SPRAWDŹ STATUS ZAMÓWIENIA
POMOC I KONTAKT
Ulubione
Kategorie

Imperium burz

Szklany Tron, Tom 5

O Akcji

Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.
Dowiedz się więcej
  • Promocja
    image-promocja

książka

Wydawnictwo Uroboros
Data wydania 2017
z serii Szklany tron
Oprawa miękka
Ilość stron 920
  • Dostępność niedostępny
  • DPD dostawa za półdarmo

Opis produktu:

Nad Erileą gęstnieją czarne chmury. Erawan zbiera swoje złowrogie siły, by zadać światu ostateczny cios. Aelin Galathynius staje z nim do walki, by bronić królestwa i swoich bliskich. Dla Aelin droga do tronu Terrasenu dopiero się rozpoczęła. Młoda królowa cały czas poznaje swoje dziedzictwo i uczy się swojej magii. Im więcej jej używa, tym bardziej przekonuje się, jak potężny jest ogień krążący w jej żyłach.

Ale wie, że toczącej się wojny nie wygra w pojedynkę. Są przy niej przyjaciele i ukochany Rowan, lecz to nadal za mało wobec mocy Erawana. Nadszedł czas szukania sprzymierzeńców. Kto odpowie na wezwanie królowej Terrasenu?

Dla Aelin nie ma już odwrotu, świat, który zna, chwieje się w posadach pod naporem sił ciemności. Wrogowie otaczają ją ze wszystkich stron, w szranki poza Erawanem staje także legendarna, bezlitosna królowa Fae, która najwyraźniej ma wobec Aelin własne plany... Kiedy gra toczy się o tak wysoką stawkę, trzeba umieć poświęcić to, co najcenniejsze. Czasami jednak cena za zwycięstwo okazuje się zbyt wysoka...

Imperium burz to piąty tom bestsellerowej serii Szklany tron, która podbiła serca milionów czytelników na całym świecie.

Prawa do adaptacji `Szklanego tronu` wykupiło studio Mark Gordon Company (m.in. `Ray Donovan` i `Grey`s Anatomy`). Ekranizacją serialu zajmie się Mark Gordon Company. Autorką scenariusza ma być Kira Snyder, pilotażowy odcinek wyreżyseruje Anna Foerster.
S
Szczegóły
Dział: Książki
Wydawnictwo: Uroboros
Oprawa: miękka
Okładka: miękka
Rok publikacji: 2017
Wymiary: 135x200
Ilość stron: 920
ISBN: 978-83-2803-730-4
Wprowadzono: 09.05.2017

RECENZJE - książki - Imperium burz, Szklany Tron, Tom 5 - Sarah J. Maas

Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.

4.5/5 ( 19 ocen )
  • 5
    13
  • 4
    4
  • 3
    1
  • 2
    1
  • 1
    0

Wpisz swoje imię lub nick:
Oceń produkt:
Napisz oryginalną recenzję:

Czytanie Naszym Życiem

ilość recenzji:1

brak oceny 11-11-2018 17:02

Imperium burz weszło na polski rynek wydawniczy z przytupem. Nie wiem, czy jest choć jedna osoba, która zaczytywała się w serii Szklany tron i nie sięgnęła po zaskakująco udany piąty tom. Choć z drugiej strony być może zaskoczenia jako takiego nie ma, bo Sarah J. Maas już udowodniła, że staje się coraz lepszą pisarką. Więc co ma do zaoferowania w piątym tomie swojej bestsellerowej serii?



O fabule i bohaterach nie chcę mówić, bo to nigdy nie jest łatwe w przypadku którejś z kolei części. Mogę powiedzieć tylko tyle, że rozmyślanie na tym, jak potoczyły się losy poszczególnych bohaterów, jest naprawdę wciągającym zajęciem i często łapię się na tym, że myślę sobie, "co by było gdyby". Fabułą można było pokierować na mnóstwo sposobów. Wcale nie twierdzę, że ten zaproponowany przez autorkę jest najlepszy, ale na pewno jest jednym z najciekawszych. Szklany tron to przede wszystkim świetna przygoda, przy której spędzicie mnóstwo czasu (inaczej się nie da, objętość tych książek zobowiązuje) i odczujecie naprawdę wiele skrajnych emocji: radość, smutek, żal, gniew, zażenowanie czy satysfakcję. A to przecież najważniejsze!



Sarah J. Maas kończy każdą swoją książkę w bardzo chamski sposób. Tak, dokładnie, chamski... Opowieść za każdym razem kończy się tak nieprawdopodobnie, że trudno wytrzymać bez sięgnięcia po kolejny tom! Tak się nie robi! Jestem przekonana, że miłośnicy tej serii mocno odczują książkowego kaca, bo inaczej się po prostu nie da.



Uniwersum, jakie zaserwowała nam autorka ciągle zaskakuje. Trudno jest wyczerpać poszczególne wątki, bo co rusz pojawiają się nowe, które są w jakiś sposób związane z poprzednimi. Tak właśnie z tomu na tom ta seria ciągle rośnie, a czytelnicy są coraz bardziej zaintrygowani. Czego chcieć więcej?



Być może u niektórych czytelników nastąpi zmęczenie materiału i Imperium burz na początku Was nie porwie, ale apetyt rośnie w miarę czytania. Rzeczywiście, kilka pierwszych rozdziałów wypada dość mętnie na tle tego, co działo się wcześniej lub tego, co dopiero ma się wydarzyć. Jednak przebolejcie te kilkadziesiąt stron, bo naprawdę warto dowiedzieć się, co wydarzyło się później. Najciekawszy jest chyba wątek Manon, o którym nie mogę mówić otwarcie, żeby nie zepsuć Wam zabawy. Ale bohaterów znajdziecie tutaj mnóstwo, a każdy z nich ma coś innego do zaoferowania. Naprawdę miło było obserwować, jakie przemiany przechodzą, z czym się mierzą i czego pragną oraz jak te pragnienia zmieniają się wraz z upływem czasu.



Uważam, że Imperium burz to kolejny świetny tom, jak zwykle zakończony w ten charakterystyczny sposób, który każe czytelnikom domyślać się, że powstanie kolejna część - zapewne jeszcze lepsza. Mam taką nadzieję i trzymam kciuki, żeby już do końca tej opowieści wysoki poziom został zachowany. :)

Czy recenzja była pomocna?

z_okladki

ilość recenzji:21

brak oceny 23-05-2018 13:13

Alien wraz ze swoim dworem przybywa do Terrasenu, ale droga do korony nie jest taka prosta, jakby mogło się wydawać. Alien potrzebuje sojuszników i musi się nad tym skupić, a do tego dochodzą plany, jakie mają wobec niej jej przodkowie i Bogowie.

Ponad 800 stron to kawał lektury, a utrzymać tempo akcji tak, aby czytelnik nie był znużony i znudzony, wydaje mi się, że nie jest to łatwe, ale przez mnogość wątków, ilość bohaterów, intrygi i samą akcję w sobie nie ma tu miejsca na nudę.

Jest to jedna z najdłuższych serii, z jaką miałem styczność i jestem pod wrażeniem, jak wielki i spójny świat stworzyła autorka.

Nie spodziewałem się po pierwszych dwóch tomach, że to będzie takie dobre, a teraz mogę zbierać szczękę z podłogi. Z tomu na tom jest tylko lepiej, a wydawało mi się, że po czwartym tomie jest to niemożliwe. A jednak jest! I jak zwykle boje się tego, co wydarzy się w szóstej części.

Gorąca polecam tę serię każdemu, kto przepada za młodzieżową fantastyką i chociaż przez pierwsze tomy fabuła się rozkręca, to naprawdę warto uzbroić się cierpliwość.

Opinia bierze udział w konkursie

Czy recenzja była pomocna?

Zatracona w słowach

ilość recenzji:61

brak oceny 18-12-2017 10:54

?Imperium burz? to już piąty tom serii ?Szklany tron?, która zarówno w Polsce, jak i za granicą cieszy się ogromną popularnością. Z twórczością Sarah J. Maas zapoznałam się krótko po premierze jej drugiej książki w naszym kraju. Trudno mi przyjąć do wiadomości, że minęło już kilka lat od momentu, kiedy zaczęłam przygodę z tą serią. Na każdy kolejny tom czekałam z coraz większą niecierpliwością i nie inaczej było w przypadku ?Imperium burz?. Każda kolejna część jest również coraz dłuższa, dlatego, kiedy w końcu trafił do mnie piąty tom, nie mogłam pohamować radości, że liczy on sobie ponad osiemset stron.

?Imperium burz? rozpoczyna się od fragmentu, będącego, jak się później okaże wstępem do dłuższej opowieści, która ma kluczowe znaczenie dla fabuły. Po nim wracamy do głównej bohaterki i jej drużyny, która musi zmierzyć się z nieoczekiwanymi trudności. Nic nie układa się po ich myśli, są zmuszeni zmienić swoje plany i zamiast wrócić do domu, kierują się w przeciwnym kierunku na misję, która ma udowodnić ich wartość. Podobnie jak w poprzednich tomach nie wszystko jednak kręci się tylko i wyłącznie wokół Aelin, mamy tutaj również rozdziały, w których prym wiedzie Manon, a także Elide, której los łączy się z dobrze nam zaznanym wojownikiem Fae. Dzieje się bardzo wiele, akcja pędzi w zawrotnym tempie. Podobnie jak w przypadku poprzednich tomów nie mogłam oderwać się od tej książki i chociaż jest niezwykle obszerna, to na jej lekturę potrzebowałam zaledwie dwóch dni. Warto również wspomnieć, że w ?Imperium burz? pojawiają się bohaterowie z nowelek i odgrywają oni w tym tomie bardzo istotną rolę. Właśnie dlatego radzę wszystkim osobom, które nie zapoznały się z nowelkami nadrobić to przed sięgnięciem po piątą część. Nie jest to konieczne, ale o wiele łatwiej zrozumieć niektóre kwestie i wydarzenia, które rozgrywają się na kartach książki.

W tym tomie zwróciłam uwagę na zabieg autorki, do którego nie jestem całkowicie przekonana. Chodzi mi głównie o to, że Sarah J. Maas postanowiłam połączyć wszystkich swoich głównych bohaterów w pary. Nie mówię, że to jest coś złego, jednak według mnie stało się to już nudne i przewidywalne. Brak mi elementu zaskoczenia, ponieważ można bardzo łatwo się domyślić, że akurat tą czy inną parę bohaterów połączy głębsze uczucie, nawet jeśli dopiero się poznali, stracili inną ukochaną osobę czy kompletnie do siebie nie pasują. Autorka bardziej by mnie zaskoczyła, gdyby bohaterowie pozostali przyjaciółmi czy po prostu byli wobec siebie neutralni. Bardzo cenię to, że Sarah J. Maas nie zaniedbuje sfery uczuciowej, ale takie parowanie bohaterów, niszczenie związków i budowanie kolejnych odciąga uwagę od głównego wątku, który nadal pozostaje według mnie najciekawszym elementem tej książki.

Seria była zaplanowana na sześć tomów. Autorka zaczęła jednak w międzyczasie pisać nowelkę o Chaolu, która rozrosła się do dość pokaźnych rozmiarów i w rezultacie została szóstym tomem, co sprawiło, że ostatecznie cała seria będzie liczyć sobie siedem części. Muszę przyznać, że nie jestem szczególnie zadowolona z tego rozwiązania, ponieważ nie przepadam za Chaolem i zdecydowanie mogłabym się obyć bez poświęconej mu w całości książki. W ?Imperium burz? nie pojawiła się nawet jedna scena z jego udziałem i nie będę ukrywać, że byłam z tego powodu bardzo szczęśliwa. Na pewno sięgnę po kolejny tom, który ukazał się już za granicą pod tytułem ?Tower of Dawn?, ponieważ bardzo lubię tę serię i na pewno nie mam zamiaru jej przerywać przez Chaola. Może nawet stanie się coś nieoczekiwanego i akurat ta część mnie do niego przekona.

Muszę przyznać, że po przeczytaniu początkowej sceny zaczęłam się domyślać, co chodziło autorce po głowie od samego początku tej serii. Sarah J. Maas po czterech tomach w końcu zdecydowała się ofiarować nam odpowiedzi, a nie tylko kolejne pytania. Widać, że od początku miała pomysł, który systematycznie rozwijała przez całą serię. Bardzo zręcznie splotła ze sobą wydarzenia, ponieważ wszystko łączy się w sensowną całość, niestety do złudzenia przypomina mi to inne bardzo popularne książki. Do samego końca miałam nadzieję, że moje przewidywania nie okażą się trafne, ale oczywiście tak się nie stało. Wiele innych motywów powtarza się w książkach różnych autorów, co nie jest niczym niezwykłym i nie miałabym aż tak wielkiego problemu z tym, co autorka zrobiła w tej książce, gdyby tylko zostało to dobrze poprowadzone. Obawiam się jednak, że Sarah J. Maas nie będzie już w stanie dobrze z tego wybrnąć, niezależnie od tego, w którą stronę się skieruje.

Nie mam wrażenia, że ?Imperium burz? jest najlepszym tomem serii, jak to miałam w przypadku każdej poprzedniej części. Mam ogromny sentyment do ?Szklanego tronu? i to się raczej nie zmieni, chociaż po tym tomie widać wyraźnie, że ta seria ma kilka wad. Nadal uwielbiam ?Imperium burz?, które jest bardzo dobrą, wciągającą i emocjonującą historią, jednak teraz bardziej sceptycznie podchodzę do zakończenia całej serii. Nie tracę nadziei, że Sarah J. Maas uda się mnie zaskoczyć, ale staram się nie mieć już tak wielkich oczekiwań, jak przed lekturą tego tomu.

Czy recenzja była pomocna?

Czytaczyk

ilość recenzji:221

brak oceny 27-11-2017 12:01

?Imperium burz? to piątym tom cyklu ?Szklany Tron?.
Droga do tronu Terrasenu dopiero się rozpoczęła, a już usiana jest licznymi walkami. Alien Galathynius, dopiero co uporała się z przeszłością i teraz skupia się na zgłębianiu tajników przepełniającej ją magii. Mimo świadomości potęgi drzemiącej w niej siły, zdaje sobie sprawę z tego, że w pojedynkę nie da rady pokonać Erawana. W celu zapewnia sobie szans na zwycięskie wyjście z bitwy, młoda królowa dokłada wszelkich starań, żeby pozyskać sojuszników.
Muszę przyznać, że nie tego się spodziewałam po rewelacyjnej ?Królowej Cieni?. Jak do tej pory Sarah J. Mass fundowała mi mocne wrażenia, gdzieś tak od połowy książki. W tym przypadku nie doczekałam się niesamowicie wciągającego końca, który by mnie całkowicie pochłonął. Poprzedni tom, był jak najbardziej udany. Jednak ?Imperium burz? pokazuje, że Maas na siłę stara się rozwlec całą historię, chociaż książkę na spokojnie można by skrócić co najmniej o połowę. Ciężko też uznać za dobre posunięcie, praktycznie całkowite stłamszenie wątku przygodowego, przez wszechogarniające wątki romantyczne. Ucierpiała na tym cała akcja, nie była już tak wciągająca, a jak już pojawiały się jakieś zwroty akcji, to z łatwością mogło się je przewidzieć. Zupełnie nie wiem co myśleć o tym tomie, bardzo mnie zawiódł. Nie spodziewałam się, że wcale nie zaciekawi mnie ani nie wciągnie.

Czy recenzja była pomocna?

BookBeast

ilość recenzji:8

brak oceny 20-09-2017 09:18

"And tell him? tell him thank you - for walking that dark path with me back to the light"
Czy można kogoś jednocześnie kochać i nienawidzić ? Takie pytania bez końca mogą rodzić się w głowach fanów Sarah J. Maas. Ta nieznającą litości kobieta znów zwiodła mnie nieco dłużącym się początkiem, (o ja naiwna!) tylko po to to, żeby po 800 stronach pozostawić całą we łzach i emocjonalnie rozbitą . Ogromnie cieszy mnie jak rozwija się autorka, to jaką drogę pokonała od pierwszego tomu "Szklanego tronu" poprzez Dwory (które jak wiecie kocham ponad wszystko #nightcourt), Sarah J Maas pisze coraz lepiej, a to wielka radość dla czytelnika. Już nie mogę doczekać się czym znów zaskoczy nas w kolejnych tomach jej serii. Po raz 5 już zapraszam Was do Prythianu, gdzie pewna pyskata królowa próbuje pozyskać sprzymierzeńców do walki z niebezpiecznym i nie znającym litości przeciwnikiem.
"Ten świat zostanie ocalony i przebudowany przez marzycieli."

FABUŁA:

Aelin żyje, wspólnie z jej nowym dworem udało im się wyzwolić Rifhold spod władzy Erawana, podąża więc do Terassenu, swojego upragnionego i wytęsknionego królestwa. Gdzie ludzie od lat czekają na nią, pragną przyjąć jako swoją prawowitą królową i ramię w ramię pomóc jej w walce o wolność Erileay. Coś Wam tu nie pasuje? Oczywiście, że tak! Chyba nie uwierzyliście, że S.J. Maas da naszej bohaterce zdobyć coś w tak łatwy sposób. Aelin owszem trafia do Terassenu, gdzie dowiaduje się iż żaden z lordów, którzy wspierali jej ojca, a później wuja wcale nie kwapi się, aby posadzić jej ognisty tyłek na tronie. Niedoszła królowa może liczyć jedynie na swój skromny w liczbie, acz potężny w walce dwór i własny niewątpliwie ogromny spryt.
Całe szczęście Dorian jest bezpieczny jako nowy król Adarlanu. Znów uwierzyliście? Nic z tych rzeczy - drobna rada- nigdy nie ufajcie Sarze J Maas! Aby nie zdradzić Wam zbyt wiele z fabuły napiszę jedynie, że młodemu królowi, również przyjdzie po raz kolejny walczyć o wolność swojego kraju.
Ta część to przygody przy pozyskiwaniu nowych popleczników, epickie walki na morzu i odkrywanie tajemnic przeszłości. Czy Dorianowi uda się opanować swoją magię? Czy Elide odnajdzie królową, aby przekazać jej klucz Wyrda? I czy Aelin w końcu pozna swoje przeznaczenie? Na te wszystkie pytania odnajdziecie odpowiedź w "Imperium Burz"



KSIĄŻKĘ POLECAM JEŚLI:
+lubisz fantasy w wersji YA - to jedna z lepszy serii w tej kategorii
+masz ochotę poznać bliżej, kilku nieziemsko przystojny Fae
+lubisz kiedy książka poniewiera Cię emocjonalnie

KSIĄŻKI NIE POLECAM JEŚLI:
-nie lubisz fantasy
-nie przepadasz za irytującymi i pyskatymi bohaterkami
-nie chcesz znienawidzić autorki na koniec książki


PODSUMOWANIE:

Oczywiście, że polecam! Mimo moich narzekań w niektórych kwestiach (nie oszukujmy się po prostu chciałam więcej niż dostałam na 800 stronach ;)) to była niesamowita i niezapomniana przygoda. Zdobywanie sojuszników z Aelin i jej dworem, walki na morzu, popisy umiejętności bohaterów- rewelacja. Od mniej więcej 50 strony książka porwała mnie do Prythianu, w wir intryg, przygód, tajemnic, mrocznych mocy i ogromnych namiętności. Poświęceń w imię miłości, przyjaźni i wolności.

I tak końcówka... złamała mi serce.

"Remember who you are. Every step of the way down, and every step of the way back. Remember who you are. And that youre mine."

http://ksiazkaibestia.blogspot.cz/2017/09/imperium-burz-sarah-j-maas.html

Opinia bierze udział w konkursie

Czy recenzja była pomocna?

Red Girl Books Recenzje

ilość recenzji:1

brak oceny 18-09-2017 11:49

?Nawet gdy ten świat stanie się już tylko szeptem pyłu wśród gwiazd, nadal będę Cię kochać.?



Aelin Galanthynius robi wszystko, aby ocalić swoje królestwo i całą Erileę przed złowrogimi wojskami Erawana, który z każdy dniem staje się silniejszy. Młoda Królowa stara się pozyskać sojuszników, którzy wesprą ją w działaniach wojennych oraz w drodze do tronu. Jednak nie wszystko jest takie łatwe. Nie każdy chce ją widzieć na tronie Terrasenu, a ona sama wciąż uczy się się swojej magii. Już nic nie jest pewne, ale są przy niej przyjaciele i ukochany Rowan, którzy są dla niej oparciem. Czy ktoś odpowie na jej wezwanie? Czy pozyska sojuszników, których jest obecnie niewielu?
Jakie zadania ma dla niej Elena?


Już minęło trochę czasu, odkąd sięgnęłam po twórczość Sarah. Znacie coś takiego jak nadmiar książek? Z pewnością! Myślę, że połowa czytelników tak ma i mnie ten ?problem? również nie ominął. Nie żebym narzekała, bo książki to moje uzależnienie.

Szczerze mówiąc nie wiedziałam jak zacząć tę recenzję, bo tyle działo się w tej książce, że naprawdę trudno jest nie napisać przypadkiem spojleru.


Autorka rozszerzyła wątek paru postaci takich jak na przykład mojej ukochanej Manon, czy Edile oraz fae Lorcana.
Manon z wroga staje się sprzymierzeńcem i dowiaduje się czegoś o sobie. Edile zyskuje w sobie odwagę i pokazuje, że jest wytrwałą i silną kobietą. Jeśli chodzi o Lorcana ta postać chyba najbardziej mnie zaskoczyła, ale nic więcej nie zdradzę. O ile w poprzednim tomie go nie lubiłam to teraz zyskał moją sympatię.
Możemy również zauważyć zmiany jakie przeszła Aelin. Nadal ma cięty język i błyska swoją bezczelnością, ale dorosła i stała się odpowiedzialną Królową, w której interesie leży dobro innych ludzi. To wcale nie oznacza, że główna postać mnie nie denerwowała, ale myślę, że Aelin już taka jest.
Zauważyłam, że autorka lubi łączyć wszystkie swoje postacie w pary. Nie mam nic do tego, ale chciałabym czegoś nowego.
Tak czy siak. Uwielbiam serię Szklany Tron. Każdą część pokochałam bez pamięci!


Imperium burz to udana kontynuacja, której końcówka pozostawia ogromny niedosyt. Myślałam, że rzucę książką, a autorkę uduszę i poćwiartuje za to jak zakończyła tę część. Nie wiem czy ją kocham, czy nienawidzę! Książka nie wciąga od razu, ale kiedy już to robi to na dobre. Nie zabraknie tu przygód, tajemnic, intryg oraz niespodziewanych zwrotów akcji. Gorąco polecam!

Czy recenzja była pomocna?

MargoRoth

ilość recenzji:132

brak oceny 25-08-2017 09:24

Już przy recenzowaniu poprzedniego tomu Szklanego tronu powstrzymałam się od opisu fabuły i tym razem też go nie przedstawię. Nie chciałabym, broń Boże, zdradzić Wam czegokolwiek nieumyślnie, ale jeśli macie za sobą Królową Cieni, to na pewno pamiętacie, w jakim momencie zakończyła się akcja książki, czego dokonali bohaterowie i jakie plany mieli w zanadrzu. Nie będę więc przedłużać i przejdę od razu do moich przemyśleń na temat Imperium Burz.

Pora na moje spotkanie z piątym tomem serii przyszła już po tym, jak w blogosferze książkę tą czytał prawie każdy i wszędzie było jej pełno. W zasadzie wszystkie opinie były zgodne w jednej kwestii - serca czytelników zostały połamane na maleńkie kawałeczki, a Sarah J. Maas kolejny raz udowodniła, że zasługuje na miano jednej z najpopularniejszych amerykańskich pisarek ostatnich lat. Próbowałam więc mentalnie przygotować się na to, co autorka przygotowała w Imperium burz, a jednocześnie byłam ciekawa, czy to, co sprawiło, że tak wiele osób czytało tę powieść z zapartym tchem, trafi też do mnie.

I trafiło. Ostatnimi czasy mam ogromną przyjemność nie zawodzić się na książkach. Te, które są wychwalane pod niebiosa przez rzesze czytelników, okazują się naprawdę godne każdej pochwały, a wszelkie pozytywne opinie są całkowicie zasłużone. Tak samo było w tym przypadku. Chciałabym powiedzieć, że pożarłam tę książkę, bo faktycznie mimo jej pokaźnej objętości, przeczytałam ją stosunkowo szybko, ale prawda jest taka, że to ONA pożarła MNIE. Pochwyciła, stłamsiła, zmięła i wypluła.

860 stron to nie lada wyzwanie. Szczerze mówiąc zwykle omijam takie cegiełki szerokim łukiem, bo zwyczajnie obawiam się zaczynać coś, z czym będę musiała spędzić aż tak dużo czasu. Jeśli książka jest dobra, cudownie! Gorzej, jeśli nie porywa w żadnym stopniu - wtedy pozostaje tylko męczarnia trwająca kilkaset stron... Przy Imperium burz moje obawy były jednak nieuzasadnione, bo czytając książkę w ogóle nie odczuwa się jej objętości. Przelatuje się przez nią jak przez krótką bajeczkę na dobranoc - naprawdę! O ile w poprzednich tomach Szklanego tronu czasem miałam problemy z wciągnięciem się w fabułę, a bywało też tak, że akcja bardzo mi się dłużyła, tutaj od samego początku zostajemy wrzuceni w wir wydarzeń i nie ma czasu, aby obejrzeć się za siebie i choćby pomyśleć o nudzie.

Nie od dziś wiadomo, że Sarah J. Maas potrafi zniszczyć człowieka zakończeniami swoich książek. Również tym razem popisała się niemałym sprytem i finezją, z jaką tworzyła zawiłe intrygi, w których ciężko było się połapać, a na koniec stawały się ogromnym zaskoczeniem. Kiedy teraz myślę o końcówce Imperium burz, widzę, jak wielki progres zarówno pisarka, jak i sama historia Aelin poczyniły przez te pięć tomów serii. Chociaż sam Szklany tron naprawdę mi się podobał, to w porównaniu z Imperium jest on jak małe dziecko - niedoświadczone, nieświadome zła i całkiem niewinne. Czytaniu książki nieustannie towarzyszy przeczucie, że dzieje się coś wielkiego, coś znaczącego, coś, co będzie miało swoje ujście w ostatnim tomie serii.

Także nasi bohaterowie przeszli ogromną metamorfozę. Aelin nie jest już sławną zabójczynią, walczącą o życie w kopalni soli, ale królową. Dorian nie jest przebywającym w cieniu ojca księciem, lecz królem. Rowan nie jest już najwierniejszym sługą Meave, ale wojownikiem. Wszyscy bohaterowie stali się surowi, silni i brutalni. Przygotowani, aby zmierzyć się ze złem, które nadciąga.

Moim ulubionym momentem w czytaniu długich serii książek, jest chwila, gdy wszystkie wątki się zazębiają, gdy okazuje się, że wydarzenie z samego początku miało swój sens, który odnajdujemy dopiero kilka tomów później. Imperium burz wiele wyjaśnia. Sarah J. Maas miała swój plan od pierwszej książki i sumiennie podawała nam na tacy kolejne fakty, jednak dopiero teraz zaczyna zdradzać swoje sekrety. Nie można tego powiedzieć inaczej - Imperium burz jest po prostu cholernie ciekawe!

Piąty tom Szklanego tronu śmiało można ogłosić tym najlepszym. W mojej opinii równa się od poziomem z tym pierwszym, co znaczy, że jest absolutnie fantastyczny, godny uwagi i niebezpieczny. Sprawi, że będziecie czuć miliard emocji w jednym czasie, a na koniec zostawi Was ze złamanym sercem i pustką w głowie.

booksofsouls.blogspot.com

Opinia bierze udział w konkursie

Czy recenzja była pomocna?

Zagubiona w słowach

ilość recenzji:1

brak oceny 4-05-2017 19:31

Płomienie ogrzewają. Przynoszą ciepło. Pomagają rozproszyć wszechobecną ciemność. Ale potrafią także zabijać. Palić żywcem i nie pozostawiać po sobie niczego prócz popiołów. Są piękne, oszałamiające, intensywne, ale również śmiertelnie niebezpieczne. W końcu to ogień, prawda? Bardzo ciężko go okiełznać, a przy tym nigdy nie wiadomo co się stanie. Może i płonie jasno jak słońce, ale czy na pewno nie zgaśnie pochłonięty przez mrok? Po tym, co działo się w Królowej Cieni, nie mogłam czekać ani chwili, by poznać dalsze losy Aelin i jej dworu. Obawiałam się nieco, że Sarah J. Maas będzie chciała poznęcać się trochę nad czytelnikami... I moje przypuszczenia się spełniły. Ciężko było mi się pozbierać po zakończeniu, ale z drugiej strony przeżywam deja vu. Po raz kolejny zastosowała zagranie rozgrywające serce. Znam to już z Dworu mgieł i furii. Jak można aż tak grać na emocjach? Wystarczyły mi zaledwie dwa dni, aby pochłonąć tę dość pokaźnych rozmiarów cegiełkę. Ile tam było akcji, ile magii i wałki! A brakło mi słów, by to wszystko opisać. Dawno tak świetnie się nie bawiłam. Uwielbiam ten niepokojący i niezwykle klimatyczny świat wypełniony istotami, o których nawet się nie śniło. Wiedźmy, nieśmiertelni Fae, Valgowie i wiele innych. Przepadłam. Maas znowu pochwyciła mnie w swoje sidła. Jestem pod wrażeniem kreacji bohaterów. Pojawiło się ich całkiem sporo, ale każdy z nich został dopracowany w najdrobniejszym szczególe. Aelin ciągle zaskakiwała i nie grzeszyła chęcią skopania tyłka każdemu, kto na to zasłużył. To jedna z najlepszych postaci, jakie znam. Wreszcie w pełni przekonałam się do Rowana i zaczęłam go uwielbiać. Na dodatek Manon i Dorian kompletnie mnie rozbrajali swoim zachowaniem. Nowym odkryciem okazała się Elide, która wreszcie dostała większą rolę w fabule. Każde z nich było ze sobą sprytnie powiązane, że nawet bym tego we wcześniejszych tomach nie przewidziała. Nareszcie znalazło się więcej miejsca na wątek romantyczny, który okazał się całkiem miłym uzupełnieniem. Cóż tam się działo! Kły, usta i inne części ciała poszły w ruch. Z zaintrygowaniem śledziłam, jak wspólne przeżycia zbliżały kolejno niektóre osoby do siebie. Autorka dostarczyła mi mnóstwo satysfakcji, uśmiechu i zaskoczeń. Nie można było narzekać na brak miłości. Podsumowując, Imperium Burz to istna bomba emocjonalna. Jest po krańce stron wypełniona wartką akcją i magią. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Ta recenzja może wydawać się nieco chaotyczna, ale wciąż się zbieram. Ostatnie rozdziały to było takie: Nie, Maas nie rób mi tego po raz kolejny! Nie kończ tak tej książki! Nie wiem, jak ja wytrwam do premiery kolejnego tomu, to był cios poniżej pasa. Jeśli ktoś jeszcze nie zna tej serii, to namawiam (a nawet rozkazuję!) do przeczytania. Z pewnością zachwyci każdego fana fantastyki. Bo kto potrafiłby oprzeć się Aelin, Rowanowi, czy Dorianowi?

Czy recenzja była pomocna?

Książki Moni

ilość recenzji:597

brak oceny 22-04-2017 16:52

Droga do tronu Terrasenu jest usiana licznymi walkami. Aelin Galathynius wie, że wygraną zapewnić mogą jej sojusznicy. Wierni przyjaciele i ukochany Rowan towarzyszą jej w wędrówce i poszukiwaniach sprzymierzeńców. Następczyni tronu uczy się jak okiełznać magię drzemiącą w jej wnętrzu, bo niebezpieczeństwo wisi nad Aelin i tylko ona zdecyduję, czy ogień ocali je przyjaciół i poddanych, czy też zniszczy wszystko, co do tej pory osiągnęła!

Często wracam myślami do mojego pierwszego spotkania z główną bohaterką. Zabójczyni Adarlanu Celaenea Sardothien była próżną, pełną złości dziewczyną, która w swoim młodym życiu doświadczyła zbyt wiele. ?Szklany tron? był dla mnie przyjemną lekturą i zapowiedzią czegoś więcej. Nigdy nie przypuszczałam, że ta seria rozwinie się aż tak bardzo, bo to, co się dzieję w kolejnych książkach jest trudne do opisania.

Nie tylko w tej książce, ale i w całej serii trudno jednoznacznie określić bohaterów. Każda z postaci ma swoje motywy, urazy, które z biegiem wydarzeń biorą górę i ujawniają prawdziwą naturę bohatera. Aelin jest dla mnie pewną stałą, której względnie jestem pewna. Odważna, nadpobudliwa i pełna pasji kobieta, swoją odwagą mogłaby zawstydzić niejednego mężczyznę. W ?Imperium burz? ponownie pojawia się Dorian, który choć zawsze obecny, zyskał nieco więcej uwagi. Pamiętam go, jako niezwykle sympatycznego młodzieńca. Niestety już taki nie jest. Swoją niewinność utracił nieodwołalnie, bo strata potrafi zmienić człowieka na zawsze. Wiem, że spore grono czytelników obdarzyło sympatią pewnego wojownika Fee. Ja również zapałałam do niego miłością, choć droga do tych uczuć nie była łatwa. Początkowo wzbudzał skrajne emocje, jednak teraz jestem skłonna wzdychać z miłości do Rowana równie mocno, co Aelin.



?Imperium burz? to liczące ponad 800 stron tomiszcze, więc z pewnością nie jest to lektura na jeden wieczór. Narrator, który wykonał kawała dobrej roboty, serwuje czytelnikowi najsmaczniejsze kąski z toczących się wydarzeń. Skacze między bohaterami i opowiada losy mające bezpośredni wpływ na dalsze przygody Aelin. Wielokrotnie chciałam powrócić do zabójczyni i jej pięknego Fee, lecz mnożące się zawirowania akcji nie pozwoliły mi się oderwać od lektury. Pojawiły się również przydługie opisy, bo w tak obszernej powieści nie ma możliwości zachowania ciągłej, nieprzerwanej akcji, choć Pani Maas niemal się to udało. Być może nie jestem do końca obiektywna, bo nieustannie tęskniłam za jednym z bohaterów i wypatrywałam chwil jemu właśnie poświęconych.

Wiem, że pierwszy tom nie wszystkim się spodobał, ale myśląc o ?Szklanym tronie? czuję pewien sentyment, bo bohaterowie utracili niewinność. Magia praktycznie nie odgrywała żadnej roli w pierwszej części, a jedną z większych trosk, było pragnienie Aelin, wówczas Celaeny, wzięcia udziału w balu. Z każdym kolejnym tomem magii przybywało, by w ?Imperium burz? była stałym elementem, który zachwyca pięknem, nierealnością i potęgą. Przyjaciele głównej bohaterki posiadają niezmierzone możliwości i coś mi się wydaję, ze jeszcze wielokrotnie zaskoczą czytelnika.

Namiętność została podkręcona do maksimum, a ja dosłownie rozpływałam się z zachwytu. Moje serce biło mocno, bo autorka w pełni zaspokoiła pragnienia czytelników, i choć jest to seria dla wszystkich, bez względu na płeć, to głównie fanki docenią pewne momenty. Pani Maas pisze z niebywałą lekkością, a gorące sceny nie zostały pozbawione szczegółów i finezji, za co mogę być tylko wdzięczna, bo mocno przeżyłam uniesienia bohaterów i nie mam tu na myśli tylko Rowana!



Seria ?Szklany tron? została napisana z wielkim rozmachem! Autorka ma ogromny talent i to jest wyczuwalne w jej powieściach. W ?Imperium burz? pojawiają się dawno zapomniane postacie, pewne szczegóły z poprzednich książek nabierają sensu, co do tej pory kompletnie nie zaprzątało moich myśli, a autorka wszystkie małe punkciki, szczegóły oraz wątki połączyła i dokonała wielkich rzeczy. Wow! To za mało. Przyznaję, że nie nad wszystkimi wydarzeniami, ale nad znaczną większością można by się rozwodzić godzinami i analizować najmniejsze szczegóły.

?Imperium burz? to kontynuacja, która nie tylko trzyma poziom, ale go zawyża. Ociekająca magią, epickimi starciami oraz skrajnymi emocjami powieść, jest w stanie wprawić czytelnika w zachwyt! Napisana z pomysłem i lekkością, wciąga do świata zbroczonego krwią, a nieprzewidywalne zwroty akcji dopełniają tego wielkiego dzieła. Jestem pewna, że ?Szklany tron? na lata wpiszę się w kanon literatury fantastycznej i każdy fan tego gatunku odnajdzie w niej coś dla siebie.

5+/6

Opinia bierze udział w konkursie

Czy recenzja była pomocna?

Paula

ilość recenzji:53

brak oceny 18-04-2017 18:53

To, że Sarah J. Maas to mistrzyni świata fantasy, chyba już każdy wie. Dwory, czy Szklany tron to tak cudowne książki, że o matko. Jakiś miesiąc temu skończyłam ?Królową cieni? i bardzo się cieszę, że sięgnęłam po tą serię na krótko przed premierą piątego. Gdy więc dotarła do mnie paczka z ?Imperium burz?, jeszcze tego samego dnia zaczęłam czytać. Skończyłam to czytać wczoraj i... i musiałam trochę odczekać, aż emocje opadną. Jeśli ktoś nie czytał poprzednich tomów, to polecam zejść na dół, do podsumowania, ponieważ spoilery z wcześniejszych części są raczej nieuniknione.

Król Adarlanu nie żyje, magia po dziesięciu latach ? została wyzwolona, a Aelin i Aedion dotarli w końcu do swojej ojczyzny, do Terrasenu, razem ze swoimi przyjaciółmi. Jednak droga do tronu Aelin wcale nie jest tak łatwa, jakby się to wydawało. Przed dziewczyną stają nieoczekiwane trudności. Naiwnie myślałam, że królowa po prostu wjedzie do Orynthu i z miejsca wstąpi na tron... no cóż, to nie takie proste. Przede wszystkim, najpierw musi znaleźć sojuszników, uformować armię. Do tego jeszcze okazuje się, ze Dorian Havilliard jest w niebezpieczeństwie.

Nie zdradzam więcej z fabuły, ponieważ nie chcę Wam spoilerować. Musicie sami odkryć to, co tutaj się dzieje. Znacie Sarę, więc pewnie się domyślacie, że dzieje się tu bardzo, ale to bardzo dużo. Dobra, wszystko pięknie, ale czy ktoś mi wyjaśni, jak ona to robi, że akcja pędzi już od pierwszych stron?! Jeśli myślicie, że będziecie mieli na początku czas, żeby się wgryźć w wydarzenia, to się mylicie. Od pierwszych stron zostajemy wrzuceni w sam środek wiru pełnego intryg, przygód, niebezpieczeństw, czy groźnych stworów. Nie ma czasu na nudę. Zero. Null. Ni ma.

Na początku mamy wątki z perspektyw kilku osób, jednak ich losy z biegiem czasu, coraz bardziej się splatają i coraz mniej tych pomniejszych narratorów jest. Każdy bohater, ma istotne znaczenie w fabule. Poznajemy bliżej postacie Gavriela, Fenrysa, Lorcana, Elide, ale też pojawiają się nowe postacie, dobre czy tez mniej. Fenrysa, mimo swojej arogancji, bardzo polubiłam, Gavriela również, natomiast Lorcana nie lubię. Nie po tym co zrobił. Razem z pewna osóbką, strzelam na niego focha. XD Autorka sięga do poprzednich tomów, a nawet, (tak podejrzewam, bo ich nie czytałam jeszcze) do nowelek. Celaena Sardothien zwiedziła kawał świata i nawet jej przyjaciele, nie wiedzą, kto jeszcze za sprawą długu u niej, stanie się sprzymierzeńcem Terrasenu.

Sarah świetnie rozegrała wątek miłości Aelin i Rowana. Jest on taki subtelny, delikatny i nie odgrywa głównej roli w fabule. Co prawda, nie przepadłam w Rowanie aż tak jak w Rhysandzie, ale też go uwielbiam <3
A Aelin, nasza cudowna Aelin. Pyskuje, knuje intrygi, niejeden raz szokuje swoich towarzyszy ? no jak nie kochać jej i jej niewyparzonej gęby? Szacun dla autorki, za tak świetną postać żeńską. Czasami potrafi lekko zirytować, ale jej można to wybaczyć ;D

Z każdą kolejną książką, Sarah coraz wyżej podnosi sobie poprzeczkę. Każda jej książka jest coraz lepsza. To co się dzieje w piątym tomie, jest nie do ogarnięcia. Zakończenie... Ach to zakończenie. Kocham Maas i nienawidzę jej jednocześnie. SARAH JAK MOGŁAŚ!? To. Nie. Miało. Tak. Być. Zgłaszam sprzeciw. Jak zwykle mieszanka WSZYTKICH emocji. No ludzie, nawet łzy mi poleciały. Po skończeniu miałam ochotę wziąć i rzucić tą książką o ścianę. Ja chce kolejny tom, nie wytrzymam tej niepewności. Tak nie można :(

Cała książka trzyma w napięciu i jak się pewnie domyślamy ? występują niespodziewane zwroty akcji. Wychodzą na jaw, niektóre rzeczy z przeszłości, zazwyczaj szokujące. Niejeden raz drżenie o życie któregoś z bohaterów, miłość, która rodzi się wśród niebezpieczeństw.

Cóż ja mogę jeszcze powiedzieć? Myślałam, że emocje już opadły, ale nie. Nadal je odczuwam, nadal są. Nie mogę przestać myśleć o tej książce. Nie wiem, czy przekazałam wszystko to co chciałem, ale wiedzcie jedno ? musicie to przeczytać. To było tak genialne, że brak słów. Wydaje mi się, że poziom, jest prawie taki sam, jak przy Dworze mgieł i furii, a może i nawet ociupinkę wyższy. Więc. Wam życzę miłej lektury, a ja idę dalej uporać się ze świadomością, że następny tom w USA wychodzi dopiero na jesień, czyli u nas w 2018. Z tego co wiem, maja być jeszcze dwa tomy ? jeden o Chaolu i finalny. <3 Także ten, trzymam kciuki za wasze kace, radzę zaopatrzyć się w chusteczki i takie tam :D Premiera już 26 kwietnia, więc w środę w te pędy do księgarni i kupujcie to cudo <3
...

Opinia bierze udział w konkursie

Czy recenzja była pomocna?

Dziewczyna z książkami

ilość recenzji:41

brak oceny 18-04-2017 16:16

Ciężko mi uwierzyć, iż już po raz piąty (i zarazem przedostatni) dane mi było zagłębić się w pełen magii, przerażających kreatur, walk oraz intryg świat niegdysiejszej Zabójczyni Adarlanu. Sięgając pamięcią wstecz, ulegam złudnemu wrażeniu, że nie lata, lecz miesiące temu sięgnęłam po pierwszą w moim życiu historię, która wyszła spod pióra Sarah J. Maas. Wciąż razem z Celaeną, równie żywo co cztery lata temu, doświadczam okrucieństwa niewoli w kopalni soli w Endovier, wciąż przekraczam po raz pierwszy wrota Szklanego Zamku oraz od nowa i od nowa przeżywam początki tejże opowieści, które okazały być się jedynie podwaliną dla czegoś większego - prologiem historii Królowej, próbującej odzyskać utracone niegdyś dziedzictwo; początkiem mojej niezmierzonej fascynacji oraz uwielbienia dla przygód Aelin Galathynius, które z każdym tomem wzrasta, pozostawiając mnie w niezmiennym zadziwieniu dla rozwijającego się talentu młodej, amerykańskiej pisarki.

The world will be saved and remade by dreamers.
Aelin z dnia na dzień wrasta w sile. Jest coraz bliżej tego, by zająć należne jej miejsce na tronie swego królestwa, jednak jej podróż to dopiero początek wyboistej, pełnej spisków oraz przeszkód drogi do władzy. Musi odnaleźć sprzymierzeńców, w czasach, w których żadne sojusze nie są pewne oraz zadecydować, które zawarte niegdyś znajomości warto wykorzystać. Pamięta jednak jak wielu, zamiast jej osoby na tronie, życzy sobie jej głowy. Czy największe niebezpieczeństwo przyjdzie ze strony, z której się spodziewa? Jak wiele poświęci by uratować to, co kocha? Czy ktokolwiek odpowie na wezwanie Królowej Terresanu?

Imperium burz to zdecydowanie godna poprzedników kontynuacja. W każdej kolejno wydawanej przez siebie powieści Sarah J. Maas udowadnia, że jej styl ewoluuje, że jej wyobraźnia nie ma granic, natomiast bohaterowie potrafią jeszcze bardziej przywiązać do siebie czytelników. Osoby zagłębiające się w ten świat nie mają wyboru - pozostają mimowolną jego częścią, osadzając się w krainach stworzonych przez amerykańską pisarkę na długo po odejściu od lektury. Osobiście, będąc w połowie książki próbowałam przewidzieć, ułożyć w głowie możliwe scenariusze dalszych losów Aelin oraz jej Dworu, jednak to co przedstawiła autorka, było... Może przedstawię to inaczej.
[brak słów]
[brak słów]
[zawieszenie systemu]
[szok, zachwyt, niedowierzanie, nieeeeeee, taaaaaaak, o cholera, nie zrobiła tego]
Tak oto prezentowały się moje myśli podczas czytania Imperium burz, a także długo po jego zakończeniu. Pragnę zakomunikować, iż wciąż nie funkcjonuje on prawidłowo.

Osobiście uważam, iż tom piąty jest jednym z najlepszych w serii, zaraz po części trzeciej. Ilość wątków, plot twistów oraz wątpliwości powoduje, że czytelnik nie jest w stanie oderwać się od lektury. Wkracza w morze intryg, niepewności oraz sprzecznych emocji, które niczym pętla na szyi skazańca, zacieśniają się wokół jego gardła, odbierając dech w piersi oraz możliwość racjonalnego myślenia. W tym tomie nie ma czasu na odpoczynek, nie ma chwili wytchnienia od walk, niebezpieczeństw, czy też stworów rodem z koszmarów. Tutaj pędzi się razem z bohaterami, nie wiedząc, które z nich doczeka następnej potyczki. Koniec natomiast, odprowadza resztkę powietrza z płuc, otwiera usta z niedowierzania oraz pozostawia świadomość tego, jak fenomenalny będzie finał tej serii...

And Aelin Galahynius, Queen of Terrasen, knew the time would soon come to prove just how much shed bleed for Erilea.
Odnoszę wrażenie, że to co zaprezentowała autorka w tej części to jedynie przedsmak wydarzeń jakie będą miały miejsce w szóstym, a zarazem ostatnim tomie cyklu, co doprowadza mnie do jednocześnie do znacznie większego przerażenia, jak i ekscytacji. Jednego jednak mogę być pewna - Sarah J. Maas zakończy to niewątpliwie w spektakularny, najlepszy możliwy sposób. Jednak czy serca czytelników zostaną złamane, czy też ukojone przez zawarte w finale treści? - tego dowiemy się dopiero w przyszłym roku.

Narracja w tym tomie, jest rozdzielona podobnie jak w części poprzedniej. Oprócz wiodącego wątku, przewodzonego przez Aelin Ogniste Serce, czytelnik ma szanse poznać kontynuację historii Manon, dzidzieczki klanu Czarnodziobych oraz Elide, dziewczyny, która po ucieczce z Morath próbuje odnaleźć swą królową oraz przekazać jej dar od Kaltain, której ta okazała niegdyś serce. Na początku tomu trzeciego, w którym to po raz pierwszy autorka przedstawiła czytelnikowi owe, wyżej wymienione postacie, nie potrafiłam wykrzesać z siebie ani krzty zainteresowania ich losami, gdyż przyzwyczajona do narracji przedstawianej głównie z jednego punktu widzenia, w dodatku tak świetnie przedstawionego, nie byłam zainteresowana wątkami tak odległymi, z pozoru nie wnoszącymi wiele do głównej fabuły powieści. W jakim ja byłam błędzie... Prawda jest taka, iż podczas lektury obu kolejnych części, jak i już w połowie trzeciej, śledziłam losy obu bohaterem z nieomal równym zainteresowaniem co historię Aelin. Losy każdej z tych bohaterem wzajemnie się przeplatają, często nawet w najmniej spodziewanych momentach oraz wątkach. Wszystkie trzy na równi absorbują, wywołują emocje oraz zaangażowanie czytelnika.

Zarówno Manon, jak i Elide stały się w tej części istotnymi graczami. Ich wątki zostały znacznie rozwinięte, natomiast ja przepadłam w rozdziałach przeznaczonych ich narracji. Za sprawą takiego stanu, szczególnie w drugim przypadku stanęła również inna, pojawiająca się w tych rozdziałach postać. Była ona też jednym z głównych powodów, dla których śmiałam się do książki. Humor, co również warto dodać, jest tutaj na niesamowitym poziomie. Czytelnik niespodziewanie wybucha śmiechem, bądź pozwala by na jego twarzy rozlał się szeroki uśmiech. Co jeszcze mogę zdradzić, to fakt, że Aelin pozostała Aelin - jest równie sarkastyczna i pyskata co zawsze. Jak tu jej nie kochać?

The fear of loss? it can destroy you as much as the loss itself.
Dla fana zarówno wiodącej serii, jak i jej nowelek, Sarah J. Maas przygotowała kilka niespodzianek, dowodząc, iż realizuje krok po kroku, niegdyś powzięty plan, który zrzesza w sobie wiele, z pozoru odległych, ściśle ze sobą powiązanych elementów. Również, podobnie jak w Dworze mgle i furii, wprowadza wytłumaczenia, czy też rozwiązania akcji, które wywracają cały dotychczas obrany przez czytelnika pogląd na sytuację. Takie zabiegi sprawiają, że powraca on pamięcią do poprzednich tomów, pozwalając by informacje tam się znajdujące, oświetliło nowe, dane w najnowszym tomie światło.

To akcja stanowi znaczną część książki, lecz nie ona jedyna. Czymś czemu autorka również poświęciła sporą ilość stron, jest romans. Zarówno ten pomiędzy parami znanymi nam z poprzednich tomów, jak i ten dopiero się rodzący. Muszę przyznać, iż w obu przypadkach byłam zadowolona ze sposobu, w jaki Sarah J. Maas poprowadziła te relacje. Romans jest zdecydowanie elementem powieści, z którym amerykańska pisarka radzi sobie znakomicie. Idealnie buduje napięcie pomiędzy bohaterami, stawia kolejne cegiełki zaufania, budując coś trwałego oraz zachwycającego. Dodając do nich szczyptę pasji oraz niepewności uzależnia czytelnika, niejednokrotnie równocześnie łamiąc jego serce. Wątki te nie są jednak nachalne oraz nie przesłaniają głównej tematyki tomu, czyli istnej, nieomal martinowskiej gry o tron.

Seria ma wielu wielbicieli, posiada jednak wielu przeciwników. Ja jednak, z każdym kolejnym wejściem do świata Aelin, powracam z jeszcze większą miłością do twórczości Sarah J. Maas. Jest to zwyczajnie nadzwyczajna seria, która do mnie przemówiła - swoim nietuzinkowym światem, pierwszorzędnie wykreowanymi bohaterami oraz akcją, która zwala z nóg. Aelin, Rowan, Lysandra, Elide, Dorian, Manon, Aideon - oni wszyscy zajęli specjalne miejsce w moim czytelniczym sercu, które drży na myśl, co czeka na nich w finale tej opowieści.

Remember who you are. Every step of the way down, and every step of the way back. Remember who you are. And that youre mine.
Po raz kolejny, nie pierwszy i nie ostatni raz, pragnę z całego serca polecić Wam tę serię. Tę oraz rzecz jasna Dwór cierni i róż, który zawładnął moim umysłem w równym, jeśli nie w większym stopniu. Historię Aelin Ashryver Galathynius warto poznać. Jest ona bowiem przepełniona wszystkim, czego złakniony wielbiciel fantastyki poszukuje - nietuzinkowymi światami, magią, kreaturami rodem z koszmarów, walkę o władzę oraz świetnie wykreowanymi bohaterami. Osobom, które z zapartym tchem, czekają na premierę powiem tylko jedno - ta część sprawi, że będziecie skakać z radości oraz pytać - dlaczego?, uśmiechać się oraz otwierać usta z niedowierzania, kochać i jednocześnie nienawidzić autorki. Ale przede wszystkim zapragniecie kolejnej części...
...

Opinia bierze udział w konkursie

Czy recenzja była pomocna?