Czarcisław, fikcyjne miasteczko daleko od Warszawy na Podkarpaciu, gdzie diabeł mówi dobranoc. Właśnie tutaj, chcąc nie chcąc, po śmierci rodziców przyjeżdża nastoletnia Alicja. Wszystko tu wydaje jej się dziwne, nawet sama ciotka Tatiana, pod której opiekę trafia. Szybciej niżby chciała okazuje się, że nic nie jest dziełem przypadku, nawet tragiczny wypadek rodziców. Odkrywa swoje magiczne umiejętności, o których nie miała pojęcia do tej pory. W tle słowiańskie wierzenia, mity, wilkołaki, strzygi i utopce. Wszystko zapowiadało świetną lekturę, ale tak było?
Książka pokaźna, bo aż 571 stron, przez które jakoś przebrnęłam. Na początek trochę ponarzekam. Albo nawet więcej niż trochę... Gdy Alicja trafia do Czarcisławia poznaje w ciągu jednego dnia szereg postaci, z których każda - jak to mówi jej ciotka - jest skądś. Co ciekawe, nikt nie jest stąd, o czym świadczą imiona i nazwiska rodem zza wschodniej granicy. Trochę mnie to zdziwło, ponieważ sama mieszkam na Podkarpaciu od urodzenia i nie znam osobiście żadnych Ukraińców, tudzież Kozaków. Ale cóż, fikcja literacka, niech i tak będzie.
Druga rzecz, która mnie odrobinę męczyła w tej książce i utrudniała lekturę to dziwne dialogi. Trwały długo, nie wiele wnosiły, powtarzały się te same kwestie nawet kilkakrotnie. Można było to trochę okroić, gdyż momentami zaczynałam się nudzić. Te same sformułowania, szczególnie irytujące były teksty samej Alicji, która wkoło powtarzała, że wszyscy zwariowali. Odniesienia do popkultury były w porządku, ale również ciągle te same.
Postaci miały tutaj ogromny potencjał, ale brakowało mi odrobinę więcej plastyczności. Oczywiście wszystkie ważniejsze mają z rosyjska brzmiące imiona - Borys, Natasza, Tatiana, Dymitri, itd. Każda z nich ma inne magiczne umiejętności, spotykamy tu strzygonie, wilkołaki, guślarzy. Poznajemy również historię miejsca i ich założycieli, którzy zawarli pakt z diabłem - stąd nazwa miejscowości. Myślałam, że trochę więcej będzie na temat odczarowania klątwy nałożonej wieki temu, akcja skupiła się jednak na poszukiwaniach najpierw żywej, a potem martwej Elizy. Mniej więcej od połowy książki ruszamy bardziej z tematem, a sama fabuła bardziej zaczyna wciągać.
Może miałam zbyt duże oczekiwania do tej książki czytając jej opis i wiele pochlebnych recenzji. Naprawdę lubię fantastykę i słowiańskie wierzenia, czytałam wiele na temat, szczególnie tutejszych legend i podań. Dobrze, że było sporo akcji, bo od początku przyjazdu głównej bohaterki cały czas coś się dzieje. Oczywiście Alicja jak to uparta nastolatka nie słucha poleceń ciotki, łamie zakazy i nakazy, co chwile gubiąc się i wpadając w kłopoty. Dzięki jej za to, bo mamy chwile napięcia i grozy, odkrywamy naprawdę mroczne tajemnice. Do tego mój ulubiony sarkastyczny humor, który przyprawiał niejednokrotnie o wybuchy śmiechu.
Ogólnie książka jest lekka w odbiorze, szybko się czyta, chwilami bawi, głównie trzyma w napięciu. Bardzo polecam szczególnie młodzieży, jak również tym, którzy zaczynają swoją przygodę z fantastyką, bo to całkiem niezłe wprowadzenie w magiczne klimaty i to w nasze słowiańskie. Gdyby nie dialogi, o których pisałam wyżej byłoby 10/10, a tak to mocna szóstka.
Opinia bierze udział w konkursie