Nie sądziłam, że Sylwia Wyka będzie w stanie przebić ?Jej pierwszy cud ?. A jednak! To co autorka zaserwowała w kontynuacji przechodzi najśmielsze oczekiwania.
Takiej brutalnej mafii, takich zwrotów akcji i takich charakternych bohaterów nie znajdziecie nigdzie indziej.
- Kocham cię tak jak nienawidzę. Nie wiem, czy mógłbym wyobrazić sobie świat bez ciebie. Potrzebuję twojego języka, byś cięła mnie nim i sprawiała, że czuję. Nawet jeśli to złe, właśnie tego bólu potrzebuję?.
Pod nieobecność Vittoria to Adriana przejęła władzę i ku zaskoczeniu swojemu i całej mafijnej rodziny całkiem nieźle sobie radzi. Nie spodziewała się, że tak szybko zaakceptuje nową rzeczywistość, choć wciąż ją ona przeraża.
Vittorio jest zniesmaczony tym, co zastaje po powrocie. Nie, zniesmaczony to mało powiedziane, on jest wściekły, widząc, jak jego kobieta rozstawia po kątach ludzi. Jego ludzi. To jest dla niego za dużo. Czuje, że jako boss traci w oczach swoich ludzi, a do tego jest chorobliwe zazdrosny o każdego, kto zbliży się do Adriany lub chociażby na nią spojrzy. Odpala się w nim wówczas oślepiająca furia, a wtedy nie panuje nad swoimi słowami i czynami. I lepiej, żeby nie miał w tym czasie w rękach broni, bo gotów byłby strzelać do każdego.
Adriana nie jest cichą, potulną dziewczyną, która posłusznie będzie wykonywała każde poleceniem pana i władcy. Co to to nie. Ona nie boi się Vittoria. Już nie. Dzielnie stawia mu czoła, co doprowadza go do białej gorączki.
"Wiedziałam, że go kocham, ale momenty, takie jak ten kazały mi się zastanawiać, jak długo jeszcze Vittorio ze mną wytrzyma. Czy oboje damy radę chodzić na ustępstwa?"
Choć zachowanie Vittoria jest brutalne i potrafi przerazić to faktem jest, że wszystko, co robi, każda jego decyzja podyktowana jest troską o rodzinę, bo to ją mężczyzna stawia na pierwszym miejscu. Dlatego też, w momencie gdy pojawia się ktoś, kto stanowi jakiekolwiek zagrożenie zostaje przez mężczyznę natychmiast eliminowany.
"Jego pierwszy cud" była dla mnie prawdziwą czytelniczą ucztą i nawet gdybym bardzo chciała to nie mam się do czego przyczepić. Dlatego by nie zdradzać wam zbyt wielu smaczków z fabuły wypiszę tylko co mnie najbardziej zachwyciło w książce Sylvii Wyki:
Silna, charakterna bohaterka, która gotowa jest zajrzeć w duszę samemu diabłu. Adriana poza ciętym językiem posiada również wielkie serce. Jej empatia do ludzi i zwierząt rozczula.
Vittorio - nieugięty, bezlitosny i brutalny mafiozo, który nie ma zamiaru się zmieniać nawet dla Adriany, O czym ona doskonale wie. Z nim nigdy nic nie wiadomo, i to jest najbardziej fascynujące. Vittorio to człowiek, którego kolejnego ruchu nikt nie jest w stanie przewidzieć nawet on sam.
Angażująca, wartka akcja z zaskakującymi zwrotami, które często sprawiały, że odrywałam się na moment od książki by przetrawić to, co się właśnie wydarzyło.
Genialny styl autorki, który za każdym razem sprawia, że chłonę każde słowo przez nią napisane niczym sucha ziemia wodę. Sylvia Wyka pisze prosto, ale dosadnie, bez zbędnych upiększaczy. Nie daje nam słodkiego romansu z mafią w tle. Tu mafia gra pierwsze skrzypce. Niebezpieczny świat pozbawiony jakichkolwiek skrupułów, w którym próbuje żyć Adriana to nie bajka, a Vittorio to nie słodki książę w masce gangstera, który porzuci dla niej dotychczasowe życie. Autorka wyraźnie pokazuje, że tacy ludzie jak Vittorio się nie zmieniają, a zło zawsze pozostanie złem, nawet jeśli ubierzemy je w sreberko.
Emocje. W tej książce wręcz od nich kipi, a napięcie między Adrianą a Vittorio, ta chemia? Przecież, jakby tam podłożyć zapałkę to wysadziłoby wszystkich w kosmos.
Mogłabym tak jeszcze pisać bardzo długo i zachwycać się nad tą książką. Jeśli jesteście miłośnikami romansów mafijnych, to musicie przeczytać książki Sylvii Wyki. Polecam zarówno tę serię, jak i Braci Roszczenko, od których zaczęła się moja miłość do książek autorki.
Opinia bierze udział w konkursie