„Bicz Boży” to chronologicznie najwcześniejsza i zarazem najdłuższa powieść cyklu inkwizytorskiego autorstwa Jacka Piekary, której głównym bohaterem jest Mordimer Madderdin. Czytając ją, można cofnąć się do czasów, kiedy zaczynał on dopiero swoją inkwizytorską karierę. Jako pierwsza nie jest również podzielona na dwie mini powieści, a stanowi całość.
Książka niewątpliwie posiada wiele zalet, jednak w zestawieniu z poprzednimi częściami cyklu ma też i kilka znaczących wad. Zacznijmy od wymienienia tych drugich.
Sam autor zapowiada czytelnikowi odkrycie niewyjaśnionych przedtem tajemnic – „(…)Czytelnik między innymi dowie się o podejrzeniach co do zniknięcia Jezusa Chrystusa, pozna niektóre tajemnice Wewnętrznego Kręgu Inkwizytorium, a także usłyszy przepowiednię dotyczącą przyszłości samego Mordimera.”. Po takiej zapowiedzi fani Mordimera mogli spodziewać się załatania luk w fabule serii, wyjaśnienia do tej pory niejasnych jej epizodów, jak pochodzenie bohatera, jego przyszłość, dzieje sprzed trafienia do Akademii Inkwizytorium... kusi. Jednak niestety, zapowiadająca się niezwykle ciekawie intryga, w której pojawia się dokonujący samospalenia biskup i występne mniszki, nie doczekuje się rozplątania, a losy samego inkwizytora pozostają tak samo niejasne, jak na początku, z dodatkiem kilku nowych tajemnic.
Drażni tutaj również… sam Mordimer. Po wszystkich częściach cyklu, które do tej pory przeczytałam, zdołałam dość dobrze zapamiętać cechy lubianej przeze mnie postaci, jednak w „Biczu Bożym” narrator przechodzi sam siebie w podkreślaniu zalet swojego umysłu, ciała i humoru, co robi zbyt natrętnie. Samouwielbienie jest nieodłączną cząstką osobowości inkwizytora, jednak gdy piąty raz w ciągu jednego rozdziału czytam o jego wspaniałym węchu i cudownym opanowaniu, zaczyna mnie to zbyt mocno irytować, a nie śmieszy już ani trochę.
Niestety, miałam też momentami wrażenie, że ta część zyskała na objętości dzięki niepotrzebnemu, odtwórczemu przedłużaniu zwłaszcza monologów wewnętrznych narratora.
Pora przejść do plusów, których też niewątpliwie kilka można w powieści znaleźć. Po pierwsze, czytelnik, który poznał już i polubił cykl o Mordimerze może tu znaleźć większość cenionych elementów – charakterystyczny, momentami niewybredny humor, dobrze zawiązaną intrygę, elementy fantastyczne zgrabnie przelatane z realiami średniowiecznego Cesarstwa. W powieści występuje również dość obszerne odwołanie do ówczesnej Polski, nie brakuje zaskakujących decyzji bohatera, niespodziewanych zwrotów akcji czy ciekawie skonstruowanych, różnorodnych postaci.
Podsumowując – książkę mogę z czystym sumieniem polecić zwłaszcza starym fanom cyklu, jako lekką, wciągającą historię. Niestety, jej klimat i prowadzenie akcji nie są już tak bezbłędne, jak w poprzednich częściach. Być może tej części serii dobrze zrobiłoby pozostawienie w konwencji dwóch, oddzielnych mini powieści, ale nie wykluczam, że dla innych czytelników takie nowe wykonanie może być ciekawą odmianą.