Giełda, kredyt, kapitał

Fundamenty rynku papierów wartościowych

książka

Wydawnictwo Fijorr
Oprawa miękka
  • Dostępność niedostępny

Opis produktu:

`(...) O ile szkoła Keynesa poszukuje dróg wyjścia z kryzysu w działaniach fiskalnych i regulacyjnych rządu, a szkoła Fishera - Friedmana w stymulowaniu gospodarki poprzez wpływanie banku centralnego na poziom aktywności gospodarczej via tworzenie pieniądza nacelowane na utrzymywanie niskiej stopy procentowej, o tyle Machlup i szkoła austriacka lokuje główne źródło kryzysu w polityce łatwego pieniądza, zaś w polityce QE dostrzega jedynie kontynuację poprzednich błędów tzw. Greenspan Put, obecnie zaś Bernanke Put (...).` Jerzy Strzelecki Delta Capital
S
Szczegóły
Dział: Książki
Wydawnictwo: Fijorr
Oprawa: miękka
Okładka: miękka
Wprowadzono: 18.09.2013

RECENZJE - książki - Giełda, kredyt, kapitał, Fundamenty rynku papierów wartościowych

4.4/5 ( 5 ocen )
  • 5
    3
  • 4
    1
  • 3
    1
  • 2
    0
  • 1
    0

Leon Orlikowski

ilość recenzji:17

brak oceny 24-02-2017 18:53

Jerzy Strzelecki w swoim ?Wstępie do I wydania polskiego? książki Fritza Machlupa pt.: ?Giełda, kredyt, kapitał. Fundamenty rynku papierów wartościowych? próbuje przybliżyć czytelnikowi, na czym polegają różnice pomiędzy szkołą austriacką w ekonomii, którą w swej książce reprezentuje Fritz Machlup a szkołami keynesowską i monetarystyczną (fisherowsko-friedmanowską) (str. 16-18). Uczynił to jednak w sposób tak bardzo skrótowy i enigmatyczny, że tylko czytelnik posiadający solidne wykształcenie ekonomiczne może zorientować się, o co chodzi, czym faktycznie różnią się te szkoły.
Czytelnik powinien się dowiedzieć, że szkoła austriacka jest w opozycji do obu wymienionych szkół. Krytykuje je, wręcz zwalcza ich podstawowe założenia teoretyczne. Głównym założeniem, na którym Keynes zbudował swoją teorię, jest teza, że rozwój gospodarczy jest hamowany i paraliżowany okresowymi kryzysami z powodu występowania niedostatecznego popytu efektywnego na wytwarzane i dostarczane na rynek towary. Przyczyną tego zjawiska są nadmierne oszczędności dochodobiorców, którzy maja taką psychologiczną skłonność, że wraz ze wzrostem swoich dochodów względnie więcej oszczędzają, niż wydają na konsumpcję. Dlatego względny spadek popytu konsumpcyjnego powinien być uzupełniany wydatkami z deficytu budżetowego państwa, które należy finansować z pożyczek zaciąganych na prywatnym rynku finansowym przez skarb państwa.
Szkoła austriacka uważa, że na rynku działa tylko prawo popytu i podaży, które poprzez elastyczne ceny nieustannie te dwa strumienie podaży i popytu dostosowuje do siebie. Dlatego popyt reprezentowany przez konsumentów jest w stanie wchłonąć każdą podaż towarów dostarczonych na rynek. Natomiast ?wspieranie konsumpcji ? przez nakłady państwa, wydatki socjalne itd ? może się dokonywać tylko kosztem tworzenia kapitału oszczędnościowego i prowadzi do chronicznych objawów ograniczania (wzrostu) gospodarki? (str. 227).
Z kolei monetaryzm uważa, że przyczyną zaburzeń koniunkturalnych jest nieregularny, zmienny wzrost podaży pieniądza. Dlatego zadaniem Banku Centralnego jest oddziaływanie na tworzenie i dostarczanie na rynek wzrastającego strumienia podaży pieniądza według stałej określonej stopy (wg Friedmana ok. 5%), co powinno się przejawiać w okresach dekoniunktury polityką łatwego pieniądza (Quantitive Easing ? QE), czyli ?dodruk? i wtłaczanie na rynek dolarów za przejmowane przez Bank Centralny papiery dłużne, natomiast w okresach wysokiej koniunktury polityką trudnego pieniądza, czyli ustanawianiem przez Bank Centralny wysokiej stopy procentowej, po jakiej banki komercyjne mogą zaciągać kredyty w Banku Centralnym, by tworzyć własną bazę monetarną dla udzielania kredytów podmiotom prywatnym i instytucjonalnym, odpowiednio ograniczać bankowości prywatnej możliwości kredytowania i powiększania obiegu pieniężnego.
Natomiast szkoła austriacka stoi na stanowisku, że ?Rozwój gospodarczy nie potrzebuje ? ?rozkręcenia? przez inflacyjne kredyty bankowe, ? ponieważ ostatecznie tylko ta produkcja ma trwały charakter, która umieszczona zostanie w ramach ukonstytuowanych przez t w o r z e n i e k a p i t a ł u o s z c z ę d n o ś c i o w e g o. Rozwój gospodarczy oparty na oszczędnościach toczy się bez silniejszych wstrząsów, jeśli tylko polityka gospodarcza nie zechce ?wesprzeć? sił wytwórczych bądź konsumpcji ? za pomocą inflacji kredytów?.
Należy zgodzić się z tezą szkoły austriackiej, że tylko ta produkcja ma trwały charakter, która jest tworzona z kapitału oszczędnościowego, albowiem dodatkowe zdolności produkcyjne, które są tworzone w okresach boomów koniunkturalnych, potem okazują się nadwyżkowe i są nieeksploatowane w okresach normalnej koniunktury i jako takie są inwestycjami chybionymi. Nie jest jednakże prawdziwa teza tej szkoły, że ?Rozwój gospodarczy oparty (tylko ? LO) na oszczędnościach toczy się bez silniejszych wstrząsów?. Dlaczego? Po prostu szkoła austriacka nie uwzględnia w ogóle faktu, że rozwój gospodarczy oparty tylko na wewnętrznych oszczędnościach może dawać stałą nadpodaż towarów w stosunku do wewnętrznego popytu określonego przychodami/dochodami pieniężnymi realizowanymi w procesie produkcji. Wyrazem takiej nadpodaży jest efektywna możliwość stałego w dłuższym okresie czasu realizowania nadwyżkowego eksportu nad importem, co stymuluje popyt i dynamizuje wzrost krajowej produkcji. Zresztą keynesizm i monetaryzm też nie uwzględniają możliwości występowania nadpodaży w gospodarce dynamicznej. Tymczasem jeżeli przychód/dochód pieniężny zrealizowany za wcześniej wytworzone i sprzedane towary ma określać popyt na towary później wytworzone i sprzedane (co wynika z założeń szkoły austriackiej), to w warunkach reprodukcji rozszerzonej przedsiębiorcy nie mogliby realizować zysków przede wszystkim od kapitałów zaangażowanych w obrocie. Albowiem musieliby sprzedawać większą masę towarową za kwotę pieniędzy, jaką otrzymali za wytworzoną i sprzedaną mniejszą masę towarową w poprzednim okresie. Na ten aspekt zagadnienia zwrócił już uwagę przed dwustu latu Sismonde de Sismondi w swej rozprawie pt.: ?Nowe zasady ekonomii politycznej? (T. I polskiego wyd. PWN Warszawa 1955, str. 111-112). Jeśli tak było by, to żaden przedsiębiorca nie byłby zainteresowany inwestowaniem w produkcję, bo nie realizowałby nadwyżek, czyli zysków w stosunku do kosztów własnych produkcji, z których mógłby inwestować w dalszy wzrost produkcji, albo też nie mógłby obsługiwać zaciągniętego na uruchomienie produkcji kredytu. Rozważając problem w takim aspekcie, to należy stwierdzić, że Keynes miał rację, iż w rozwijającej się gospodarce występuje niedostateczny popyt efektywny, ale nie ? jak on sądził ? z powodu nadmiernych oszczędności, a z powodu nadpodaży towarów, jaką permanentnie wytwarza gospodarka dynamiczna. Problem nadpodaży w szkole monetarystycznej jest po prostu nieuświadomiony i dlatego podchodzi ona do niego intuicyjnie pragnąc go rozwiązać w ten sposób, że zaleca aktywizowanie dodatkowego popytu poprzez wzrost podaży kredytowo kreowanego pieniądza. Jednak nie potrafi ona określić, czy ten nowo kreowany pieniądz powinien pośredniczyć w dodatkowych nakładach inwestycyjnych, czy też w aktywizowaniu konsumpcji. Jeżeli z nowo kreowanych pieniędzy są finansowane dodatkowe nakłady inwestycyjne, czyli przewyższające nakłady z oszczędności, wtedy są tworzone dodatkowe, nadwyżkowe zdolności produkcyjne. W okresie/cyklu ich inwestowania powstaje boom koniunkturalny, który załamuje się, kiedy produkcja i podaż z tych dodatkowych inwestycji dociera na rynek i brakuje na nią popytu. Gdyby natomiast z nowo kreowanych pieniędzy była finansowana dodatkowa konsumpcja, wtedy nastąpiłaby nieprodukcyjna absorpcja nadwyżki podaży i nowe zdolności produkcyjne byłyby finansowane tylko z oszczędności, czyli wzrastałyby według stałej stopy, co nie skutkowałoby zaburzeniami koniunktury.
Gdyby wszystkie szkoły zgodziły się, że przyczyną zaburzeń koniunktury gospodarczej jest przede wszystkim nadpodaż towarów w stosunku do pieniężnego popytu określonego realizowanymi przychodami/dochodami w produkcji, to wtedy mogłyby i musiałyby dojść do porozumienia, że dodatkowy popyt absorbujący nadpodaż towarów powinien być kreowany wyłącznie na aktywizowanie dodatkowej konsumpcji, a oszczędności z dochodów ? jak to twierdzi szkoła austriacka ? stanowiłyby wystarczającą podaż kapitałów dla realizowania tempa wzrostu gospodarczego na poziomie naturalnej stopy procentowej, która jest określona przez sumę stóp wzrostu angażowanej siły roboczej oraz jej wydajności. Właśnie taka zasada jest stosowana we wszystkich krajach, które prowadzą merkantylistyczną politykę rozwoju własnych gospodarek. Po prostu nadwyżki podaży eksportują za granicę. Najpierw przez pierwsze trzy dekady w II połowie XX wieku taką politykę rozwoju gospodarczego prowadziła Japonia, później Korea Południowa oraz tzw. ?azjatyckie tygrysy?, a aktualnie skutecznie i efektywnie realizują ją komunistyczne Chiny! Należy się dziwić i ubolewać, że powyższych faktów w ogóle się nie kojarzy i nie analizuje. Dlaczego teoretycy pieniądza i finansów dotąd nie wyciągnęli z nich konstruktywnych wniosków oraz nie sformułowali propozycji dla prowadzenia efektywnej społecznie polityki gospodarczej! A może chodzi nie o efektywność gospodarczą oraz o powiększanie dobrobytu społecznego, a o ochronę interesów wpływowej grupy ludzi!?