Kryminał powiązany z tematyką medyczną, z pozoru nic nadzwyczajnego, przecież tego rodzaju książek jest na rynku wiele. Nie wiele jednak decyduje się na twórczą korelację morderstw i medycyny zajmującej się położnictwem. Śmierć i życie, dwa przeciwieństwa, które nadają pewnej wyrazistości fabularnej.
Tak jak zostało to już wspomniane na samym początku, książka nie jest typowym przedstawicielem starych kryminałów, w których to genialny detektyw stara się rozwikłać zagadkę zbrodni. Zapomnijcie o badaniu miejsc zbrodni, oględzinach zwłok czy wyczerpujących przesłuchaniach. Cały ścisły wątek śledztwa jest tutaj dość marginalny i bardzo prosty, zajmując co najwyżej kilkanaście-kilkadziesiąt stron całej książki. Cała reszta wypełniona jest codziennością głównego bohatera i pokazaniem medycznych realiów XIX-wiecznego świata. W kolejnych rozdziałach czytelnik znajdzie wiele rozbudowanych i mocno szczegółowych opisów niektórych zabiegów medycznych podejmowanych przez lekarzy. Niektóre z nich są bardzo szokujące i zdecydowanie nieprzeznaczone dla odbiorców o słabych nerwach. Przedstawiona tutaj brutalna i prostacka medycyna doskonale pokazuje jak mocno ewoluowała ta dziedzina nauki, niestety kosztem tysięcy istnień ludzkich. Nie braknie tutaj również szerszego pokazania pewnych aspektów życia i moralności tamtego okresu, poprzez poruszenie bardziej kontrowersyjnych tematów, jakimi są niechciana ciąża i aborcja. Taki rodzaj konstrukcji dzieła nie każdemu będzie musiał przypaść do gustu, jednak w żadnej mierze nie wpływa na jego jakość. Wręcz przeciwnie nadaje powieści powiewu świeżości, który sprawia i sprawia, że całość czyta się naprawdę przyjemnie i szczególnie polecana jest komuś, kto lubuje się w wiktoriańskich klimatach. Oczywiście są tutaj też słabsze momenty, szczególnie kiedy autor porusza jakiś wątek, który później nie jest kontynuowany albo wyjaśniony do końca. Można jednak na to przymknąć oko, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że jest to debiut pary autorów kryjących się pod pseudonimem Ambrose Parry.
Doskonałym uzupełnieniem ciekawej warstwy fabularnej są świetnie wykreowane postacie. Spośród nich najbardziej wyróżniającym się bohaterem jest panna Fisher. Pewna siebie, wygadana, elokwentna młoda dama, która chce poczuć wyzwolenie i robić to, co pragnie, ale okalają ją kajdany konwenansów tamtego okresu. Wielka szkoda, że pojawia się ona w całej książę tylko w wybranych fragmentach i z wyraźnie określonym przez twórców celem. Więcej miejsca poświęcono Ravenowi, który swoim zachowaniem dość wyraźnie kontrastuje chęć niesienia pomocy i dbanie o własny interes. Jest on postacią początkowo dość enigmatyczną a jego animozje z Sarą, powoli zaczynają się przeobrażać w bardziej kreatywne partnerstwo. Kompletnym nieporozumieniem było dorzucenie do książki kiełkującego uczucia pomiędzy tymi bohaterami. Najwyraźniej twórcy doszli do tego samego wniosku i ciągnęli ten wątek przez zaledwie kilka zdań. Równie ciekawie prezentują się również postacie drugoplanowe. Większość z nich ma tutaj swoje pięć minut, w których pokazują różnorodność charakterów i odmienne cele życiowe. Jest ich tutaj całkiem sporo, ale są one na tyle charakterystyczne, że łatwo je zapamiętać.
Opinia bierze udział w konkursie