Kryminał historyczny to ten rodzaj literatury rozrywkowej, po który sięgam chętnie przy każdej nadarzającej się sposobności. Wybór odpowiedniej lektury nie bywa jednak przypadkowy, zaś "Handlarz ksiąg przeklętych" zwrócił moją uwagę osadzoną w średniowieczu fabułą, której oś stanowią poszukiwania tajemniczego, bezcennego manuskryptu. Z głową huczącą od skojarzeń z "Imieniem róży" Umberto Eco, przeniosłam się do XIII-wiecznych Włoch w sam środek wyrafinowanej intrygi.
Handlarz relikwiami, Ignacio z Toledo, przemierza Europę na zlecenie pewnego weneckiego szlachcica. Towarzyszy mu przyjaciel Willalme z Beziers oraz młody wychowanek klasztoru Matki Boskiej Morza, Uberto. Ich zadaniem jest zdobycie wyjątkowo cennego rękopisu zwanego Uter Ventorum, Szawłok Wiatrów - księgi zaklęć służącej przywoływaniu aniołów, stanowiącej źródło wszelkiej wiedzy, mądrości i władzy. Nic więc dziwnego, że nie są jedynymi poszukiwaczami manuskryptu; ich śladem podąża wysłannik trybunału femicznego - organizacji założonej jeszcze przez Karola Wielkiego, tajnego sądu, przed którego wyrokiem nikomu jeszcze nie udało się uciec. Członkom trybunału zależy na zdobyciu Uter Ventorum ze zrozumiałych względów, toteż nie cofną się przed niczym, by osiągnąć cel. Podążają tropem trójki wędrowców, ci zaś z kolei idą śladem zaszyfrowanych wskazówek pozostawionych przez przyjaciela Ignacia, Viviena z Narbonne, który ukrył rękopis w bezpiecznym miejscu. Gorączkowa i pełna niebezpieczeństw podróż przez Włochy, Francję i Hiszpanię jest w istocie wyścigiem z czasem - prześladowcy depczą im po piętach i choć wciąż są o pół kroku za nimi, mają potężne wpływy na całym kontynencie, a ich szeregi zasilają najbardziej bezwzględni i zdeterminowani możni Europy.
"Handlarz ksiąg przeklętych" jest literackim debiutem archeologa i bibliotekarza Marcello Simoniego - i to niestety widać. Chociaż rzuca się w oczy dobre merytoryczne przygotowanie autora, który dość swobodnie porusza się w realiach epoki, posiada konkretną wizję fabuły i z wielką gorliwością próbuje przekazać ją czytelnikowi, jego starania nie do końca przekładają się na umiejętności. Z całą pewnością nie jest to wina braku polotu czy wyobraźni, raczej niedostatecznego wyrobienia literackiego i braków warsztatowych, zupełnie zrozumiałych w przypadku debiutu. Simoni postawił na dynamiczną, pełną zwrotów akcję, niestety kosztem sylwetek bohaterów i rozpiętości fabuły. Choć w życiorysy bohaterów zostały wplecione ważne wydarzenia historyczne (krucjata dziecięca, oblężenie Tuluzy przez Szymona de Montfort), wyrazistość i wielowymiarowość postaci niewiele na tym zyskała. Pod względem rozpiętości fabuły "Handlarzowi..." bliżej jest do noweli niż do powieści: Simoni skupił się na głównym wątku poszukiwania przez trójkę bohaterów cennej księgi, natomiast zaniedbał całkowicie wątki poboczne - ledwie zarysowane, słabo rozwinięte i niedopracowane. Akcja mieszcząca się w granicach głównego wątku mocno zubaża fabułę, której kluczowy motyw - tajemniczego i rzadkiego manuskryptu zapewniającego nieograniczoną władzę - nie grzeszy oryginalnością ani nie zachwyca świeżością spojrzenia; ot, jedna z wielu podobnych wariacji nie wyróżniająca się niczym szczególnym. Fabuła wypada nie najgorzej: choć jest raczej przewidywalna, a zwroty akcji niedostatecznie zaskakujące, jej konstrukcji nie można odmówić pewnej finezji i wyrafinowania; skrywa kilka frapujących zagadek, zaś misternie utkana, sensacyjna intryga potrafi utrzymać zainteresowanie czytelnika. Rozwiązanie akcji i zamknięcie wątków przychodzi zbyt nagle, jest zbyt pobieżne i tym samym niedopracowane - to, że autor nie pozostawia żadnych niedopowiedzeń, żadnej furtki dla rozważań odbiorcy, można równie dobrze policzyć na plus, jak i minus, jak kto woli. Ja nie mogę odżałować, że Simoniemu, mimo niewątpliwych starań, nie udało się zbudować klimatu, który pozwoliłby wciągnąć się bez reszty w lekturę, wczuć w realia epoki i rozsmakować w intelektualnej grze, którą starał się stworzyć wzorem Dana Browna wykorzystując do tego celu szyfrowane wskazówki, wymyślne lokacje, pradawne symbole i wierzenia. "Handlarza ksiąg przeklętych" czyta się szybko jak niezobowiązującą, niespecjalnie wymagającą przygodówkę, idealną na odpoczynek po stresującym dniu.