"Kochankę księcia" można potraktować nieco jak współczesną i seksowną wersję kopciuszka. Oczywiście dla tych bardziej niegrzecznych dziewczynek .
Historia jest poprowadzona głównie za sprawą Clary, która podczas imprezy z okazji ukończenia uniwersytetu poznaje przystojnego i władczego mężczyznę, z którym wymienia pocałunek. Na drugi dzień kobieta dowiaduje się, że wylądowała na pierwszych stronach tabloidu. Własnym oczom nie wierzy, że tajemniczym mężczyzną był nieposkromiony Alexander, książę Cambridge, który proponuje jej układ bez zobowiązań. Kobieta kierowana pożądaniem do niego - zgadza się. Zdaje sobie sprawę, że to nie jest baśń, gdzie wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie. Wie, że Alexander zwiastuje kłopoty, ale to nie powstrzymuje jej.
Czy zgadzając się na romans z księciem, podejmuje dobrą decyzję czy będzie to jej największy, życiowy błąd?
"To nie była żadna bajka, a Alexander w niczym nie przypominał baśniowego księcia."
Clara to kobieta, która z początku utrzymuje, że nie wchodzi w żadne związki. Faceci nie są jej do szczęścia potrzebni, a jedyne czego chce to skupić się na swojej karierze. Jest ambitna i powoli uczy się pewności siebie. Chce być niezależną kobietą.
Alexander to mężczyzna, który nosi ze sobą bagaż ciężkich doświadczeń oraz jarzmo obowiązków królewskich, przez które będzie musiał zrezygnować z samego siebie.
Obydwoje staną przed wieloma trudnymi wyborami.
Ostatnio dręczył mnie zastój czytelniczy, przez który kompletnie nie miałam ochoty sięgać po książki. "Kochankę księcia" to brałam do czytania, to odkładałam - i tak przez jakiś tydzień. Nie doszłam nawet do 10 strony. W końcu spięłam pośladki i biorąc ją ponownie do rąk, postanowiłam, że tym razem nie ma bata - przeczytam. I tak się stało. Początek był dosyć nudny, ale wraz z rozwijającą się relacją pomiędzy głównymi bohaterami, również akcja w książce nabierała tempa.
Najpierw napiszę, co mnie trochę denerwowało w tej książce, bo za nim przejdę do plusów to wolę wymienić minusy.
Mianowicie drażnili mnie główni bohaterowie, którzy sami nie wiedzieli czego chcą. Mówili jedno, robili drugie. Było między nimi wiele niedomówień, a oni zamiast rozmawiać woleli skoczyć do łóżka. Nie raz miałam ochotę pacnąć ich i siebie w głowę :D. Samą Clare miałam za masochistkę, ale dlaczego? Musicie sami się przekonać.
Również wraz z porównaniem tej książki do Greya, oczekiwałam, że znajdzie się tu wątek z BDSM. Jednak wcale tak nie było, co nieco mnie zawiodło, bo jestem zaintrygowana tym tematem.
Pomimo tych paru minusików, to samą książkę pochłonęłam w parę godzin. Wciągnęła mnie, a ja nie mogłam się od niej oderwać. Czytałam ją z wypiekami na twarzy im bardziej głębsza stawała się relacja pomiędzy Clarą a Alexandrem. Byłam ciekawa jak potoczą się losy bohaterów tym bardziej, że pomiędzy nimi stały obowiązki i oczekiwania innych. A ostatnie strony? Złamały mi serce i sprawiły, że z niecierpliwością będę oczekiwać kontynuacji.
"Kochanka księcia" to napisana w lekkim i przyjemnym stylu książka, która pomimo przewidywalności jest idealną lekturą, przy której można się odprężyć. Dzięki niej udało przełamać mi się zastój. Sama książka jest dosyć często porównywana do Greya, ale ja z racji tego, że nie czytałam trylogii E.L. James, nie odczułam tego i czytanie tej powieści nie było dla mnie powtórką tej samej historii. Więc jeśli macie ochotę sięgnąć po tę książkę to miejcie to na uwadze.