści", czy "Altenmoor, gdzie tańczą psy".
Charakterystyczne jest to, że zapowiadanego horroru w opisywanym przeze mnie zbiorze jest jak na lekarstwo. Przeważają w nim natomiast utwory z pogranicza literatury obyczajowej i thrillera, czy nawet powieści kryminalnej. Autor zaskakuje również umiejętnym wplataniem wątków muzycznych, które zdają się być dla niego bardzo charakterystyczne.
Nie żałuję, że sięgnąłem po tę książkę ze względu na perełki, które można w niej znaleźć. Warto było, nawet pomimo dość wysokiej ceny, jak na pozycję wydaną dość siermiężnie.
Bardzo jestem ciekawm jak Autor sobie radzi z dłuższą formą i już przymierzam się do jednej z powieści Morta Castle.
Zbiór "Księżyc na wodzie", mimo pewnych uwag z mojej strony, polecam innym Czytelnikom. Niektóre opowiadania naprawdę zapadają w pamięć, a to jest miernikiem dobrej literatury...
Nieprawdaż?