Książka zaczęła się naprawdę z wielkim hukiem... dosłownie! Rozpędzony samochód spragnionej zemsty sklepikarki atakuje bowiem Zuzannę... Dziewczynę ratuje były narzeczony Teodor, w wyniku czego oboje lądują w szpitalu. To jednak jest dopiero początek problemów Zuzy.
Jedna kobieta i trzech mężczyzn: mąż, do którego "chemia" dawno wywietrzała, napalony i przystojny wuefista, którego samo spojrzenie wywołuje przyspieszony oddech oraz Teodor - były narzeczony, który zostawił kiedyś Zuzannę z pierścionkiem na dłoni i złamanym sercem. W wyniku niespodziewanych wydarzeń adoratorzy Zuzy mieszkają z nią pod jednym dachem, co nie może się dobrze skończyć... Czy powiedzenie "stara miłość nie rdzewieje" sprawdzi się w tym przypadku? Czy uczucie to męża można jeszcze odbudować, mimo katastrofalnie niesprzyjających okoliczności? Przekonajcie się same. Jestem pewna, że spędzicie miło czas i odpoczniecie od zgiełku codzienności. Może nawet docenicie własnych, nieidealnych mężczyzn?
Cenię Agatę Przybyłek za lekki i przyjemny w odbiorze styl oraz dobrą kreację postaci. Chociaż miałam ochotę urwać głowę głównej bohaterce za jej głupotę i szczeniactwo, to z przyjemnością czytałam o zmaganiach innych postaci i niejednokrotnie uśmiechałam się podczas lektury. Autorka z książki na książki pisze lepiej, choć moim zdaniem również nieco poważniej, co przecież można uznać za atut.
Agata Przybyłek poruszyła aktualny teraz temat... Żyjemy w czasach, w których kulejące małżeństwo się wymienia na nowe, zamiast naprawić, jak za starych, dobrych lat. Zuzanna nie ma lekkiego życia: z rozdartym sercem i złamaną ręką musi jeszcze wspierać siostrę, ratować wiecznie umierającą matkę, opiekować się niespodziewanymi gośćmi, panować nad domowym rozgardiaszem i przemyśleć, co począć z własnym mężem. Przy takim zamieszaniu po prostu nie da się nudzić!