Czy można rozpracować siatkę szpiegowską i przeciwdziałać misternie zaplanowanej zbrodni nie mając do dyspozycji komputerów, telefonów, urządzeń do podsłuchu, miast z laboratoriów korzystając z usług wróżbitki, poruszając się między miejscami zbrodni wyłącznie pieszo, nie posiadając wreszcie żadnej odznaki policjanta czy detektywa, ponieważ instytucja ta w owych czasach po prostu jeszcze nie istniała i informacje trzeba było zdobywać bądź podstępem, bądź przemocą? Okazuje się, że można, czego dowodem jest kryminał historyczny, w którym główny bohater, Leochares, zdany jest wyłącznie na siłę swojego umysłu i pięści.
Rzecz bowiem dzieje się jesienią roku 430 p.n.e. w Atenach pogrążonych w wojnie ze Spartą. Działania wojenne w owej porze roku, zgodnie z dawną sztuką prowadzenia walki, ustają, ale rozpoczyna się za to wzmożona aktywność szpiegów, tajnych agentów i zdrajców, którzy chętnie widzieliby Ateny upokorzone i zdobyte przez tak odróżniających się od nich Spartan.
Muszę przyznać, że ten pomysł nie jest bezpodstawny, bo obserwując bardzo wiarygodny opis Aten i Ateńczyków, stworzony przez autora – znawcę starożytności, przekonałam się, że antyczna Grecja mogła wcale nie być miastem filozofów, miłujących mądrość, sztukę itd., a raczej siedliskiem pijaństwa i rozpusty.
Czy było tak rzeczywiście, na pewno trudno dziś osądzić. Na marginesie tylko zdradzę swoje zdanie, że pod wieloma względami, tymi dobrymi i złymi, nie zmieniliśmy się zbytnio przez te ponad dwa tysiące lat.
Wracając do książki – czytałam ją z ogromnym zainteresowaniem. Autorowi wspaniale udaje się przenieść czytelnika do starożytnej Grecji, gdzie Leochares, oprócz zmagania się z własnymi problemami, wpada na trop spartańskiego agenta, gotowego na wszystko byle zrealizować swój mroczny plan. Przygody Ateńczyka, wypełniającego jak gdyby rolę agenta wywiadu, w świecie, gdzie nie istnieją jeszcze żadne atrybuty kojarzące się ze szpiegowaniem, tropieniem, rozgryzaniem zagadek itd. są na prawdę wciągające. Polecam!
Opinia bierze udział w konkursie